Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smoleńsk powinien nas łączyć a nie dzielić

Paweł Gzyl
Dziennikarkę prowadzącą śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej gra krakowska aktorka Beata Fido
Dziennikarkę prowadzącą śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej gra krakowska aktorka Beata Fido fot. materiały prasowe
Taki film, jak SMOLEŃSK powinien w Polsce powstać. I dobrze się stało, że powstał. Tylko czy uda mu się spełnić pokładane w nim oczekiwania?

Od katastrofy smoleńskiej minęło pięć lat. W tym czasie Amerykanie nakręciliby już kilka filmów fabularnych zainspirowanych tym dramatycznym wydarzeniem. Tymczasem w Polsce właśnie odbyła się premiera pierwszego. Mało tego - „Smoleńsk” powstał właściwie cudem, jego twórców lewicowe media odsądzały od czci i wiary, produkcja rwała się, bo brakowało funduszy, państwowe instytucje za poprzednich rządów nie chciały dać na jego powstanie ani grosza, a jeszcze niedawno co niektórzy aktorzy, którzy wystąpili w obrazie, prosili dystrybutora, aby wykreślił ich nazwiska z napisów końcowych, bo bali się, że spotka ich środowiskowy ostracyzm.

Jakby tego było mało - jak stwierdził już kilka tygodni temu prawicowy publicysta, Robert Mazurek, recenzje ze „Smoleńska” dla najważniejszych gazet w Polsce zostały już dawno napisane.

Zasypanie podziałów?

Wszystko to dzieje się z kilku powodów. Przede wszystkim katastrofa smoleńska nie została ostatecznie zbadana. Mimo uspokajających raportów rządowych, w ciągu pięciu lat namnożyło się tyle pytań i wątpliwości dotyczących jej przyczyny, że chyba nikogo zdrowo myślącego nie zadowalają wyjaśnienia wskazujące polskich pilotów jako winnych. To sprawia, że raz za razem rodzą się kolejne teorie dotyczące katastrofy, mniej lub bardziej realne. W efekcie sytuacja ta wywołuje rosnącą nieufność Polaków wobec poprzednich władz i sprzyjających im mediów. W ten sposób smoleński dramat wpisuje się w samo centrum obecnego konfliktu politycznego, dzielącego Polskę na dwa zaciekle zwalczające się obozy.

Mimo to, twórca filmu - Antoni Krauze - deklaruje, że chciałby, aby jego „Smoleńsk” przyczynił się do zgody narodowej. Czy rzeczywiście tak będzie?

- Marzy mi się, żeby film „Smoleńsk” pomógł Polakom skończyć ten podział. Żebyśmy mogli znowu spotkać się na Krakowskim Przedmieściu, pod pomnikiem ofiar tej tragedii, jak wtedy, 10 kwietnia 2010 roku. I niezależnie od wyznawanych poglądów, żebyśmy uznali, że poszukiwanie prawdy o przyczynach katastrofy w Smoleńsku jest naszym wspólnym zadaniem - powiedział niedawno „Tygodnikowi Solidarność”.

Niechciany film

Pomysł na realizację „Smoleńska” narodził się już rok po katastrofie. Producentem filmu został Maciej Pawlicki, zaś środki na realizację pochodziły od sponsorów oraz darczyńców. Nad scenariuszem pracowali Marcin Wolski, Tomasz Łysiak, Antoni Krauze oraz wspomniany Pawlicki. Reżyserii obrazu podjął się Antoni Krauze, znany z takich obrazów, jak „Akwarium” czy „Czarny czwartek”.

Zdjęcia rozpoczęto w kwietniu 2013 roku i planowano je zakończyć za dwanaście miesięcy, aby pokazać film na czwartą rocznicę katastrofy. Nie udało się jednak. Zabrakło pieniędzy - więc realizatorzy zwrócili się do Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej o 10 mln złotych na dokończenie projektu. Niestety - odmówiono.

Ostatecznie twórcy pozyskali brakujące fundusze od prywatnych sponsorów i premiera odbyła się 5 września 2016 roku w Teatrze Wielkim.

Rozczarowujący wyrzut sumienia

Reakcje na film nie są jednak entuzjastyczne - i to po obu stronach politycznej barykady. „Smoleńsk” Antoniego Krauzego wielu widzów po prostu zaboli. Zaboli, bo jest gigantycznym wyrzutem sumienia dla wielu środowisk. I bardzo dobrze. Co nie zmienia faktu, że do samego filmu można mieć liczne uwagi” - napisał Marcin Fijołek, dziennikarz prawicowego portalu wPolityce. Krytykuje on nie tylko główną rolę Beaty Fido, ale też chaos fabularny i nieprzemyślaną konstrukcję narracyjną. „Wyraźna sugestia, że za zamachem stoją połączone siły Tuska i Putina są, delikatnie mówiąc, zastanawiające” - dodaje również.

Niechęci do filmu nie kryje oczywiście „Gazeta Wyborcza”. „Artysta ma prawo do własnej interpretacji, a nawet fantazji na temat wydarzeń historycznych. Kiedy jednak fantazje stają się narzędziem polityki, kiedy zmyślenie podaje się jako niepodważalną prawdę, kończy się sztuka, a zaczyna propaganda kłamstwa” - napisał Roman Pawłowski w dzienniku Adama Michnika.

„Smoleńsk” Reż. Antoni Krauze, Polska
{ARS, Cinema City, Kijów, Mikro, Multikino}

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski