Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmiertelne skrzyżowanie

Redakcja
Kęty mogą być typowym przykładem niedostosowania rozwiązań komunikacyjnych do panującego tu natężenia ruchu. Niestety, potwierdzeniem tego są ginący pod kołami samochodów ludzie.

W Kętach

 Ostatnie tragiczne zdarzenie miało miejsce we wtorek. Starszy mężczyzna wtargnął pod koła ruszającego na sygnał zielonego światła tira. - Prowadzone właśnie dochodzenie wykaże dopiero, kto zawinił w tym wypadku - informuje kom. Piotr Grabowski z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Powiatowej Policji w Oświęcimiu. - W poprzednich dwóch wypadkach, które miały miejsce w okolicy skrzyżowania, również z udziałem starszych osób, wina leżała po stronie ofiar.
 Feralne skrzyżowanie znajduje się na południowo-wschodnim rogu rynku. Każdy ze śmiertelnych wypadków miał miejsce właśnie na jednej z trzech dróg dojazdowych do skrzyżowania; w ub. roku na ul. Krakowskiej, kilka miesięcy temu na jednej z ulic rynku będącej przedłużeniem ul. Sobieskiego oraz ostatni - na ul. Kościuszki. W ciągu ostatnich kilku lat ruch na tych drogach wzrósł kilkakrotnie, o czym mogą świadczyć wpisane już w miejski krajobraz korki czy pękające od drgań wywoływanych przez wielkie ciężarówki ściany budynków.
 Kęty od strony urbanistycznej charakteryzują się rozwiązaniami wywodzącymi się ze średniowiecza. Świadczy o tym rynek w kształcie kwadratu, gdzie drogi stanowią przedłużenie jego boków. Rynek to również centrum handlowe i administracyjne miasta, stąd w ciągu dnia przechodzi tędy niezliczona liczba ludzi, którzy kupują, załatwiają, chcą coś zjeść lub po prostu idą do domu. Ale rynek to także węzeł komunikacyjny, w którym przecinają się szlaki wiodące z Bielska-Białej, Krakowa, Oświęcimia i Kęt Podlesia.
 Skrzyżowanie posiada sygnalizację świetlną, która pozwala w miarę płynnie sterować ruchem zarówno samochodów, jak i pieszych na przejściach. Jednak wszystkie trzy śmiertelne wypadki były wynikiem przechodzenia przez jezdnię w miejscach, gdzie nie ma pasów, a gdzie zawsze na swoją kolej czeka sznur samochodów. Nie wszędzie wstęp na jezdnię pieszym zagradzają łańcuchy. Część z nich nawet usunięto z powodu protestu handlowców okolicznych sklepów, którzy mieli problemy z zaopatrzeniem.
 - Głównym problemem skrzyżowania w Kętach jest zbyt duże natężenie ruchu - ocenia kom. Piotr Grabowski. - Gdy powstanie obwodnica, na pewno będzie tam bezpieczniej.
 Takie samo zdanie mają samorządowe władze Kęt. Tzw. mała obwodnica, która pozwoli ominąć rynek samochodom na trasie Bielsko-Biała - Kraków, miała już funkcjonować od kilku miesięcy, jednak otwarta zostanie prawdopodobnie w listopadzie. Realizacja inwestycji została wstrzymana z powodu trudności proceduralnych z uzyskaniem pozwolenia na budowę ronda w ul. Krakowskiej, które zastąpi planowane tam wcześniej skrzyżowanie z sygnalizacją świetlną. - To rondo mogło być już gotowe - mówi burmistrz Kęt Roman Olejarz. - Objazd ten przejmie przynajmniej jedną trzecią ruchu ze skrzyżowania w rynku.
 Kończona właśnie obwodnica nie rozwiąże jednak całego problemu. Przez rynek będą musiały jeszcze przejechać pojazdy na trasie Bielsko-Biała - Oświęcim i Andrychów - Oświęcim. Musi on również przyjąć ruch lokalny. Kolejnym krokiem ma być budowa obwodnicy północnej, która pozwoli całkowicie wyprowadzić ruch tranzytowy poza rynek. - Powinna ona powstać za 2, 3 lata - mówi burmistrz Olejarz. - Gwarancją jest umieszczenie tej inwestycji w Strategii Rozwoju Województwa Małopolskiego. Będzie to wspólne zadanie gminy i Zarządu Dróg Wojewódzkich. Natomiast jeśli chodzi o obwodnicę południową, w przypadku której protesty mieszkańców doprowadziły do uchylenia naszej decyzji, nikt nie chce nam pomóc.

(PIM)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski