Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spokojnie, to demokracja

Paweł Kowal
Problem z konfliktem sejmowym na obecnym etapie polega na tym, że w istocie nie jest on tak groźny i napięty jak wymalowali go komentatorzy.

Ludzie odczuwają dysonans: z jednej strony słyszą „koniec demokracji”, z drugiej widzą, że posłowie jednak ze sobą rozmawiają, umawiają się, przesuwają terminy. Doprawdy trudno dowodzić, że jest koniec świata i pucz, skoro w czasie jego największego natężenia uczestnicy życia politycznego począwszy od prezydenta spędzają czas na nartach czy innych wyprawach. Nawet część biskupów zwykle nieulegających emocjom dała sobie wmówić, że jest koniec świata i poświęciła pasterkowe kazania bieżącej polityce.

Największe zagrożenie płynące z konfliktu nie czai się w dzisiejszych wydarzeniach, ale ma charakter strategiczny. Chodzi o dwa elementy. Po pierwsze, że jeszcze więcej Polaków będzie uważało, że „politycy są niepoważni”. Ludzie najczęściej, z wyjątkiem absolutnych fascynatów nie mają czasu na śledzenie każdego ruchu w skądinąd fascynujących sejmowych szachach.

Przez media przedzierają się tylko dwie emocje: koniec demokracji i ogólne wrażenie zamętu, braku stabilizacji. To dlatego kluczowe znaczenie ma długość trwania konfliktu i wyjaśnianie opinii publicznej znaczenia tego, co się dzieje. Obstrukcja parlamentarna jest jak umiarkowanie groźna, ale dokuczliwa (szczególnie dla większości parlamentarnej) choroba.

Gdy jednak zdarza się zbyt często lub trwa zbyt długo, zaczyna się problem - ale dopiero wtedy. Politycy powinni próbować ją rozwiązać, a sposób rozwiązywania w Polsce jest jak na razie parlamentarny. Znowu: ostre słowa, przytyki i przesada, typu ogłaszanie, że to był pucz, podobnie jak blokowanie sali i demonstracje to część demokratycznej normy.

Inna kwestia, co komu służy: tu już poszczególne strony sporu: obóz władzy, PO i inne partie opozycji same muszą oceniać, jakie reakcje są dla nich najbardziej efektywne, a nie tylko efektowne. Mają najlepsze wyczucie swoich elektoratów i starają się jeszcze na konflikcie coś ugrać. To też mieści się w standardach demokracji.

Drugie strategiczne zagrożenie polega na tym, że ludzie zaczną nabierać przekonania, że nie tylko w Polsce politycy demokratyczni są „bez sensu”, ale że to demokracja doprowadziła do takich wynaturzeń. Trzecie, moim zdaniem najgorsze - to tryb uchwalania budżetu.

Do opinii publicznej idzie sygnał niedbałości prawnej w ważnej, finansowej sprawie. A ludziska wiedzą, ile czasem trzeba zapłacić za błąd formalny w zeznaniu podatkowym czy akcie notarialnym. Z punktu widzenia obywateli to wygląda teraz tak, że wszędzie trzeba być skrupulatnym z wyjątkiem najważniejszej ustawy w roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski