Sporty bez filtra: Mistrzostwa świata, czyli ostatni dzwonek dla Zakopanego

Sukces Pucharu Świata w Wiśle wszystkich rozochocił. Medialnie zreanimowano nawet kosztowną koncepcję organizacji konkursu skoków na stadionie (Narodowym lub Śląskim) i ponoć jesteśmy gotowi pokazać światu, że przeciśniemy się nawet przez takie ucho igielne. Z naszą wrodzoną skłonnością do przesady trudno walczyć, o czym, nawiasem mówiąc, można było przekonać się również w miniony weekend. W TVP wiślańska impreza była komentowana z taką emfazą, jakbyśmy byli świadkami wizyty papieża Franciszka, a nie sportowych zawodów. Skoki na stadionie, idealnie wpisujące się w potrzebę podkreślania naszej wyjątkowości, mają duży potencjał, ale głównie na pozostanie mrzonką. MŚ to też twardy orzech, ale warto próbować.

Zakopane nie jest już jednak naturalnym i oczywistym kandydatem, bo swoje aspiracje mają Wisła i Szczyrk, a dający placet PZN w ostatnich latach ciążył w stronę Beskidu Śląskiego. Na dodatek Wisła właśnie zapewniła sobie prawo organizacji MŚ juniorów w 2021 roku.

Za stolicą Tatr ciągnie się historia czterech porażek w staraniach o MŚ i inwestycyjny uwiąd. To tu przez rok nie da się uruchomić wyremontowanego wyciągu w kompleksie Średniej Krokwi, a przebudowa samej skoczni K-90 od lat jest tylko w planach, podobnie jak stworzenie spełniających wymogi FIS tras biegowych. Ot, paradoks: nie ma miasta w Polsce, które bardziej by się do organizacji MŚ nadawało, a jednocześnie tak unikało wykorzystywania swoich atutów. To może być dla Zakopanego ostatnia szansa, żeby powalczyć o zachowanie statusu najważniejszego zimowego ośrodka w kraju. A przy okazji o MŚ. Żeby to jednak się udało, to najpierw trzeba zadbać o rozwój narciarskiej infrastruktury. Teraz albo nigdy.

Sportowy24.pl w Małopolsce