Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Sprzątają" zwierzęta

Redakcja
Na chuście jest psia prośba: "Zabierz mnie do domu" FOT. ARCHIWUM
Na chuście jest psia prośba: "Zabierz mnie do domu" FOT. ARCHIWUM
Białoruskich działaczy gościła krakowska Fundacja Czarna Owca Pana Kota, lokalna organizacja przyjaciół istot żywych. Przyjezdni aktywiści uczestniczyli w projekcie "Od humanitaryzacji do demokracji - wsparcie białoruskich pozarządowych organizacji pro-zwierzęcych", który dofinansowała Fundacja Edukacja dla Demokracji. Goście wzięli udział m.in. w otwartym spotkaniu dla krakowian.

Na chuście jest psia prośba: "Zabierz mnie do domu" FOT. ARCHIWUM

OCHRONA ZWIERZĄT. Aktywiści Egidy, Dobroci i ruchu wolontariackiego gościli w Krakowie. Białorusini opowiadali o brutalnej likwidacji czworonogów w ich kraju.

Mieszkańcy miasta mieli okazję wysłuchać niewesołej opowieści o losie czworonogów u naszych wschodnich sąsiadów. Jak twierdzą obrońcy zwierząt z Białorusi, w ich kraju bezdomne psy i koty traktuje się jako problem z dziedziny gospodarki komunalnej. Aktywiści mówią, że władze próbują "sprzątnąć" bezpańskie zwierzaki przy pomocy strzelb i punktów eutanazji. Pozarządowe organizacje próbują działać na rzecz zwierząt, ale - według przedstawicieli tych grup - prawo wiąże ręce. Białorusini opowiadali o tym, że przepisy wykluczają tworzenie schronisk dla czworonogów.

Paulina Skotnicka z Fundacji Czarna Owca Pana Kota uważa, że białoruskim obrońcom zwierząt należy się uznanie za "ogromną robotę w trudnej sytuacji". O skali trudności za wschodnią granicą Polski opowiadała m.in. Natalia Bilanowa z organizacji Egida, przedstawicielka miasta Mińsk. - Na Białorusi nie tylko rozstrzeliwuje się ludzi, strzela się także do psów. Mam nadzieję, że dożyjemy końca tej sytuacji. Teraz położenie bezdomnych zwierząt jest krytyczne. Giną tysiącami. Nie ma ustawy, która zapewniłaby ochronę. Nie istnieją schroniska. Populację psów reguluje się poprzez odstrzał. Jednak zabija się nie tylko przy użyciu broni. Czworonogi giną od tego, co ma pod ręką rakarz. Za regulowanie populacji odpowiadają służby komunalne. To te, które zajmują się wywozem odpadów. Dla pracowników tych instytucji zwierzęta są jednym z rodzajów śmieci - powiedziała.

Bilanowa twierdzi, że tworzone prawo o ochronie zwierząt jest opiniowane przez specjalistów ds. gospodarki komunalnej i że ustawa będzie pozwalała zabijać. - W konsultacjach brały udział dwie kobiety z organizacji na rzecz zwierząt, ale nikt ich nie słuchał - twierdzi aktywistka.

Bilanowa mówi, że członkowie Egidy próbują walczyć z mińskim punktem uśmiercania zwierząt. Nie mają złudzeń, że taka walka może udać się na prowincji. - To, co się tam dzieje, nie przyśniłoby się nawet w najgorszym koszmarze. W jednej z miejscowości psy były dobijane uderzeniami młotka. Pracownik, który został wyznaczony do uśmiercania zwierząt, nie wytrzymał. Poszedł pić, wlewał w siebie alkohol przez dwa tygodnie - opowiadała działaczka Egidy.

Bilanowa mówi, iż aktywiści z Mińska próbowali stworzyć schronisko dla bezdomnych zwierząt. - W porzuconej ruinie. Byliśmy gotowi sami ją wyremontować - dodaje. - Jednak nie pozwolono nam, co zostało uzasadnione brakiem podstaw prawnych. Białoruskie przepisy nie przewidują istnienia schronisk.

Działaczka informuje, że miłośnicy zwierząt tworzą tajne schronienia w prywatnych budynkach. - Adresy są poufne. Nie chcemy, żeby przyszli przedstawiciele władz. Za zapewnianie zwierzętom miejsca grozi odpowiedzialność administracyjna - twierdzi Bilanowa.

W mieście Homel działa nieformalny ruch wolontariacki. Przedstawicielką jest Swietłana Łappo. - Służby odławiają czworonogi, zabijają je prądem w dniu schwytania. Giną nie tylko zwierzaki, które nie mają właścicieli. To się może stać z każdym zwierzęciem. Często człowiek nie ma szansy uratować swojego pupila - powiadała krakowianom.
Łappo informuje, że w Homlu aktywiści zabierają bezdomne zwierzęta do swoich mieszkań. Jak twierdzi Katia Wowczuk z organizacji Dobroć, nielegalne schroniska w prywatnych lokalach funkcjonują także w Brześciu. - W punktach, które są prowadzone przez słuzby odłowu, szanse na przeżycie mają tylko psy rasowe. Szefowie je sprzedają - dodaje Wowczuk.

Aktywiści z Białorusi uważają, że w Polsce zwierzętom żyje się stosunkowo dobrze. Bilanowa z satysfakcją obserwowała, że koty mają dostęp do wielu piwnic w Krakowie. Białoruskie futrzaki są, według działaczki, pozbawione takiej możliwości. - U nas prawo nakazuje uszczelnić okienka - mówi przedstawicielka Egidy. - Dlatego przyślemy wszystkie nasze koty do Polski - dodaje żartem.

Działacze organizacji obrony zwierząt zaznaczają, iż nie zajmują się tylko psami i kotami. - Występujemy przeciw noszeniu naturalnych futer. Promujemy też wegetarianizm. Nie namawiamy na taki styl odżywania się, ale proponujemy go jako możliwość. Wieszamy budki dla ptaków. Ratowaliśmy sowę, którą personel sklepu zoologicznego trzymał w zbyt małej klatce. Zainteresowaliśmy się warunkami w mińskim delfinarium. Wykupiliśmy konia Wanię, by zapewnić mu lepsze życie. Prowadzimy akcje edukacyjne w szkołach - podaje Bilanowa.

Jak informują aktywiści, organizacje obrońców zwierząt mogą legalnie działać na Białorusi. Nie dostają jednak, według informacji od działaczy, żadnych dotacji. Nie wolno im prowadzić schronisk, ale inna działalność bywa akceptowana przez urzędników. Zezwala się na organizowanie imprez, na akcje informacyjne w miejscach publicznych.

Łukasz Grzymalski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski