Mam sąsiada, który co jakiś czas zaopatruje wszystkich krewnych i znajomych w książki. Nie kupuje ich w księgarni ani w antykwariacie, tylko wybiera z wyrzucanej makulatury, gdzie znaleźć można prawdziwe perełki wydawnicze, pozycje, o które 30-40 lat temu toczono boje, kupowano na podstawie talonów albo po wielkiej znajomości.
Były w domu od pokoleń, ale teraz i tak nie ma czasu na czytanie, więc lądują na śmietniku. Młode pokolenie nie ma wpojonego takiego szacunku dla książek. Pewnie dlatego, że papierowe wydania łatwo zastąpić e-książką, a prawdziwą kupić można nie tylko w księgarniach, ale kioskach, supermarketach, na straganach i w internecie. To się nazywa zbłądzić pod strzechy...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!