Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Srebrna Wojskowa Odznaka Górska dla panów Sławomira i Rafała. Za nimi katorżniczy marsz po Bieszczadach i zmagania na skałce

Halina Gajda
Halina Gajda
fot. www. 1bsp.wp.mil.pl
Dwaj panowie, Sławomir Stec i Rafał Ginalski, zawodowi strażacy z sukcesem zakończyli kwalifikacje do srebrnej Wojskowej Odznaki Górskiej I Batalionu Strzelców Podhalańskich. Taką może się poszczycić mniej niż pięćdziesiąt osób w kraju. Nie ma się co dziwić, bo do zdobycia potrzebne są stalowe nerwy, żelazna kondycja, dużo samozaparcia i mnóstwo, ale to mnóstwo czasu poświęconego na przygotowania.

Zmagania odbywały się pod dwoma hasłami: liny i marsze. Tyle że pod oboma mieści znacznie więcej, niż większość z nas może sobie wyobrazić.

- Linowe zadania? No, było ich kilka - mówi skromnie Sławomir Stec.

Na skałkach trzeba się było wykazać zręcznością kozicy

Zaczyna wyliczać: wspinaczka sportowa, gdy jeden asekuruje, a drugi się wspina, przechodzenie po linach z przepięciami, zakładanie i budowanie stanowisk asekuracyjnych, wychodzenia po zaporęczowanej linie z przepinkami i zjazd, zjazd zespołu na podwójnej linie.

Brzmi skomplikowanie, ale tak dla laika to wszystko, co obaj panowie mieli zrobić na skałkach, wymagało zwinności kozicy. Tym bardziej że odbywało się to na wysokości jakichś 25 metrów. Każdy z zawodników sam wskazuje co najmniej 10-metrowy odcinek, który chce przejść na czas. Tylko w teorii wydaje się, że to nie tak dużo.

- Można odpaść od ściany i zwyczajnie się poobijać - dodaje.

Druga część ani o jotę nie była łatwiejsza. Nawet to, że odbywała się na ziemi, nie miało większego znaczenia i niczego nie ułatwiało. - Marsz oznacza tyle, co przejście 80 kilometrów po Bieszczadach z sumą przewyższeń minimum trzy tysiące metrów - mówi dalej. Dopytuję, ile? Okazało się, że nie przesłyszałam się - 80 kilometrów w trzy dni, przy czym to minimalna długość trasy. W rzeczywistości panowie pokonali jakieś 95 kilometrów.

Do zmagań przystąpiło 36 odważnych. W większości - bo aż 16 - byli to podhalańczycy, było też trzech spadochroniarzy oraz dwóch funkcjonariuszy z Samodzielnego Pododdziału Antyterrorystycznego Policji w Rzeszowie oraz trzech strażaków - dwóch z Gorlic oraz jeden z Kielc. Ci ostatni stanowili jeden zespół. Ostatecznie na mecie stawiło się 24.

Szklanka wody surowo zakazana. Kupowanie też

Panowie - jakby nie patrzeć bohaterowie - do zmagań przygotowywali się przez kilka dobrych tygodni. Tak twardo - przez całe wakacje. Sławek przyznaje się, że niewiele z nich skorzystał. W niemal każdą wolną chwilę pakował plecak i dalej na Zakopane, w Tatry. Rafał to samo - ćwiczyli wspinaczkę i w ogóle poruszanie się po skałach i ścianach. Zmęczeni, ale zadowoleni wracali do domu. Za kilka dni - to samo.

- Trasa wiodła z Duszatyn do Wołosatego - mówi obrazowo Rafał Ginalski, drugi z naszych strażaków.

Bynajmniej nie pokonywali ją drogą wojewódzką, tylko trasami górskimi. Między innymi przez Chryszczatą, Przełęcz Żebrak, Małe Jasło, Jasło, Smerek, Przełęcz Orłowicz, Połoninę Wetlińską, Caryńską, Ustrzyki Górne, Szeroki Wierch i Przełęcz Bukowską. Głównym założeniem marszu jest sprawdzić kondycję uczestników i odporność na długotrwały wysiłek.

Jest też kilka innych rygorystycznych zasad. - W marszu jest się zdanym tylko na siebie i partnerów z zespołu - wyjaśnia Sławomir Stec. - Nie można przyjąć pomocy zarówno od innych zawodników, jak i od przypadkowych ludzi. Nawet takich, którzy stanęliby na trasie, żeby podać zawodnikom szklankę wody - dodaje.

Nie można nawet kupić żywności czy wody, nie mówiąc o jakichkolwiek innych przedmiotach. Groziła za to dyskwalifikacja, a w razie wyjątkowo rażącego odejścia od regulaminu- wykluczenie z kolejnych edycji kwalifikacji. - Jeśli komuś braknie wody, może ją czerpać tylko ze źródeł naturalnych - przypomina Sławomir Stec.

Z drugiej strony regulamin mówi krótko i treściwie: nie zostawia się partnera, członka zespołu, gdy ten zostanie poszkodowany. Wzywa się pomoc i czeka z nim na jej przybycie.

- Plecak to cała historia. Na starcie ma ze dwadzieścia kilogramów, bo trzeba wziąć ze sobą namiot, śpiwór, ubranie ochronne, karimatę, benzynę do kuchenki, jedzenie na trzy dni - wylicza rzeczy.

Jest jeszcze obowiązkowa drobnica: naczynia turystyczne, mapa, GPS i oczywiście naładowany telefon.

A złoto? Pewnie tak, kiedyś w przyszłości...

Obaj nasi zwycięzcy na trudy współzawodnictwa niespecjalnie narzekają. Mają już na swoim koncie brązową Wojskową Odznakę Górską. Zadania były podobne, może tylko ciut mniej wyczynowe. Naprawdę ciut. W przypadku brązu marsz kondycyjny liczył 30 kilometrów, a plecak nie może ważyć mniej niż 16 kilogramów na mecie. Sławomir i Rafał wspinają się od dawna. Tatry to ich drugi dom.

- Zadania nie były takie trudne - mówi Rafał Ginalski. - Mieliśmy wszystko dokładnie przygotowane i opracowane - dodaje.

Kolejnym etapem jest złota odznaka. Panowie startu w kwalifikacjach do niej nie wykluczają, ale na razie niczego szczegółowo nie obiecują.

- Na złoto trzeba zaliczyć trzydniowy, 80-kilometrowy marsz kondycyjny na nartach touringowych. Oczywiście w zimie - opisuje Sławomir Stec.

Z nartami jest wprawdzie zaprzyjaźniony, ale tego typu własnych nie ma. Koszt to około pięciu tysięcy złotych.

Może to nie jest kwota, którą można by podbić świat, ale dla większości z nas to sporo kasy. Niekoniecznie do wydania dla przyjemności.

Rafał jest zdeklarowany: jeździ na nartach, biwakuje w zimie, chłód mu nie jest straszny, bo grunt to dobry śpiwór.

Z kolei Sławomir jest bohaterem domu.

- Syn, ośmiolatek, mówi mi, że jestem najlepszym kucharzem i najlepiej na świecie wspinam się po górach - mówi z dumą.

KONIECZNIE SPRAWDŹ:

FLESZ: Obowiązki na zwolnieniu lekarskim. Kiedy ZUS może skontrolować chorego?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Srebrna Wojskowa Odznaka Górska dla panów Sławomira i Rafała. Za nimi katorżniczy marsz po Bieszczadach i zmagania na skałce - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski