Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spóźnione cięcie

Redakcja
Mały Adaś skończyłby w tym roku 5 lat. Gdyby przeżył poród. Zdaniem rodziców i chrzanowskiej prokuratury winę za śmierć noworodka ponosi lekarka z chrzanowskiego szpitala. W ich opinii - zbyt późno podjęła decyzję o cesarskim cięciu.

Chrzanowska prokuratura oskarżyła lekarkę o błąd w sztuce. Domagała się kary pozbawienia wolności w zawieszeniu i przede wszystkim orzeczenia przez sąd zakazu wykonywania przez nią zawodu. Oświęcimski są uznał kobietę winną, ale zmienił kwalifikację prawną czynu. Nie zakazał jej praktyki lekarskiej, a jedynie skierował na kurs dokształcający z zakresu diagnostyki prenatalnej.
Wyrok nie jest prawomocny. Odwołały się od niego zarówno chrzanowska prokuratura, jak i obrońca oskarżonej. Lekarka normalnie leczy pacjentów - i odbiera porody.
Jeden z skali Apgar
Do tragedii doszło w lipcu 2001 roku. Na porodówkę trafiła młoda kobieta, która miała rodzić po raz pierwszy. Towarzyszył jej mąż, później dojechała matka. Wszyscy bardzo się denerwowali. Jak wynika z materiału dowodowego, ciężarna długo nie mogła urodzić w sposób naturalny. Odeszły jej wody płodowe - zabarwione na zielono! - a przed północą spadło tętno płodu. Wtedy rodzina poprosiła dyżurującą lekarkę o cesarskie cięcie.
Z zeznań poszkodowanych wynika, że "pani doktor nie widziała takiej potrzeby". Była przekonana, iż kobieta może urodzić siłami natury. Sama lekarka tłumaczyła potem w sądzie, że zdenerwowani ojcowie dość często proszą o cesarkę - zanim zajdzie taka potrzeba. Nie była to więc nadzwyczajna sytuacja.
Ostatecznie cesarskie cięcie przeprowadzono, ale po kilku godzinach. Jak wynika z opinii biegłych, na podstawie której prokuratura sporządziła akt oskarżenia, zbyt późne działanie doprowadziło do "wewnątrzmacicznego niedotlenienia z następowym zachłyśnięciem się wodami płodowymi i smółką oraz niewydolności oddechowej u noworodka".
Chłopczyk, który urodził się nad ranem, był w bardzo ciężkim stanie. W skali Apgar uzyskał zaledwie 1 punkt (na dziesięć możliwych). Choć przewieziono go do specjalistycznego szpitala w Krakowie, kilka godzin później zmarł.
Oskarżona
Prokuratura oskarżyła lekarkę o spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, którego następstwem była śmierć dziecka. Domagała się kary 2 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata i 5-letniego zakazu wykonywania zawodu. Sprawa trafiła przed oblicze oświęcimskiej Temidy, albowiem chrzanowski sąd poprosił o wyłączenie ze sprawy w obawie przed posądzeniami o stronniczość. Matka oskarżonej przez trzy kadencje była ławnikiem.
Lekarka nie przyznała się do winy. Twierdziła, że przez cały czas trwania porodu jej postępowanie było prawidłowe. Podkreślała, że jej zdaniem nie było wskazań, by cesarkę przeprowadzić wcześniej.
Oświęcimski sąd nie podzielił jednak tej opinii, choć zmienił kwalifikację prawną czynu - na art. 160 paragraf 2, czyli "narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu". Po przesłuchaniu wielu świadków, w tym personelu medycznego szpitala, zapoznaniu się z obszerną dokumentacją medyczną oraz opiniami biegłych (niektóre były sprzeczne) ogłosił wyrok: uznał lekarkę za "(...) winną tego, że jako lekarz nadzorujący poród tj. osoba odpowiedzialna w sposób szczególny za jego przebieg i bezpieczeństwo oraz zdrowie rodzącej i dziecka, w nocy z 17 na 18 lipca, mimo odejścia zabarwionego poprzedzającego płynu owodniowego oraz występowania od 23.50 wahań tętna płodu, stanowiących deceleracje późne - opóźniając decyzję o cesarskim cięciu - godziła się na przewidywane narażenie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia (...)".
Pani ginekolog została skazana na 2 lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata. Sąd uznał, że okres weryfikacji przyszłego zachowania kobiety powinien trwać dłużej, niż chciał tego prokurator, ponieważ lekarka pokazała, iż zdrowie, a nawet życie ludzkie "nie stanowiły dla niej wartości nadrzędnych".
Kurs zamiast zakazu
Sąd nie orzekł natomiast - wnioskowanego przez prokuraturę - zakazu wykonywania zawodu przez lekarkę. Zamiast tego nakazał, by w ciągu 3 miesięcy od uprawomocnienia się wyroku przeszła ona indywidualny kurs dydaktyczny pogłębiający jej wiedzę z zakresu diagnostyki prenatalnej.
- Domagaliśmy się zakazu wykonywania zawodu inadal będziemy tego żądać, by wykluczyć groźbę podobnych tragedii. Kierując oskarżoną na specjalistyczny kurs, Sąd uznał, że musi się ona dokształcić, awięc jej wiedza jest niepełna. Czy do tego czasu powinna wykonywać swój zawód? Zdaniem prokuratury - nie - przekonuje Elżbieta Jopek, zastępca prokuratora rejonowego w Chrzanowie.
Prokuratura złożyła już apelację. Jej wątpliwości budzi też fakt, że sąd wydał wyrok mimo niepełnej dokumentacji medycznej. Tenże sam sąd w trakcie trwania procesu skierował bowiem do prokuratury zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa polegającego na niszczeniu lub ukrywaniu owej dokumentacji. Z ustaleń sądu wynika, że ostatnie zapisy badania Ktg (wahania tętna płodu) pochodzą z godz. 00.27, choć część świadków zeznała, że były one prowadzone do samego porodu. - Wuzasadnieniu apelacji zarzuciliśmy sądowi obrazę przepisów postępowania karnego, polegającą na braku dążenia do wyczerpujących ustaleń stanu faktycznego poprzez oparcie orzeczenia na niepełnej - zdaniem samego sądu - dokumentacji lekarskiej. Atakże zaniechanie wyczerpującego przesłuchania ordynatora - dodaje prokurator.
Prokuraturze zależy szczególnie na czasowym zakazaniu lekarce wykonywania zawodu. Tej opinii nie podziela sąd. Jak czytamy w uzasadnieniu wyroku, warunkiem orzeczenia takiego zakazu, jest okazanie przez sprawcę, iż dalsze wykonywanie przez niego zawodu zagraża istotnym dobrom chronionym prawem (art. 41. paragraf 1 KK). Sąd uznał, że karanie chrzanowskiej ginekolog w taki sposób wydaje się zbędne, bo od tragicznego zdarzenia upłynęło już 5 lat, a w tym czasie wykonywała ona swoją pracę - niejako za przyzwoleniem prokuratura - który mógł jej tego zakazać.
Sąd wyraził tym większe zdziwienie żądaniami oskarżyciela, że zanim postępowanie znalazło swój finał na wokandzie, było przez prokuraturę dwukrotnie umarzane.
Sprawą zajmie się teraz Sąd Apelacyjny w Krakowie. Oskarżona lekarka (której obrońca także odwołał się od wyroku) nadal pracuje w chrzanowskim szpitalu. Przyjmuje także w prywatnym gabinecie. Do momentu wydania prawomocnego wyroku pozostaje niewinna.
Eliza Jarguz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski