Sporty bez filtra: Teorie spiskowe, a sprawa kombinezonu

Nas nie można tak po prostu zdyskwalifikować. Kiedy zdarzają się takie sytuacje jak z Piotrem Żyłą, który w Ruce nie przeszedł kontroli kombinezonu, w najlepszym razie jesteśmy gotowi to uznać za przejaw złej woli, dużo chętniej zaś za celowe oszustwo i wymierzony w nas spisek. Te polskie obsesje, ochoczo podsycane przez dziennikarzy, nie wymagają głębokiej psychoanalizy. To miks poczucia niższości i krzywdy, wywiedzionego prosto z PRL - i przekazywanego w genach - przekonania, że machinacje są czymś powszechnym oraz dzisiejszej uporczywej narracji o szkalowaniu Polski.

Wrogowie ojczyzny czają się wszędzie, nawet na szczycie narciarskiej skoczni. Gdyby to były igrzyska, ani chybi wyprowadziliśmy z tego wniosek, że to intryga uknuta osobiście przez Jean-Claude’a Junckera i Fransa Timmermansa, byle tylko zagrać nam na nosie. Ale że był to jedynie Puchar Świata, toteż zasięg podejrzeń nie sięgnął brukselskich elit, jeno knujących przeciw nam podłych Norwegów. Zdradziło ich nazwisko kontrolera: Morten Solem. Muszą mieć też pieńku z Amerykanami, bo w ten weekend Norweg zdyskwalifikował również Michaela Glasdera, tyle że w USA usłyszała o tym tylko jego rodzina. My dopisaliśmy to zdarzenie do rachunku narodowych krzywd. Szkoda jedynie, że NIKT nie zadał pytania, czy przez przypadek to nie my próbowaliśmy coś - nomen omen - pokombinować ze sprzętem i przemycić przez punkt kontrolny. Fakt, że Żyła potem skakał w tym samym stroju niczego nie zmienia. Mała przeróbka to kwestia chwili, ścieg obrzucany to nie filozofia.

Jest dla nas jednak nadzieja, bo - na szczęście - polscy skoczkowie wolni są od owych paranoi. Skok z urojonego świata równych i równiejszych do normalności mają już dawno za sobą. Czas na nas.

Sportowy24.pl w Małopolsce

- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU