Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sposób na zimę

Redakcja
Zima najkorzystniej prezentuje się przez okno. Niestety okoliczności życiowe zmuszają nas do wychodzenia na zewnątrz i stawiania czoła arktycznym żywiołom. W sensie przenośnym oczywiście, bo jedyną częścią ciała, którą konfrontujemy z niskimi temperaturami jest nos. Też zresztą do pewnym granic, bowiem pogoda niekiedy taka, że ani nosa wyściubić.

Kraków Jana Rogóża

A jeśli już wyściubiamy to w rynsztunku adekwatnym do aury, a zatem - czapki, rękawiczki, ciepłe gatki i nauszniki. Choć te ostatnie, zauważyłem, nie są specjalnie lubiane, większość z nas uszy ma odsłonięte, ba, nawet je nadstawia (a mój fryzjer, oryginał zresztą, także uszami strzyże).

Dawne kroniki milczą o nausznikach. Ani w literaturze antycznej, ani później nie znajdujemy o nich wzmianki; a jeśli, to raczej o elemencie zbroi, a nie o ochraniaczach przed zimnem. Nauszniki zimowe są pomysłem XIX-wiecznym, kiedy moda zaczęła generalnie skracać ubiory i odsłaniać coraz więcej z sylwetki. Dawniej ludzie chadzali zakutani w futra i wielkie futrzane czapy chroniące głowę. Cylinder, melonik, kapelusz bardziej pasują do palta, są poręczniejsze w cywilizacji wielkomiejskiej ale uszom ochrony nie zapewniają. Wypadało zatem coś wynaleźć.

"Dalibóg, świetny pomysł - głosi reklama w dzienniku "Naprzód" - bo dotychczas zawsze miałem kłopot z uszami jak Ty, natomiast obecnie nic mi się stać nie może. Uszy moje są zawsze ciepłe, a to dzięki uszochronom, które dadzą się łatwo przyczepić i są odpowiednie do każdej głowy. Są stokroć lepsze i praktyczniejsze niż inne wynalazki i jak widzisz nie przeszkadzają mi w mowie ani w słuchu. Więc idź za mojej przykładem i ślej koron 1.50 znaczkami pocztowemi by je otrzymać."

Kupiwszy uszochrony mamy uszy - tj. problem z ich odmrożeniem - z głowy. Zajmijmy się zatem drugim biegunem naszego ciała - odnóżami, równie wrażliwymi na niskie temperatury. Możemy uchronić je przed zmarznięciem wkładając ciepłe długie gatki, zwane jegerami. Tak potocznie od schyłku XIX wieku określano długie sięgające kostek kalesony, które dziś zastąpione zostały rajstopami. Ściślej jednak jegery to był bardzo modny, rzekomo zbawienny dla zdrowia, ubiór z wełny okrywający całe ciało, a noszony niezależnie od pory roku. Jego pomysłodawcą był Gustaw Jaeger, niemiecki lekarz i higienista, privatdozent anatomii porównawczej na uniwersytecie wiedeńskim, potem założyciel i pierwszy dyrektor wiedeńskiego zoo, a następnie kierownik katedry antropologii na politechnice w Stuttgarcie. Jaeger był postacią nietuzinkową, badaczem o rozległych zainteresowaniach, ale niestety - musimy to z żalem stwierdzić - wnioski jakie wysnuwał ze swych doświadczeń i obserwacji kwalifikują go raczej do panopticum osobliwości niż do panteonu dobroczyńców ludzkości. Niemniej w swoim czasie zyskał niezwykły rozgłos, uznanie i liczne grono bezkrytycznych wielbicieli. Trudno tu streszczać jego poglądy, zacytujmy tylko krótką recenzję zamieszczoną w prasie w kwietniu 1886 r.: "Wiele doświadczeń Jaegera ma rzeczywistą wartość naukową, lecz o tyle jedynie, o ile nie wchodzą w zakres higieny, o której stuttgarcki profesor wyrobił sobie dziwaczne pojęcia. Nie można mu zarzucić złej wiary, lecz jak wielu twórców nowych teorii jest zaślepionym i nie da się przekonać żadnymi argumentami."

Jaeger na podstawie badań w szkołach i w wojsku doszedł do wniosku, skądinąd słusznego, iż gimnastyka sprzyja zdrowiu. Podczas ćwiczeń człowiek się poci, traci wodę, ale potem jest zdrowszy i odporniejszy. Zatem - im mniej wody w organizmie tym zdrowiej. Ta konkluzja, z naukowego puntu widzenia, całkowicie niedorzeczna i nieuprawniona, była już oryginalnym pomysłem Jaegera. Dla zdrowia i higieny należy więc wodę z siebie odparowywać; a najłatwiej upora się z tym zadaniem ciało odziane w wełnę. Profesor testował to na sobie - doświadczalnie stwierdził, iż tylko wełniany trykot daje pożądany efekt. Żaden len, bawełna czy - uchowaj Boże - jedwab. Wmawiał te rewelacje ludziom z tak niezachwianym przekonaniem, podlewając nadto sosem metafizyki, iż został uznany przez wielu za proroka nowej medycyny naturalnej, a blisko dziesięć towarzystw naukowych uznało za zaszczyt, iż zechciał przyjąć ich członkostwo. "Jaegeryanizm" szerzył się jak zaraza, wełniana obcisła odzież do chadzania za dnia, jak i do spania, sprzedawała się niczym świeże bułeczki. Także w Krakowie. Rychło jednak prozaiczne doświadczenie praktyczne dowiodło, iż noszenie wełnianych wdzianek stuttgarckiego profesora nie ma żadnego wpływu na stan zdrowia. Może tylko o tyle, iż wełniane ciepłe gatki zimową porą mogą uchronić przed zaziębieniem. I w tymże celu zaczęto je nosić, pozostawiając tylko dawną nazwę od nazwiska pomysłodawcy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski