Wybitny współczesny scenograf i malarz Myron Kyprian, fot. JURIJ SMIRNOW
JURIJ SMIRNOW
Myron Kyprian urodził się w 1930 roku w Winnikach koło Lwowa. W latach 1948–52 studiował we Lwowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Od 1954 roku był głównym scenografem Teatru Lalek, zaś od 1957 roku – głównym scenografem Teatru im. Marii Zańkowieckiej. W tym teatrze pracuje do dziś, czyli już ponad 50 lat. Można śmiało stwierdzić, że twórczy wizerunek teatru został sformowany przy bezpośrednim udziale pana Myrona. W jego dorobku twórczym – setki spektakli. Aktywnie współpracował i z innymi scenami, m.in. z kijowskim teatrem im. Iwana Franki. W 1978 r. został odznaczony Narodową premią Ukrainy im Tarasa Szewczenki. Był inicjatorem organizacji muzeum teatru im. Zańkowieckiej. Również z jego inicjatywy w gmachu teatru ustawiono tablicę pamiątkową upamiętniającą Stanisława hrabiego Skarbka, który był w XIX wieku fundatorem gmachu teatru dla miasta Lwowa.
Myron Kyprian jest niezwykle ciekawą osobistością, przedstawicielem tej niestety nielicznej inteligencji galicyjskiej, która w nasze dni prezentuje wysokie wartości duchowe i kulturalne, która jest ogniwem, łączącym czas obecny z historią. Dla tych ludzi honor i uczciwość nie są pustym dźwiękiem. Wysoka kultura osobista łączy się w nim ze zrozumieniem tradycji galicyjskiej, wielonarodowościowej, wieloobrzędowej kultury naszego kraju, tolerancją i poważaniem kultury innych narodów. Jak i większość przedstawicieli przedwojennej inteligencji galicyjskiej, Kyprian ma w swoi rodowodzie Ukraińców, Polaków, Austriaków, jest bliżej, lub dalej spokrewniony prawie ze wszystkimi znanymi rodami galicyjskimi. Utrzymuje bliskie kontakty z nimi, gdzie by nie rzucił ich los: do Polski, Hiszpanii, Francji i Anglii.
W nowej książce Myron Kyprian podaje setki nazwisk znanych ludzi, swoich krewnych oraz wybitnych przedstawicieli kultury i sztuki, z którymi współpracował, czy po prostu utrzymuje przyjacielskie stosunki. Jest wśród nich Barbara Czartoryska z Warszawy, rodzina Makowieckich z Hiszpanii, Jan Skarbek z Londynu, Maria i Wiridiana Rej z Francji etc.
Jako scenograf, Kyprian współpracował z pisarzami tej miary co Oleś Gonczar i Aleksander Kornijczuk. Obydwaj klasycy literatury ukraińskiej bardzo cenili jego scenografie napisane do ich dzieł. Na przykład, Kornijczuk w 1969 roku sprezentował Kyprianowi swój autorski tekst sztuki „Pamięć serca” z taką dedykacją: „Drogiemu przyjacielowi Myronowi – człowiekowi wielkiego serca i wielkiego talentu”. Sam Kyprian dobrze rozumie odpowiedzialność współczesnej inteligencji za losy Ukrainy, naszego miasta, naszej kultury. On też rozumie, że bardzo często nikt w rządzie nie chce słuchać tych ludzi i że pieniądze znaczą więcej niż sumienie. Nie zważając na swoje osiemdziesiąt lat i gorzkie doświadczenia z dawnych lat, był i pozostaje idealistą, który wierzy w prawdę, sztukę i uczciwość ludzi... Do potwierdzenia tych myśli pozwolę sobie na przytoczenie kilku cytatów z jego nowej książki.
„Urodziłem się i dorastałem, – pisze Kyprian, – w arystokratycznej rodzinie z wielowiekowymi tradycjami. Przodkowie całe swoje życie poświęcili wysokim postępowym ideom równouprawnienia i w przekonaniu o godności ludzkiej, nie zważając na pochodzenie socjalne i narodowość...
Arystokracja – to w pierwszej kolejności wychowanie kolejnych pokoleń i szerokie poglądy, wielka skala myślenia... Na całym świecie nie było tak wysoko oświeconej i szlachetnej arystokracji jak polska, która bardzo mocno trzymała się powiązań rodzinnych... W tradycyjnych domach szlacheckich wielkie znaczenie w formowaniu przyjacielskich, dobrych stosunków miały koligacje rodzinne, poziom wzajemnego zrozumienia i poszanowania. Na przykład, moja prababka miała cztery siostry i czterech braci. Każdy z nich założył rodzinę, miał dzieci... Często tacy dalecy krewni są dla mnie bliżsi niż rodzeni bracia i siostry. Dla tego, odwiedzając ich we Francji, Anglii lub Hiszpanii, wspominając przeszłość mówimy, że stara pańska Galicja była jedną rodziną... Nic dziwnego też w tym, że w Austrii i przed wybuchem II wojny światowej prawie wszystka inteligencja galicyjska pochodziła z rodzin mieszczańskich. Małżeństwa Polaków z Ukrainkami, Niemcami, Żydami były zjawiskiem zwykłym, codziennym. Ważniejszą była nie narodowość, ale siła potrzeb intelektualnych. Ceniono rozum, uczciwość, ale też dość często i majątek. Trzeba też przypomnieć, że kiedy w rodzinie ojciec był rzymskim katolikiem, zaś matka – grekokatoliczką, to synów wychowywano i chrzczono w obrządku ojca, córki zaś – w obrządku matki.
Moja matka pochodziła z rodziny Winiarskich. Jej ojciec, a mój dziadek, Roman Winiarski, był żonaty z Marią Horodyską, a pochodził z polskiej szlachty z Mazowsza. Wszyscy mieli wielki talent artystyczny, lecz los skierował ich zainteresowania w innym kierunku, w końcu, żyjąc w „Habsburskiej atmosferze” przepili wielkie majątki i sami z uśmiechem mówili, że mając rodowy herb „Trąby” – wszystko u nich wyleciało w trąbę”.
Z Myronem Kyprianem spotkałem się w jego gabinecie, w gmachu skarbkowskim. Zabytkowe meble, stosy książek, obrazy, projekty scenografii i kostiumów, popiersia aktorów i reżyserów teatralnych. Jest to jakby dalszy ciąg muzeum teatralnego, które powstało z jego inicjatywy i przy jego bezpośrednim udziale. Artysta stale pracuje twórczo i do tego bardzo intensywnie. Scenografia do nowych przedstawień teatralnych i twórczość malarska zajmuje całe jego życie. Nie jest on pogrążony tylko we wspomnieniach o dawnych czasach, pisanie wspomnień czy układanie drzew genealogicznych swojej i spokrewnionych rodzin. Jest zaangażowany i to bardzo aktywnie, w życie teatru i naszego miasta.
„Najbardziej niepokoją mnie katastrofy, wojny, które niosą ze sobą ogromne ofiary, śmierć niewinnych osób. Dziś wielu młodych ludzi nie rozumie tych przeżyć, przez które przeszło moje pokolenie, które pamięta wojnę. Dla tego w mojej książce wspominam nazwiska setek znajomych i krewnych, którzy zginęli podczas tej przerażającej wojny. Wspominam również ogromne zniszczenia dorobku materialnego i kulturowego całych pokoleń. W każdym razie, w nasze czasy nie można dopuścić do żadnej wojny, żadnego przelewu krwi. Również w latach powojennych w sposób barbarzyński rujnowano wspaniałe dzieła architektury – wiejskie pałace, dwory szlacheckie, kościoły, klasztory. A te, które ocalały zaniedbano, przystosowano na różne sierocińce, domy kultury, ale nie odnawiane, nie remontowane, często doprowadzone do ruiny, rozsypywały się. W nasze dni jest nowe zagrożenie. Nowocześni dorobkiewicze, bogaci ludzie chcą kupić takie pałace, zamki przebudować je na swój gust, zniszczyć to, co jeszcze pozostało. Dlatego uważam, iż państwo powinno zwrócić uwagę na ten problem i znaleźć pieniądze na ochronę zabytków architektury i kultury. Od lat maluję stare zamki, pałace, rezydencje moich krewnych, bliskich mi ludzi. Maluję te, które pozostały i te, które są zniszczone. Ostatnie – na podstawie starych zdjęć. Tak powstał cały cykl moich prac, jak to widok pałacu Horodyskich w Krogulcu, pałacu Turno w Żabińcach, pałacu Anny Dzieduszyckiej-Wolańskiej w Rzepińcach, pałacu Szeptyckich w Pryłbycach, pałacu Makowieckich-Horodyskich w Kolędzianach, pałacu Stanisławy Deskur w Kacmazowie, Pałacu Horodyskich w Trybuchowcach itd. Maluję też portrety ich dawnych właścicieli i współczesnych przedstawicieli tych rodów, rozrzuconych po całym świecie. W pałacach, które przeżyły katastrofę wojny, władzy radzieckiej, powinny być muzea, szkoły, biblioteki, instytucje kulturalne, ale państwowe i opieka państwa powinna być widoczna.
W teatrze za ostatnie lata zrobiłem scenografię do kilku nowych spektakli. Między innymi do: „Ostatniego Hreczkosieja” i „Kryzysu” Ogorodnyka, „Niewolnika” Kropiwnyćkiego, czy „Swatania na Gonczarówce” Kwitky-Osnowianenki etc. Niestety już od kilku lat na afiszu teatru nie ma spektakli autorów polskich. Są spektakle rosyjskie, francuskie, niemieckie, ale polskich nie ma. Myślę o tym i proponuję dyrekcji teatru pewne dramaty klasyki polskiej. Mam nadzieję, że uda się przekonać kierownika artystycznego teatru Fedora Stryguna, że jest to potrzebą czasu. Jestem od lat orędownikiem powstania muzeum teatralnego we Lwowie. Miasto ma ogromne tradycje teatralne, które trzeba pokazać ludziom, uratować od zapomnienia. Na ten temat rozmawiam już od lat z władzami miasta i województwa lwowskiego. Moje propozycje podtrzymują przedstawiciele inteligencji Iwowskiej, muzealnicy: na przykład, Borys Woźnicki – dyrektor Iwowskiej galerii sztuki. Niestety tak często zmieniają się władze miasta i województwa, że nic nie udaje się doprowadzić do końca. Obiecał załatwić tą sprawę jeszcze Szpicer, później Kujbida... Tydzień temu rozmawiałem na ten temat z gubernatorem Cymbalukiem. Umówiliśmy się na spotkanie, był bardzo przychylny do moich propozycji, ale znów nowość – mamy już nowego gubernatora i rozmowy trzeba rozpoczynać od nowa. Myślę o siedzibie muzeum teatru w pałacu hrabiów Bielskich przy ul. Kopernika lub w pałacu hrabiów Siemieńskich-Lewickich przy ul. Piekarskiej. Ten pałac ginie, wspaniały zabytek architektury! Trzeba zbudować nową szkołę dla dzieci, które teraz tam się uczą, zaś pałac kapitalnie wyremontować, odrestaurować i zorganizować tam wystawę muzealną. Było by to wspaniałe rozwiązanie na korzyść miasta, wszystkich zainteresowanych osób, w tym i dzieci, którym w zaniedbanym pałacu też nie jest dobrze”.
W tej chwili zawitały do Myrona Kypriana dwie sympatyczne aktorki – Lesia Humenećka i Daria Zalizna. Przyszły obie prosić głównego scenografa teatru o jego nową książkę. Z autografem oczywiście. Szczere słowa uznania i zachwytu talentem artysty, jak najbardziej wyrażają stosunek zespołu teatru do swego zasłużonego weterana. Zrobiliśmy zdjęcia na pamiątkę i kontynuowaliśmy rozmowę.
„Gubernator Cymbaluk był u nas w teatrze. Kwestia kapitalnego remontu gmachu teatralnego i los zespołu podczas tego remontu są bardzo ważne nie tylko dla nas, ale dla całego Lwowa. Było kilka różnych propozycji, ale moje zdanie jest takie: gmach trzeba remontować, ale zespół powinien grać na tej scenie. Nie może być mowy o występach w jakimś innym miejscu i zamknięciu gmachu teatralnego na remont na siedem lub dziesięć lat. Trzeba z głową, bardzo oszczędnie wykorzystywać pieniądze, które dostajemy na remont, ale robić trzeba kapitalnie, solidnie.
Uważam też, że nikt nigdzie nie znajdzie możliwości zwolnić od mieszkańców wszystkich pomieszczeń tego gmachu, udostępnić każdej rodzinie nowe mieszkanie. Rozmowy na ten temat są zbudowaniem na piasku. Pomieszczenia, które obecnie ma w swym posiadaniu teatr praktycznie nam wystarczają. Nie odczuwamy potrzeby rozszerzenia, no może na jedną – dwie sale dla prób. Też nie podtrzymuję rozmów o budowie we Lwowie nowego gmachu teatralnego. Wszystko to nie jest sprawą realną i nie warto o tym nawet mówić i zawracać głowę. Również rozmowy o prywatnych inwestorach – nie są dobrym rozwiązaniem. Jeśli ktoś da nam pieniądze i to wielkie pieniądze, to zechce coś w zamian. A to nie odpowiada intencjom i potrzebom Państwowego Teatru. Nie jesteśmy prywatną firmą. Dlatego to też są tylko rozmowy. Nie trzeba dyskutować na fantastyczne tematy, trzeba robić konkretne sprawy, potrzebne dla całego zespołu, całego miasta, naszych widzów”.
Oglądamy raz jeszcze z autorem nowa książkę. Bardzo solidna praca. Zwracam uwagę nie tylko na tekst, ale też na ilustracje. W tej monografii jest 328 stron, zaś 270 z nich to ilustracje. Myron Kyprian przedstawił czytelnikom całą swą twórczość – od młodych lat do dnia dzisiejszego. Oczywiście wybrał najlepsze, najbardziej charakterystyczne obrazy i projekty scenografii. Unikatowa książka, która napisał utalentowany autor, artysta, scenograf. Każdy z nas może odkryć jego twórczość dla siebie. Zapraszamy do lektury tej książki i na spektakle teatralne w scenografii Myrona Kypriana na lwowskiej scenie.
Tekst i zdjęcie** JURIJ SMIRNOW **
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?