Jedenastoletnia Julka Szwajda zginęła pod kołami TIR-a, kiedy przebiegała przez ruchliwą drogę. Powinna być wtedy na lekcji w szkole językowej Leader School w Michałowicach. Ale nauczycielka zrobiła przerwę, podczas której dziewczynka wybiegła do sklepu.
Autor: Agnieszka Maj
Teraz mama Julki Małgorzata Żmijowska-Szwajda walczy o to, aby szkoła językowa została pociągnięta do odpowiedzialności za to, że nie zadbała o bezpieczeństwo dziecka. – Posłałam córkę na język angielski, a ona wróciła w trumnie – mówi.
Problem w tym, że szkoły językowe nie są objęte przepisami o systemie oświaty. – Gdyby to zdarzyło się w zwykłej szkole, to nauczyciel miałby postępowanie karne i dyscyplinarne – mówi Artur Pasek z Małopolskiego Kuratorium Oświaty.
Mógłby nie tylko zostać zwolniony z pracy, ale także trafić do więzienia. W szkołach podlegających kuratorium, nauczyciel jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo uczniów nawet wtedy, gdy bez jego wiedzy i zgody wyjdą z budynku podczas przerwy. – Nauczyciel ma obowiązek zapewnić takie warunki, aby dzieci nie mogły uciec ze szkoły – tłumaczy Artur Pasek.
Te zasady nie obowiązują jednak w szkołach językowych, które przez prawo traktowane są jak zwykłe firmy i nie podlegają kuratorium. – My nie możemy nawet wejść do takiej placówki – mówi Artur Pasek. Rodzice posyłający dzieci na dodatkowy język najczęściej nie wiedzą, że wtedy nikt nie zapewnia bezpieczeństwa ich pociechom. Powinni o nie zadbać sami.
Jarosław Banaszkiewicz z firmy Leader School w Michałowicach uważa, że śmierć Julii to nieszczęśliwy wypadek. – Nauczycielka nie jest za to odpowiedzialna – podkreśla.
Mimo tragedii Leader School nie wprowadziła zasady, że dzieci nie mogą podczas przerwy wychodzić z budynku, który jest nieogrodzony i znajduje się przy ruchliwej trasie przelotowej w kierunku Warszawy. – Zastanowimy się nad wprowadzeniem zmian – zapewnia Jarosław Banaszkiewicz.
Dla mamy Julii takie podejście jest jednak szokujące. – Ile dzieci musi zginąć, aby szkoła poniosła odpowiedzialność i zmieniła zasady? – pyta.
Sprawą zajęła się prokuratura. Prowadzone są postępowania dotyczące wypadku, a także odpowiedzialności szkoły językowej. – Będziemy przesłuchiwać właściciela szkoły, a także sprawdzać umowy, które zawarł z rodzicami – mówi Bogusława Marcinkowska, rzeczniczka krakowskiej prokuratury.
Nie zostawię jej samej w grobie
Julka była wybitnie zdolna i wróżono jej, że zostanie kimś sławnym. Zginęła na ulicy, choć powinna być wtedy w szkole.
Choć od śmierci Julki minął już ponad miesiąc, jej mama nadal ma nadzieję, że to zły sen, z którego się obudzi. I może okaże się, że Julka siedzi w pokoju obok, ogląda w telewizji wiadomości, albo zaraz wróci ze szkoły.
Zły sen zaczął się 8 maja. – Mąż zawiózł Julię samochodem do szkoły językowej Leader School i odjechał do pracy. Zadzwonił o 18.48, że podczas lekcji angielskiego zrobili przerwę i Julia z tej przerwy nie wróciła – opowiada Małgorzata Żmijowska-Szwajda.
Najpierw pomyślała, że Julkę ktoś porwał. Wsiadła do samochodu i usiłowała jak najszybciej dostać się do szkoły. W Michałowicach była blokada drogi, zostawiła więc samochód i pobiegła. Po drodze słyszała o wypadku z TIR-em i o tym, że zginęła dziewczynka.
Dobiegła do strażaków, zapytała ich, czy dziecko żyje. Zapadła cisza. Podbiegli do niej lekarz z ratownikiem i kazali jej iść do karetki.
– Biegłam myśląc, że ona tam jest. Karetka była pusta. To dla mnie była przygotowana. Zrobiło mi się słabo – wspomina Małgorzata Żmijowska-Szwajda.
Pamięta, że potem ktoś wypytywał ją, w co było dziecko ubrane. I wszyscy mówili, że jest im przykro. Nikt nie pozwolił jej jednak zobaczyć córki „ze względu na zły stan zwłok”.
Julia została przygnieciona przez TIR-a, gdy przebiegała przez jezdnię. Razem z koleżankami wyskoczyła na przerwie kupić coś w sklepiku. Sklep pod szkołą był zamknięty, postanowiły więc przejść na drugą stronę ruchliwej drogi.
Na pasie w kierunku Kielc był korek i Julia – wracając do szkoły – przeszła między samochodami. Drugim pasem jechał TIR, kierowca zauważył ją w ostatniej chwili. Próbował hamować, ale zrobił to tak nieszczęśliwie, że samochód się przewrócił i przygniótł dziewczynkę. Była wtedy już na poboczu.
Mama Julii przez długi czas nie mogła uwierzyć w to, co się stało. Chciała jak najszybciej iść do prosektorium, bo ciągle miała nadzieję, że to wielka pomyłka i zobaczy tam inne dziecko. Nawet teraz, kilka tygodni po pogrzebie, czasami ma nadzieję, że Julka się odnajdzie i wszystko będzie jak dawniej.
Śmierć Julii przeżyli bardzo uczniowie i nauczyciele z jej szkoły podstawowej w Bibicach. Natomiast z Leader School nikt nawet nie przyszedł na pogrzeb. Niedługo po tym tragicznym wydarzeniu zamieścili na Facebooku zdjęcia, jak piją szampana z okazji urodzin szkoły.
Kilkanaście dni po wypadku ktoś z Leader School zadzwonił do Małgorzaty, aby odebrała rzeczy Julki.
– Nie poszłam tam, bo gdybym zobaczyła tę nauczycielkę, która ją wypuściła na przerwę, to... nie ręczę za siebie – mówi mama Julii.
Do dzisiaj nie dostała ani jednego słowa wyjaśnienia od szkoły, dlaczego Julka znalazła się na drodze
– Dlaczego na przerwę wypuścili dzieci ze szkoły i nawet nie zapytali, gdzie idą i po co? Szkoła jest nieogrodzona i znajduje się 15 metrów od drogi krajowej E7. Wyjątkowo nieodpowiedzialna nauczycielka pogwałciła zasady bezpieczeństwa – mówi mama Julii.
Przeciwko szkole Leader School wniosła skargę do prokuratury. Na razie jednak tylko ona została przesłuchana. Boi się, że sprawa zostanie umorzona, a osoby, które powinny ponieść odpowiedzialność za śmierć jej dziecka – pozostaną bezkarne.
Śmierć jedynaczki jest dla niej ciężką traumą. Przez pierwszy tydzień po śmierci Julii nie spała i prawie nic nie jadła. Do tej pory cały czas jest na lekach psychotropowych.
Wszyscy, którzy ją znają, wiedzą, że Julia była dla niej całym życiem. Miała talent plastyczny, była jedną z najlepszych uczennic w szkole, kochała psy i – jak każda dziewczynka – uwielbiała się stroić i przebierać. W przedszkolu mówili, żeby wziąć od Julki autograf, bo kiedyś będzie sławna.
– Myślałam, żeby się stąd wyprowadzić, bo tu wszystko mi ją przypomina. Ale przecież nie zostawię jej tu samej, w grobie – płacze mama Julii.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?