Nasi reprezentanci przeżyli chwile grozy
W drodze na mistrzostwa Ameryk w karate kyokushin w Nowym Jorku polska ekipa przeżyła prawdziwe chwile grozy. Nie wiele brakowało, a mogłaby zginąć w katastrofie lotniczej...
- W samolocie pojawiła się dziurka najpierw wielkości palca, potem głowy. Pilot powiedział, że nie wiadomo, co się stanie, czy zdoła wylądować. Na pokładzie było w miarę spokojnie. Tylko pewien Murzyn zaczął krzyrzeć, ale uciszyła go stewardesa. Część ludzi pobladła, część płakała, część się zastanawiała, co się dzieje. Ludzie jakby pogodzili się z losem. Nie myśleliśmy wtedy o sobie, ale o naszych najbliższych - powiedział nam w telefonicznej rozmowie wspomniany Wiesław Sirant.
Opadający samolot nie mogło przyjąć lotnisko w Detroit. Piloci byli skłonni lądować na... drodze. Na szczęście okazało się, że samolot może lądować w Toledo, gdzie miał wolny pas.
W Toledo pasażerowie czekali kilka godzin na następny samolot (z Chicago), którym polecieli - już bez przygód - do Nowego Jorku. Nasi reprezentanci spóźnili się na obowiązkowe ważenie (zamiast przybyć o 19 wieczorem, byli o 4 rano), ale zostali dopuszczeni do zawodów przez organizatorów.
(FIL)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?