Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smutna legenda pięknej cesarzowej

Paweł Stachnik
Uroczysty ślub Franciszka Józefa i Elżbiety odbył się w Wiedniu
Uroczysty ślub Franciszka Józefa i Elżbiety odbył się w Wiedniu Fot. Archiwum
24 kwietnia 1854 * W Wiedniu odbywa się ślub Franciszka Józefa I z Elżbietą zwaną Sissy * Bawarska księżniczka nie będzie szczęśliwa w tym małżeństwie * Za 44 lata zginie w Genewie z ręki szaleńca

To była historia jak z powieściowego romansu – piękna księżniczka spotyka młodego i przystojnego cesarza, władcę jednego z najważniejszych krajów Europy i świata. Oboje są młodzi, pełni życiowej radości i łączy ich autentyczne gorące uczucie. Pobierają się więc i żyją długo i szczęśliwie. W historii Franciszka i Elżbiety zgadza się wszystko z wyjątkiem końcówki: ich wspólne życie nie było ani długie, ani szczęśliwe.

Gdy cesarz Franciszek Józef doszedł do słusznego wieku 23 lat jego matka, arcyksiężna Zofia uznała, że syn powinien się ożenić. Jako kandydatka na małżonkę i przyszłą cesarzową wybrana została księżniczka Helena, najstarsza córka władcy Bawarii księcia Maksymiliana Wittelsbacha. Helena była kuzynką Franciszka, bowiem ich matki łączyła bliska więź rodzinna – były siostrami. Wittelsbacho-wie od 1180 r. władali Bawarią, a kilka razy zdobyli tron cesarski. Spełniali też warunki stawiane w przypadku małżeństwa z Habsburgami – byli rodem królewskim i wyznawali katolicyzm.

W sierpniu 1853 r. matka Heleny, Ludwika Wittelsbach, przyjechała ze swymi dwiema najstarszymi córkami do austriackiego kurortu Bad Ischl, gdzie miały odbyć się zaplanowane zaręczyny cesarza Franciszka Józefa z Heleną. Na miejscu okazało się jednak, że życie nie respektuje żadnych planów: cesarz z miejsca zakochał się w młodszej córce, 16-letniej Elżbiecie, nazywanej w rodzinie Sissi, i ogłosił zaręczyny. Zaszokowana szybkim rozwojem zdarzeń Elżbieta zgodziła się, a jej ewentualne wątpliwości rozwiała matka zdaniem mającym wagę sentencji: „Cesarzowi nie daje się kosza”. Księżniczka szybko zakochała się też w przystojnym kuzynie, choć jego wysoka ranga przerażała ją. „Tak bardzo go kocham. Gdybyż był krawcem!” – wyznała.

Elżbieta urodziła się w 1837 r. w Monachium i wychowywała wśród ośmiorga rodzeństwa: czterech braci i czterech sióstr. Atmosfera dworu bawarskiego była swobodna: książęta i księżniczki bawili się, brali udział w polowaniach, konnych przejażdżkach i festynach. Sama Elżbieta uprawiała wspinaczkę, wędkowanie i pływanie, a rodzinna atmosfera zamku Possenhofen, w którym spę- dziła dzieciństwo, na zawsze pozostała w jej pamięci jako oaza spokoju i szczęścia. Księżniczka odznaczała się urodą, zgrabną sylwetką i inteligencją, które zauroczyły cesarza.

Po ośmiu miesiącach narzeczeństwa Elżbieta udała się do Wiednia, gdzie 24 kwietnia 1854 r.w kościele augustianów odbył się jej ślub z Franciszkiem Józefem. Świątynia oświetlona była 15 tys. świec i udrapowana czerwonym jedwabiem. Ślubu cesarskiej parze udzielił arcybiskup Wiednia kard. Joseph Rauscher w asyście 70 biskupów i prałatów, wygłaszając długą i podniosłą mowę, która przyniosła mu przydomek Plauscher, czyli Gawędziarz. Po nabożeństwie orszak wyruszył do cesarskiej siedziby w Hofburgu, gdzie nastąpiły audiencje. Jako pierwsi przyjęci zostali – znak czasu! – zwycięzcy generałowie tłumiący niedawne wystąpienia Wiosny Ludów w 1848 r.: Radetzky, Windischgrätz, Jelačić. Po generałach cesarska para przywitała się z ambasadorami i posłami, ich żonami, damami dworu, ochmistrzami i kawalerami orszaku dworskiego.

Miasto było iluminowane, a dla poddanych urządzono festyn, na który przybyły tysiące ludzi. Państwo młodzi przejechali wieczorem oświetlonymi ulicami w otwartym powozie. Przy okazji uroczystości cesarz ogłosił amnestię, z której skorzystali też Polacy, a dla ubogich przeznaczył 200 tys. guldenów (Galicji przypadło z tej sumy 25 tys.). Ślubne obrzędy zakończyły się późno w nocy tradycyjnym odprowadzeniem pary do małżeńskiego łoża. Wraz z cesarskim ślubem hymn austriacki zyskał nową drugą zwrotkę: „Przy cesarzu dzisiaj nowa, równa sercem mu i rodem, nasza piękna cesarzowa, rządzi wdzięcznie naszym grodem”. W trakcie ślubu Elżbieta po raz pierwszy zetknęła się ze sztywnym ceremoniałem dworu wiedeńskiego, jakże różnym od luźnej atmosfery Monachium, do której była przyzwyczajona. Skomplikowane przepisy, traktowane przez cesarską rodzinę jako coś oczywistego, stały się dla niej szokiem i poważnym obciążeniem, co zaskut-kuje w późniejszych latach.

Pierwszy okres wspólnego życia Elżbiety i Franciszka był szczęśliwy. Cesarz był zauroczony młodziutką żoną, a ona kochała go mocno. Rok po ślubie urodziła im się córka, a rok później druga. Wyczekiwany syn – następca tronu, urodził się cztery lata po ślubie, w 1858 r. i otrzymał imię Rudolf. Dość szybko okazało się jednak, że odmienność wychowania, przyzwyczajeń i charakteru Sissi prowadzi do konfliktów z jej wiedeńskim otoczeniem. Główną rolę na dworze grała bowiem matka Franciszka Józefa, arcyksiężna Zofia, przyzwyczajona do decydowania we wszystkich sprawach rodzinnych i politycznych, i z tego względu nazywana „jedynym mężczyzną na dworze”.
Cesarz, nawykły do posłuszeństwa wobec matki, wymagał tego samego od żony, a poza tym skupił się na sprawach wojskowych i administracyjnych. Zofia organizowała Elżbiecie całe życie, napominając ją nieustannie, pouczając i szpiegując, wybierając nawet damy dworu. „Moje dzieci odebrano mi natychmiast po urodzeniu. Mogłam tylko widzieć moje dzieci, jeśli arcyksiężna Zofia wyraziła na to zgodę. Była zawsze obecna, gdy spotykałam się z nimi. W końcu zrezygnowałam i przestałam je odwiedzać” – napisze później Elżbieta. Ciągle nie mogła (i nie chciała) dostosować się do etykiety, którą uważała za sztuczną i niepraktyczną. Ze względu na swoje wycofanie i niechęć do publicznych wystąpień nie była lubiana w Wiedniu i wśród arystokracji.

Wszystko to prowadziło do pogorszenia się jej stanu zdrowia. Męczył ją nieustanny kaszel, na który lekarze nie potrafili znaleźć rady, co może świadczyć o jego psychosomatycznym podłożu. Zalecono jej zmianę klimatu i wyjazd na Maderę, co przyjęła z radością, bo pozwalało się uwolnić od wiedeńskiego dworu. Wyjazd ten stał się początkiem jej nieustających podróży po Europie odbywanych in-cognito. Z czasem Elżbieta oddaliła się od męża, choć stosunki między nimi były cały czas poprawne, a Sissi akceptowała nawet romans Franciszka z aktorką Katarzyną Schratt. Ucieczkę znajdowała w obsesyjnym dbaniu o wygląd (w wiedeńskim pałacu Hofburg obejrzeć można dziś pokój Elżbiety z przyrządami gimnastycznymi), wyjazdach, jeździe konnej i pisaniu wierszy.

Cesarzowa dobrze czuła się na Węgrzech, gdzie była bardzo lubiana i przyjmowana z entuzjazmem. Nauczyła się mówić po węgiersku, na swoje damy dworu wybierała Węgierki, wpływała też na męża, by prowadził bardziej życzliwą Węgrom politykę. Elżbieta nie była natomiast nigdy w Galicji, choć chciała tam pojechać i wyraziła taką wolę w rozmowie z namiestnikiem Agenorem Gołuchowskim podczas uroczystości koronacyjnych w Peszcie.

W 1868 r. podjęto poważne przygotowania do wizyty cesarskiej pary w Galicji zaplanowanej na 26 września i z którą wiązano poważne nadzieje. Gdy jednak Sejm Krajowy 24 września przyjął głośną rezolucję domagającą się zwiększenia samodzielności prowincji, wizyta została odwołana. Później do Galicji przyjeżdżał już tylko sam cesarz.

We wrześniu 1898 r. Elżbieta podczas kolejnej ze swoich podróży przyjechała do Genewy i pod fikcyjnym nazwiskiem hrabina von Hohenembs zameldowała się w hotelu Bau Rivage. Gdy miejscowa prasa podała, że w mieście przebywa cesarzowa Austrii, obecny tam 25-letni włoski anarchista Luigi Lucheni postanowił przystąpić do czynu. Nienawidzący arystokracji Lucheni pojawił się w Genewie z zamiarem zabicia księcia Orleanu Henryka, ale cesarzowa Austrii też była dobrym celem... 10 września zaatakował Sissi udającą się w towarzystwie dwórki z hotelu na przystań nad Jeziorem Genewskim. Napastnik wbił jej w serce oszlifowany pilnik.

Cesarzowa upadła, ale po chwili wstała, dziękując po niemiecku, francusku i angielsku wszystkim, którzy przyszli jej z pomocą. Przytomność straciła dopiero na statku. Tam też zmarła. Pochowano ją z całym ceremoniałem w krypcie kościoła kapucynów w Wiedniu, tradycyjnym miejscu spoczynku Habsburgów. Zanotowano, że gdy cesarz dowiedział się o śmierci żony, powiedział do swojego adiutanta hrabiego Paara: „Nie ma pan pojęcia, jak bardzo kochałem tę kobietę”.

Dziś postać Sissi żyje w legendzie i kulturze popularnej. Powstają o niej kolejne filmy (najbardziej znany z Romy Schneider z lat 50.), seriale (ostatni z 2009 r.; w 2001 r. powstał też serial o młodszej siostrze Sisi – Zofii, której życie było równie dramatyczne), musicale i książki. A w Austrii i Wiedniu przemysł turystyczno-pamiątkarski z nią związany dorównuje bez mała temu poświęconemu cesarzowi Franciszkowi Józefowi.

dziennikarz, redaktor Białego Kruka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski