Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spielberg i Malick na linii ognia

Q
Najpierw była książka - wydana w 1962 roku: "Cienka czerwona linia" - Jamesa Jonesa, który traktował ją jako kontynuację swojej wcześniejszej powieści "Stąd do wieczności". Potem był film Andrew Martona - zrealizowana w 1964 roku w Hiszpanii tania produkcja, w której z prozy Jonesa ostał się tylko jeden wątek. W 1988 kolejny film chciał nakręcić Terrence Malick, ale nie zdołał zebrać odpowiednich funduszy. Sprzymierzeńca znalazł dopiero 10 lat później. Okazał się nim... "Szeregowiec Ryan"; producenci uznali, że konfrontację dwóch filmów o tematyce wojennej będzie można zamienić w sukces komercyjny i artystyczny. Nie pomylili się. Film Spielberga dostał jedenaście nominacji do Oscara, a film Malicka zebrał ich siedem.

Na razie 11:7 dla twórcy "Szeregowca Ryana"

"Cienka czerwona linia" opowiada o losach amerykańskich żołnierzy, którzy od jesieni 1942 do lutego 1943 roku walczyli o Guadalcanal - największą z archipelagu wysp Salomona. Ich zwycięstwo zakończyło panowanie Japończyków na Pacyfiku, ale zostało okupione bardzo krwawą ofiarą.
Terrence Malick wprawdzie zrealizował tylko dwa filmy - "Badlands" i "Niebiańskie dni" - ale zapewniły mu one trwałe miejsce w historii kina. "Cienką czerwoną linię" nakręcił po dwudziestu latach milczenia jako reżyser. O role w jego nowym filmie zabiegało mnóstwo wziętych amerykańskich aktorów, którzy gotowi byli zagrać u Malicka choćby jeden epizod. W "Cienkiej czerwonej linii" w mniejszych rolach oglądamy więc m.in. George’a Clooneya (słynny doktor Ross w serialu "Ostry dyżur") i Johna Travoltę. Sierżanta Welsha gra Sean Penn, podpułkownika Talla - Nick Nolte, a sierżanta Kecka - Woody Harrleson.
Zdjęcia i scenografię Malick oddał w ręce twórców, z którymi współpracował przy realizacji swoich dwóch poprzednich filmów. Kamerę powierzył Johnowi Tollowi, zdobywcy Oscarów za "Wichry namiętności" i "Braveheart", a zadanie wykreowania świata bohaterów powieści Jonesa postawił przed Jackiem Fiskiem.
- Kiedy usłyszałem, że Terry przygotowuje kolejny film, poczułem ukłucie zazdrości już na samą myśl, że projektowanie scenografii może zostać powierzone komuś innemu - opowiada Fisk. - Wysłałem mu więc faks, w którym zapewniłem go, że już w pełni doszedłem do siebie po "Niebiańskich dniach" i z przyjemnością stanę z nim na planie.
Przed ekipą scenografa stanęło bardzo trudne zadanie. Guadalcanal nie ma zaplecza, które pozwoliłoby na pracę setek ludzi, więc zdecydowano się na kręcenie większości zdjęć w Australii. Okazało się jednak, że malownicze, porośnięte trawą pola Queensland są pełne pułapek, jakich realizatorzy nie wzięli pod uwagę w swoich planach. - Cały czas musieliśmy uważać, żeby pasące się w pobliżu krowy nie znalazły się w kadrze i nie zjadły naszej trawy - mówi John Fisk. - Na filmie walka toczy się niemal wyłącznie w gęstej i wysokiej trawie, więc musieliśmy ją odświeżać i pielęgnować przez cały czas zdjęć, które trwały pięć miesięcy. Nauczyliśmy się ją mnożyć i przesadzać. Dokonywaliśmy cudów, byle tylko rosła jak najdłużej.
Choć w zdjęciach, realizowanych w Australii, wzięła udział grupa Melanezyjczyków z wysp Salomona, realizatorzy szybko zdali sobie sprawę, że to nie wystarczy, aby wnieść do filmu potrzebny realizm. Kilka kluczowych scen postanowiono zatem nakręcić w najtrudniej dostępnych zakątkach Guadalcanal, które wyglądają tak, jak w czasach II wojny. Malickowi zależało, aby wydobyć kontrast pomiędzy brutalnością wojny a niezwykłym spokojem, w jakim żyją mieszkańcy wysp Salomona. Zdjęcia z udziałem aktorów nakręcono w autentycznej wiosce melanezyjskiej, a zatem konfrontacja dwóch różnych kultur jest w filmie jak najbardziej autentyczna.
(Q)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski