Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawa Marysi

Jan Maria Rokita
Luksus własnego zdania. Trudno o lepszy dowód upadku polskiej polityki niźli „sprawa Marysi”. Marysia – to, jak wiadomo, dziewczynka, która popsuła premierowi jedną z jego propagandowych wycieczek w Polskę.

Najpierw bowiem sprytnie wcieliła się w rolę młodej obywatelki pragnącej pogawędki z Tuskiem, a potem w obecności wszelkich możliwych mediów wyzwała go od „zdrajców”.

W ten sposób Marysia zrujnowała wysiłki piarowców Tuska związane nie tylko z tą jedną wycieczką. Premier bowiem w czasie takich objazdów ma prowadzić (jak zwykł to sam określać ) „serdeczny dialog” z zatroskanymi obywatelami, do czego – i owszem – potrzebni są także obywatele nastawieni krytycznie do jego rządów. Ale co innego wyzywająca Tuska nastolatka!

Jeśli w ogóle piarowcy premiera zakładali, że ktoś mógłby w trakcie takiej wycieczki publicznie znieważać Tuska, to mógłby to być ewentualnie jakiś PiS-owski fanatyk w podeszłym wieku albo wielbicielka ojca Rydzyka w moherowym berecie.

Nic dziwnego, że Marysia wzbudziła zainteresowanie mediów, które polują przecież na takie okazje. Zapewne nie tylko dlatego że po prostu wywołała skandal. Ważniejsze było to, że Marysi udało się strzelić w sedno propagandowej narracji PO, uważającej młodzież za swe naturalne zaplecze. Ale czas sławy Marysi byłby oczywiście krótki, podobnie jak niegdyś czas sławnego przez trzy dni paprykarza od „jak żyć, panie premierze?”. Tym bardziej że retoryka Marysi była mało oryginalna czy raczej po prostu żywcem wzięta ze smoleńskich wieców „Gazety Polskiej”.

Ale wtedy stała się rzecz niesłychana. Premier i jego piarowcy postanowili przechytrzyć media, internautów, ucieszonych PiS-owców i w końcu – o co wydawało się nietrudno – samą Marysię.

Zaplanowano zaskakujący kontrmanewr piarowski Tuska, który ni stąd, ni zowąd zapragnął debaty z uczniami w szkole Marysi, po to tylko aby znienacka – oczywiście na oczach kamer i dziennikarzy – wręczyć rozeźlonej nań dziewczynce bukiet kwiatków i wykazać w ten sposób, że po pierwsze – premier jest miłym człowiekiem, który się nie obraża, a po drugie – że Marysia jest głupiutką panienką, która nie wiedziała do końca, co mówi.

Ta piarowska ustawka skończyła się jednak dla Tuska katastrofą. Marysia nie tylko nie wzięła kwiatków, ale na dodatek oświadczyła, że od zdrajców kwiatków się nie przyjmuje.

Tym razem musiała rozpętać się grubsza chryja. Marysią zajęli się czołowi politycy i dziennikarze, z Leszkiem Millerem i Moniką Olejnik na czele. Prorządowe media uruchomiły dziennikarzy śledczych, aby na Marysię znaleźć „jakiegoś haka”.

Dziewczynka trafiła na okładki prawicowych tygodników jako bohaterka swojego pokolenia. Jej infantylne wyznania polityczne stanęły w samym centrum publicznej debaty. A w prawicowych mediach wszczął się fundamentalny spór o to, czy Marysia jest prawdziwym głosem nowego pokolenia czy ledwie „przypadkową celebrytką”.

Trudno dziwić się mediom, dla których widowiskowa porażka piarowskiej ustawki z udziałem Tuska musiała stać się nie lada gratką. To jednak, co zdumiewa najbardziej w „sprawie Marysi” – to właśnie postępowanie premiera.

W normalnym kraju incydent z nastolatką zostałby zapomniany po trzech dniach, a dla dziewczynki skończyłby się pewnie obniżeniem oceny ze sprawowania za brak szacunku dla dorosłych.

W Polsce jednak strategiczną dla całej polityki „sprawą Marysi” zajął się na serio szef rządu i sztab jego doradców, którzy wymyślili i zaryzykowali infantylną akcję wręczania kwiatków przez premiera niezbyt rozgarniętej, a na pewno nie nazbyt dobrze wychowanej uczennicy.

Przyzwyczailiśmy się do tego, że media z lubością lansują nawet najbardziej infantylnych bohaterów. Ale aż nie chce się wierzyć w to, czym naprawdę zajmuje się premier Donald Tusk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski