Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spór o prawo do łapania

ŁUKASZ GRZYMALSKI
W Krakowie organizacje społeczne nie mogą sterylizować bezdomnych kotów ani szukać im domu. Mogą jedynie dokarmiać. FOT. INGIMAGE
W Krakowie organizacje społeczne nie mogą sterylizować bezdomnych kotów ani szukać im domu. Mogą jedynie dokarmiać. FOT. INGIMAGE
Grupy, które w Krakowie zajmują się wolno żyjącymi czworonogami, narzekają na urzędową interpretację ustawy o ochronie zwierząt. Przepis, według oficjalnej wykładni, ogranicza możliwość pomagania bezdomnym kotom.

W Krakowie organizacje społeczne nie mogą sterylizować bezdomnych kotów ani szukać im domu. Mogą jedynie dokarmiać. FOT. INGIMAGE

PRZEPISY. Czy organizacji, która nie prowadzi schroniska, wolno zabrać z ulicy rannego kota?

Urzędnicy z Wydziału Kształtowania Środowiska Urzędu Miasta Krakowa (UMK) stoją na stanowisku, że odławianiu zwierzaków z ulic musi towarzyszyć zapewnienie im miejsc w azylu. Komplikuje to działalność tym organizacjom społecznym, które nie prowadzą schronisk. W przeszłości mogły zabrać zwierzę z ulicy, wyleczyć, wysterylizować, wypuścić. Obecnie takie postępowanie jest wykluczone. Jeżeli zwierzak zostanie odłowiony, musi trafić do schroniska. Ma tam pozostać do momentu, gdy pojawi się możliwość adopcji.

Tak zinterpretowane przepisy nie tylko mogą zahamować program sterylizacji kotów wolno żyjących. Obrońcy praw zwierząt zwracają uwagę, iż zakaz odławiania komplikuje udzielanie pomocy chorym czy rannym osobnikom. W stanowisku Fundacji "Alarmowy Fundusz Nadziei na Życie" czytamy, że przepisy będą zmuszały przedstawicieli organizacji do bezczynnego przyglądania się cierpieniu czworonogów, które uległy wypadkom na drodze. Poturbowanego zwierzaka nie można wszak - w świetle przepisów - zabrać z jezdni. To byłoby odłowienie, a prawo do takiej interwencji jest zarezerwowane tylko dla prowadzących schroniska.

Joanna Wydrych z krakowskiej Fundacji "Czarna Owca Pana Kota" zwraca uwagę na to, iż nawet samo utrudnianie sterylizacji poważnie zaszkodzi interesom zwierząt i ludzi. - Stanowisko urzędu jest nie tylko krótkowzroczne i generujące duże koszty społeczne, ale również niehumanitarne. Pomysł uważam za kuriozalny i niebezpieczny. Efektem takiego stanowiska władz miasta będzie gwałtowny wzrost populacji bezdomnych kotów, a także drastyczny wzrost przemocy wobec nich - komentuje aktywistka. - Ustawa jest nieprecyzyjna, daje szerokie pole do interpretacji. W Krakowie została tak zinterpretowana, że organizacje społeczne nie mogą sterylizować bezdomnych kotów czy szukać im domów. Mogą jedynie dokarmiać. Inne działania zostały scedowane na krakowskie schronisko, które już w tym momencie jest dramatycznie przepełnione - dodaje.

Jak zauważa przedstawicielka "Czarnej Owcy", poza Krakowem ustawa jest interpretowana inaczej. - Na przykład w Warszawie nic się nie zmieniło - mówi.

- Taka (jak w Krakowie - przyp. red.) interpretacja jest sprzeczna z dobrem zwierząt. Przepisy mają być stosowane w zgodzie z intencjami prawodawcy, a w tym wypadku tak nie jest - komentuje Jadwiga Osuchowa, prezes Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.

Wydział Kształtowania Środowiska UMK w stanowisku z 8 lutego daje do zrozumienia, że urzędowe decyzje w Krakowie nie wynikają ze swobodnej interpretacji przepisów ustawowych. Dyrektor wydziału Ewa Olszowska-Dej stwierdziła, iż sama ustawa wymusza ograniczenie organizacjom społecznym zakresu działań na rzecz wolno żyjących zwierząt. Dyr. Olszowska-Dej dodaje, że potrzebna jest zmiana przepisów ustawowych.

Podobne stanowisko zajmuje Katarzyna Śliwa-Łobacz z mazowieckiej Fundacji na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt "Mondo Cane". Działaczka ta jest konsultantem Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt i obserwuje proces przygotowywania regulacji prawnych na szczeblu państwowym.
- Problem nie polega na błędnej interpretacji znowelizowanej ustawy o ochronie zwierząt, lecz na błędach w tej ustawie. Wykładnia, jaką posługują się między innymi władze w Krakowie, jest prawidłowa. To w tekście ustawy są niefortunne sformułowania, które utrudniają działalność organizacji społecznych. W artykule 11a pojawił się zamknięty katalog czynności, jakie gmina ma podejmować na rzecz zwierząt. Gmina może zrobić tylko tyle i nic więcej. To hamuje lokalne inicjatywy nawet tam, gdzie są chęci i środki. Niepraktyczny jest też ogólny zakaz odławiania tych zwierząt, którym odławiający nie jest stanie zapewnić pobytu w schronisku - stwierdza Katarzyna Śliwa-Łobacz.

Działaczka uważa, że ustawodawca miał dobre intencje. Twórcy prawa chcieli zabezpieczyć zwierzaki przed niepewnym losem. Jednak nie przewidziano wszystkich skutków, jakie będzie miało wprowadzenie takiej ustawy. - Nie chodziło im o to, by utrudniać leczenie czy sterylizację. Zapis miał chronić przed odławianiem donikąd, bo wcześniej hycel przyjeżdżał i pies znikał. Okazało się jednak, że ten fragment ustawy blokuje ważne działania na rzecz wolno żyjących czworonogów - wyjaśnia Katarzyna Śliwa-Łobacz.

Przedstawicielka "Mondo Cane" ma nadzieję na szybką nowelizację ustawy. - Jest szansa, że nastąpi to już w tym roku. Artykuł 11a i fragment o zakazie odławiania uzyskają nowe brzmienie, by nie blokowały inicjatyw - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Spór o prawo do łapania - Dziennik Polski

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski