Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sparing zamiast finału

ZK
Drużyna Lubania Maniowy Fot. Zdzisław Karaś
Drużyna Lubania Maniowy Fot. Zdzisław Karaś
Lubań Maniowy - Kmita Zabierzów 2-1 (0-1)

Drużyna Lubania Maniowy Fot. Zdzisław Karaś

0-1 Kanclerz 14, 1-1 Krzystyniak 54, 2-1 Komorek 89. Sędziował Roman Baran z Witowa. Widzów 150.
Lubań: Zając - Ciesielka, Hałgas, Krzystyniak, Ojrzanowki, K. Potoczak, Babik, Górecki, Kurnyta, Sral, Kowalczyk oraz Komorek, Bibro, Urbański, Jarząbek, M. Potoczak.
Kmita: Wilk (60 Mucha) - Skwarczeński, Celarski, Barczyk, Kaczor, Podobiński, Kanclerz, Mitka, Kopańca, Wiatr oraz Walczyk, Bieszczanin, Górka, Drewniak, Molik, Koperny.
W Maniowach odbył się piłkarski festyn, zorganizowany z okazji finału Pucharu Polski i Podhala. W pierwotniej wersji finał miał być rozegrany w Ostrowsku, ale działacze Lubania poprosili o zmianę miejsca, chcąc uświetnić obchody 60-lecia istnienia klubu.
Wprawdzie główne uroczystości odbyły się rok wcześniej, ale powtórka była zorganizowana dla przedstawicieli amerykańskiej Polonii, wywodzącej się z Maniów. W poprzednich latach maniowscy polonusi w znaczącym procencie wspierali finanse Lubania. Kulminacyjnym momentem tego festynu miał być udział i triumf Lubania w tym finale. Niestety, piłkarze najwyżej sklasyfikowanej podhalańskiej drużyny sprawili gospodarzom olbrzymi zawód i przegrali w półfinale z A-klasową Szarotką Nowy Targ. Jak była to dla Lubania gorzka pigułka do połknięcia świadczą słowa najlepszego strzelca IV ligi Sylwestra Kurnyty: - Wolałbym nie zdobyć tego tytułu, a zagrać dziś w finale PP i Podhala.
Działacze Lubania zachowali się jednak honorowo i nie zrzekli się organizacji finału. Na spotkanie poprzedzające finał zakontraktowali dla swojej drużyny sparingowy mecz z III ligową Kmita Zabierzów. Mimo iż w tym meczu zagrała drużyna, która jeszcze niedawno uczestniczyła w rozgrywkach I ligi, mecz nie wywołał wielkiego zainteresowania. Dla trenerów obu drużyn nie był to wielki kłopot, bowiem potraktowali spotkanie jako typowy sparing, rozegrany na początek okresu przygotowawczego do nowego sezonu.
Na ten mecz trener Kmity Piotr Jawień przywiózł bardzo młody skład. Zawodnicy starsi, mający pewne miejsce w kadrze Kmity, pozostali w domu. W składzie Lubania nie było praktycznie ani jednego nowego piłkarza. Zabrakło kilku piłkarzy, którzy jeszcze przebywają na urlopach.
Mecz rozpoczął się od ataków Lubania. Pierwsza groźną akcję przeprowadził Kurnyta, strzelał z około 14 metrów, ale niecelnie. Chwilę później najskuteczniejszy snajper IV ligi otrzymał w okolicach środka boiska podanie na wolne poleza obronę Kmity. Pędził sam z piłką na bramkę gości, ale dał się dogonić rywalom. Ostatecznie Kurnyta oddał strzał, jednak bramkarz sparował jego uderzenie na spojenie słupka z poprzeczką. Następną okazję maniowianie mieli po rajdzie Srala prawym skrzydłem. Dośrodkowanie tego zawodnika trafiło do Ciesielki, który rozegrał piłkę z Kurnytą. Strzał tego drugiego był celny, ale nie przyniósł gola. Tymczasem chwilę później Krzystyniak w środku pola zamiast do partnera podał piłkę do środkowego pomocnika Kmity. Ten natychmiast uruchomił na prawym skrzydle Kanclerza. Krzystyniak starał się naprawić swój błąd, ale przegrał pojedynek biegowy z napastnikiem Kmity, który w sytuacji sam na sam uderzył na bramkę. Piłka odbiła się od nóg interweniującego Zająca, następnie trafiła w strzelca i wpadła do bramki.
Po zdobyciu gola Kmita opanował środek boiska, jednak klarownych sytuacji bramkowych goście nie stwarzali. Mogli wprawdzie zdobyć drugą bramkę, ale po koszmarnym błędzie Ojrzanowskiego, który zamiast do partnera z obrony podał w okolice pola karnego do rywala. Na szczęście dla miejsco-wych goście nie skorzystali z tego prezentu.
Na drugą połowę w zespole Kmity pojawiła się kolejna grupa młodych piłkarzy. Czy to ten fakt, czy też zdecydowanie większe zaangażowanie piłkarzy Lubania sprawiło, że gospodarze zaczęli przeważać. W 54 min dwójka piłkarzy Lubania: Komorek ze Sralem wymanewrowała obrońców Kmity na prawym skrzydle, a ten drugi zagrał ostrą centrę w pole karne. Do piłki "szczupakiem" rzucił się Krzystyniak i futbolówka ugrzęzła w rogu bramki. Tym efektownym uderzeniem Krzystyniak zrehabilitował się za utratę gola.
Kolejną dobrą sytuację miał Kurnyta. Gdyby przyjął piłkę na klatkę piersiową, byłby w idealnej sytuacji, zdecydował się jednak na strzał głową, ale było to za słabe uderzenie. Najładniejszą akcję meczu przeprowadzili w 62 min Kurnyta, Ciesielka i M. Potoczak. W jej finalnym stadium M. Potoczak znalazł się sam przed bramkarzem gości w odległości 10 metrów. Strzelił mocno, ale fatalnie spudłował.
Dłuższy czas gra toczyła się w środku pola bez sytuacji bramkowych z obu stron. Dopiero w 89 min na indywidualną akcję ze środka boiska zdecydował się Komorek. Z prawego skrzydła wbiegł z piłką w pole karne mijając po drodze kilku rywali. W polu karnym nikt go nie zaatakował, więc Komorek oddał precyzyjny strzał dający gospodarzom zwycięską bramkę.
Trener Kmity Piotr Jawień: - To oczywiście nie jest jeszcze ten skład na III-ligę. Po zawirowaniach w naszym klubie jesteśmy na etapie montowania nowej drużyny. Część z występujących tu piłkarzy pozostanie w klubie. Potraktowaliśmy bardzo poważnie to spotkanie, ale jest to dopiero przymiarka do III-ligowego składu. Nie ma tu piłkarzy, którzy z pewnością będą grali w Kmicie, a są to doświadczeni gracze. Trwają rozmowy z Piotrem Powroźnikiem, mają wrócić z wypożyczenia Karus, Kozubowski i Sepioł. Myślę, że szkielet drużyny uda się zrobić, do tego można dołożyć wyróżniających się piłkarzy, którzy grali w tym meczu. W praktyce tym spotkaniem zaczęliśmy przygotowania do nowego sezonu. Naszym zadaniem na ten mecz było maksymalnie długie utrzymywanie się przy piłce, bo na grę kontaktową z Lubaniem nie mieliśmy szans. W pewnych okresach to się udawało lepiej, w innych gorzej. Na ogół jestem zadowolony z postawy zawodników, aczkolwiek w drugiej połowie, chyba na skutej utraty sił, zagraliśmy nieco gorzej. W naszej drużynie zagrało dwóch testowanych piłkarzy, których personaliów nie chcę podawać, bo tak się z nimi umówiliśmy. Jestem bardzo zadowolony z ich gry. Mogę tylko powiedzieć to, że są to bardzo młodzi chłopcy z krakowskich drużyn.
Trener Lubania Bartłomiej Walczak: - Mecz typowo sparingowy, graliśmy z wieloma zmianami i w różnym ustawieniu, ale przecież temu służą takie spotkania. Mam wiele zastrzeżeń do postawy i do poziomu spotkania. Trochę swoją grą wpisaliśmy się w atmosferę tego festynu. Były oczywiście było dobre momenty w tym meczu, ale więcej było tych słabszych. W drugiej połowie zagraliśmy trochę lepiej niż w pierwszych 45 minutach. Wtedy było właśnie za dużo gry indywidualnej, za dużo strat. Faktem jest też to, że Kmita w pierwszej połowie grała zdecydowanie lepiej. To był typowy mecz sparingowy rozegrany po dwutygodniowej przerwie i jakichś generalnych wniosków nie można z niego wyciągać. Pozytywnych elementem tego meczu była gra 15-letniego Przemka Jarząbka. Takich młodych piłkarzy w naszym klubie i w okolicznych miejscowościach jest więcej, jednak problem z nimi jest taki, że nie wszyscy chcą trenować w IV-ligowym zespole.
(ZK)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski