Dla trenera Jacka Zielińskiego, który musiał wiedzieć, że nie zostanie w Cracovii, choć może po cichu łudził się i czekał na inny finał. Dla prezesa Janusza Filipiaka, który był już od dawna zdecydowany, żeby na Zielińskim postawić krzyżyk, ale przed kamerami niezmąconym tremą głosem zapewniał wszystkich, może ze skrzyżowanymi palcami, że w nowym sezonie nic się nie zmieni. Dla dyrektora Mirosława Mosóra, który na scenę wszedł najpóźniej, ale wspaniale odegrał rolę tego, który jest w klubie nowy, nic nie wie, a plotek nie komentuje.
Tak, dobrze się domyślacie - prędzej uwierzę, że Cracovia z własnej woli zapłaci Tarnovii każdego należnego jej pensa za transfer Bartosza Kapustki do Leicester niż w dymisję szkoleniowca dzień przed rozpoczęciem przygotowań do nowego sezonu. Zobaczycie, „Pasy” będą wyjątkowe dobrze przygotowane na ten „zaskakujący rozwój sytuacji”. Kontrakt z Zielińskim został rozwiązany za porozumieniem stron znacznie wcześniej. Przynajmniej w głowie prezesa. Mosór od początku pracował już dla kogoś innego. Choć chciałbym zobaczyć, jak odgrywa zdziwienie widząc dziś w drzwiach np. Waldemara Fornalika.
Po co był ten cały spektakl - trudno powiedzieć. Jedyna rozsądna odpowiedź, która się nasuwa to taka, że sensowna zmiana możliwa była dopiero po sezonie i Filipiak próbował jakoś sterować emocjami w szatni. Żeby przez przypadek piłkarze nie wywinęli mu numeru i nie spadli z ligi. Niewiele brakowało.
A z ogłoszeniem decyzji o rozstaniu z Zielińskim zwlekano tak długo, żeby był mniejszy efekt robienia z gęby cholewy.
Kurtyna. I oklaski?
Follow https://twitter.com/dziennipolskiDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?