Gdby nie postawa w bramce Gerarda Bieszczada, to Wisła mogłaby wrócić z Poznania z dużo większym bagażem straconych bramek. Skończyło się na 0:2. - Każda porażka boli. Miałem dużo sytuacji do obronienia. Mogłem się pokazać. Taki miałem też zamiar. Nastawiłem się na to, że to może być ciężki mecz. W niektórych sytuacjach dałem radę, w dwóch jednak się nie udało. Myślę jednak, że nie było źle z mojej strony - podsumował Bieszczad, który w meczach ligowych jest bramkarzem rezerwowym.
Podczas środowego meczu bramkarz "Białej Gwiazdy" miał kilka udanych interwencji, którymi ratował zespół przed utratą gola. Kulminacyjnym momentem w pierwszej połowie było obronienie przez niego rzutu karnego, wykonywanego przez Darko Jevticia. Po spotkaniu Bieszczad przyznał, że wcześniej nie analizował jak zawodnik "Kolejorza" wykonuje "jedenastki". - Nawet powiem, że chciałem rzucić się w drugi róg. Coś tam jednak zauważyłem tuż przed strzałem Jevticia, dlatego rzuciłem się w moją lewą stronę i udało się - mówił bramkarz Wisły.
Dla Bieszczada występ na stadionie Lecha był czymś szczególnym, bowiem w przeszłości był zawodnikiem poznańskiego klubu. - - Znałem teren, ale bardziej od szatni. Gdy byłem piłkarzem Lecha, na boisko wychodziłem tutaj jedynie na rozruchy. Tym meczem spełniłem więc jakieś moje ciche marzenie z dawnych lat. Myślę, że mimo wszystko mogę być zadowolony ze swojego występu - powiedział Bieszczad.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?