Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmigłowiec TOPR to nie taksówka [WIDEO]

Łukasz Bobek
Śmigłowiec ratunkowy - jak sama nazwa wskazuje - służy do ratowania, a nie do "podwózki"
Śmigłowiec ratunkowy - jak sama nazwa wskazuje - służy do ratowania, a nie do "podwózki" fot. Łukasz Bobek
Zakopane. Wielu turystów sądzi, że gdy zmęczą się na szlaku, to przylecą po nich tatrzańscy ratownicy. Błahe wezwania, na przykład do zakwasów czy bóli miesiączkowych, otrzymują również karetki pogotowia. A w tym czasie ktoś przecież może umrzeć...

Śmigłowiec ratunkowy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego to nie taksówka - przypominają zdenerwowani toprowcy. Jest jednak sporo turystów, którzy myślą inaczej. Zgłoszeń z gór z żądaniem "podwózki" w te wakacje nie brakuje.
Kiedy idzie burza, telefon się rozdzwania.

- Bezpodstawne zgłoszenia mamy cały czas - mówi Andrzej Marasek, ratownik TOPR. - Zwłaszcza gdy w Tatrach lub okolicach przechodzi burza. Ludzie spanikowani dzwonią do nas z prośbą o szybki transport na dół. Niestety, nie tędy droga. My takich usług nie świadczymy.

Jak zaznacza Andrzej Marasek, jeśli wędrowcom nic nie dolega, ratownicy namawiają ich - nawet wręcz nalegając - żeby schodzili o własnych siłach. Czasami zdarza się, że turyści denerwują się i zaczynają zachowywać się niegrzecznie, słysząc taką odpowiedź na swoje "zamówienie szybkiego transportu".

WIDEO: Akcja TOPR w czerwcu pod Baranią Przełęczą

Źródło: gazetakrakowska.pl

Chciały polecieć do schroniska
Ostatnio szczytem tupetu było wezwanie od dwóch kobiet z Granackiej Przełęczy.

- Gdy przechodziła nad Tatrami burza, zadzwoniły do nas z prośbą o transport śmigłowcem - wspomina Marasek. - Co ciekawe, nie chciały wracać do Zakopanego, ale do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich, gdzie akurat mieszkały. Nic im nie było. Kiedy zaoferowaliśmy, że wyjdą po nie ratownicy i sprowadzą w bezpieczne miejsce najkrótszą możliwą drogą, odmówiły pomocy. Stwierdziły, że ich taka pomoc nie interesuje.

W końcu poszły same. Nic im się nie stało.

Ratownicy weryfikują zgłoszenia
- Od tego jest ratownik dyżurny, kierownik dyżuru, czy w końcu załoga śmigłowca, żeby weryfikować zgłoszenia - mówi Jan Krzysztof, naczelnik TOPR. Dodaje, że może się zdarzyć, że śmigłowiec poleci po kogoś, komu nic nie dolega. - Jeżeli to będzie człowiek w bardzo trudnym terenie, zapadający zmrok i nadchodzące załamanie pogody, to pewnie użyjemy śmigłowca. W wielu przypadkach po takich ludzi idą jednak ratownicy.

Naczelnik TOPR podkreśla, że wysyłanie śmigłowca w góry jest zawsze niebezpieczne dla załogi. - Akcje w górach w celach ratowniczych to najwyższy poziom kunsztu pilotów śmigłowca. Lata się na sporych wysokościach, podchodzi się bardzo blisko skalnych ścian. Precyzja lotu np. podczas desantowania musi być bardzo duża - opowiada Jan Krzysztof.

Karetki pogotowia też nie mają łatwo
Nie tylko śmigłowiec TOPR jest traktowany przez turystów jak taksówka. Dotyczy to także karetek zakopiańskiego pogotowia.
- W ostatnich dniach bardzo często jesteśmy wzywani do błahych przypadków, w których nikt nie jest poszkodowany. Kilka dni temu jechaliśmy na sygnale z Zakopanego na Palenicę Białczańską, gdzie zaczyna się szlak do Morskiego Oka (ponad 22 km). Na sygnale karetka specjalistyczna przedzierała się przez korki, bo dostaliśmy wezwanie o uszkodzonej nodze młodego chłopaka. Na miejscu okazało się, że dziecko miało zwykłe zakwasy. Kiedy dojechaliśmy, jego matka stwierdziła, że karetka jej już nie jest potrzebna, ponieważ doszli do parkingu, gdzie mają swoje auto - wspomina Ali Issa Darwich, ordynator oddziału ratunkowego w Szpitalu Powiatowym w Zakopanem.

Lekarze i ratownicy medyczni mieli też kurs do turystki, którą dotknęły bóle miesiączkowe.

Opamiętajcie się. Ktoś może przez was umrzeć
Na razie nikt pod Giewontem nie myśli o karaniu turystów za bezpodstawne wezwania.

- Powinni jednak zdać sobie sprawę, że służby ratunkowe to nie darmowa karetka. W czasie kiedy zostaniemy wysłani do błahego zdarzenia, może dojść do poważnego wypadku, w którym ktoś straci życie, bo zabraknie szybkiej pomocy. Tam powinniśmy jeździć, a nie do zakwasów - dodaje Ali Issa Darwich.

Współpr. P. Bolechowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski