Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawa Spišiaka, czyli kamikadze

Redakcja
Im bliżej hokejowego play-off tym w Oświęcimiu coraz bardziej się kotłuje.

Jerzy Zaborski: WIDZIANE Z BOKU

Sprawa zdymisjonowanego nie tak dawno Ladislava Spišiaka, pod wodzą którego Aksam Unia rozpoczynała sezon, od kilku dni wywołuje burzę na forach internetowych, dzieląc środowisko sportowe, czyli zawodników, działaczy i kibiców.

Oliwy do ognia dolało oświadczenie trenera na jednym z portali hokejowych, w którym po imieniu nazwał kontakty z działaczami oraz wytknął z nazwiska zawodników, którzy stawali mu okoniem. W hokejowym światku wszyscy mówią tylko o "sprawie Spišiaka", choć może wielu nie do końca wie o co chodzi. Ważne, żeby się kotłowało, a konkurencja tylko zaciera ręce...

Oświęcimscy działacze znaleźli się w małym potrzasku niczym serialowy inżynier Karwowski, który musiał rozwikłać na kilku płaszczyznach tzw. sprawę Małkiewicza. Jednak w Oświęcimiu nikomu nie jest do śmiechu, bo sytuacja może się wymknąć spod kontroli, choć zapewnienie sobie 3 miejsca przed play-off powinno nieco stonować rozgorączkowanych fanów.

Nie będę przypominał całej sprawy Spišiaka, bo nie to miejsce ani czas. Owszem, zarząd klubu przy jego zwolnieniu zachował się prowincjonalnie. Chodzi o formę, bo etap rozgrywek był mocno zaawansowany, ale to czas pokaże, czy ryzykowny ruch przyniesie korzyści, czy okaże się sportowym samobójstwem.

W Unii wydaje się tylko oświadczenia. Nikogo o nic nie można zapytać, bo w klubie odgrodzili się żelazną kurtyną, obrażając się na prasę, czy prowadząc z nią wręcz cichą wojnę. Niech tam, te znienawidzone pismaki i tak będą robić swoje, czy się to komuś podoba, czy nie.

Zaskoczyła mnie natomiast postawa trenera Spišiaka, który nagle, z oddali, zaczął mieszać w oświęcimskim światku. Miał okazję pożegnania się z kibicami w trakcie meczu Gwiazd PLH, rozegranego w Oświęcimiu, prowadząc drużynę Obcokrajowców i zgotowana owacja powinna go utwierdzić w przekonaniu, że wykonał dobrą pracę. Mógł ową owację odebrać jako policzek widowni dla działaczy i na tym koniec. Na brak pracy nie narzeka, bo już został zaangażowany w słowackim Martinie, a jeśli uważa, że klub nie wywiązał się wobec niego z jakichkolwiek płatności, to niech dochodzi swoim praw w sądzie, jak przed kilkoma laty Słowak Josef Contofalsky, który z dołującą już Unią, bez strategicznego sponsora, zakończył ligę na 7 miejscu.

Tymczasem Spišiak zachował się jak jakaś obrażona primadonna, z dala starając się jeszcze szkodzić. Żali się na hokeistów, ale to trener powinien mieć charyzmę, potrafiąc radzić sobie z problemami, a jeśli tego nie umiał, to zorganizować spotkanie w szerszym gronie, z działaczami, i we własnym środowisku wyprać brudy, a nie teraz wywlekać je na światło dzienne. Zresztą przerzucanie się klubu z trenerem oświadczeniami i opisywanie teraz, że Spišiakowi nie pasowało łóżko i trzeba było je kilka razy wymieniać, czy to, że wulgarnie się do kogoś odniósł, nie ma wiele wspólnego z uzyskanymi przez niego wynikami, a materiały internetowe są doskonałym materiałem dla kabaretów.
Tymczasem ziarno niezgody zasiane przez Spišiaka często trafia na podatny grunt, bo rozgorączkowani kibice obrażają wszystkich, tęskniąc za byłym trenerem. Jest za kim? Były już szkoleniowiec Unii przegrał walkę o Puchar Polski z teoretycznie najsłabszym zespołem turnieju finałowego, zniszczył psychicznie pierwszego bramkarza reprezentacji Polski Krzysztofa Zborowskiego, i nie tylko, który doprowadził Podhale do mistrzostwa. Ciągle tylko żądał wzmocnień, nie potrafiąc wydobyć z zespołu drzemiącej w nim energii oraz zostawił bezład taktyczny, że wszyscy tylko chcieli strzelać gole, zapominając o bronieniu dostępu do bramki.

Podgrzewając atmosferę kibice wcielają się w rolę kamikadze, robiąc niepotrzebny szum wokół klubu, nie potrafiąc wyciągnąć wniosków z przeszłości. Przecież wystarczy wspomnieć sztucznie rozdmuchaną aferę podczas finału z 2005 roku z GKS Tychy, kiedy na kilku oświęcimian rzucono podejrzenie kupczenia meczami. Zrobił się smród i w efekcie Unia przegrała finał z Tychami 0-4 i od tamtego czasu zaczęło się w niej dziać tylko gorzej. W tym roku droga do finału jest daleka i może być on najwyższej szczytem marzeń Unii, ale jeśli w Oświęcimiu nadal będą się grzebać w sprawie Spišiaka, to skorzystają na tym inne kluby, a chyba nie o to chodzi.

Play-off zaczyna się w środę, więc moi drodzy, po co wasze swary głupie. Jeśli nic się nie zmieni, wnet zginiecie w jednej zupie. A wtedy? A to feler, westchnął seler, a Spišiak będzie tylko zacierał ręce...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski