Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Średnio zarabiający żądają podwyżek. Nauczyciel zarobiłby więcej na kasie

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
archiwum
Zarobki. W ubiegłym roku pracodawcy zaczęli się bić o szeregowych pracowników. Teraz przyszła pora na podwyżki dla średniaków. Kto ich nie wprowadzi, straci kadry.

Czytaj także: Podwyżki płac jak polska racja stanu

Początkujący pracownik marketu Lidl dostaje 2800 zł. Ten z dwuletnim stażem - 3200 zł, a nowy pracownik IKEA - 3300 zł, zaś kasjer z trzyletnim stażem w Biedronce - 2600 zł (wszystkie kwoty brutto). Dla porównania: wykształcony kustosz w krakowskim muzeum ma 2400 zł, adiunkt na krakowskiej uczelni prywatnej - 2800 zł, pracownik krakowskiego sanepidu - 2500 zł, a młodszy hutnik - 2800 zł. Te przykłady pokazują, że proporcje między zarobkami wysoko wykwalifikowanych, doświadczonych specjalistów, a początkujących pracowników są już w Polsce wyraźnie zachwiane.

Źródło: Dzień Dobry TVN/x-news

300 zł - tyle wynosi w przemyśle lekkim, transporcie i logistyce różnica między wynagrodzeniem szeregowego pracownika z kwalifikacjami i doświadczeniem, a płacą początkującego.

- Po podniesieniu najniższych płac mamy chore spłaszczenie wynagrodzeń. Coś z tym trzeba zrobić, bo wykwalifikowani pracownicy czują się pokrzywdzeni - mówi Adam Lach, wiceprzewodniczący małopolskiej „Solidarności”. Jego zdaniem, nie może być tak, że doświadczony operator wózka widłowego, z uprawnieniami, zarabia tyle, co nowo przyjęty pracownik, układający towar na półkach.

- Podobnie ludzie z dobrym wykształceniem, z doktoratami. Powinni być adekwatnie wynagradzani. Z całym szacunkiem, ale zarobki na poziomie początkującego kasjera Lidla mogą ich frustrować - uważa Lach.

Związkowcy coraz częściej sygnalizują ten problem w Radzie Dialogu Społecznego, a niektóre branże (kultura, oświata i zdrowie) zapowiadają na wiosnę protesty. Poza sferą publiczną mamy do czynienia z niespotykaną dotąd falą przejść pracowników do firm oferujących wyższe płace. - Cała załoga potrafi z dnia na dzień przejść do zakładu za miedzą, oferującego o 2 zł więcej za godzinę - zauważa Andrzej Kubisiak z agencji pracy Work Service.

Do spłaszczenia drabinki wynagrodzeń musiało dojść, bo w ostatnim czasie najniższe pensje rosły dwukrotnie szybciej od średnich, a pracodawcy nie palą się do wyrównywania tej dysproporcji. Adam Lach zastrzega jednak, że podwyżki dla najmniej zarabiających były konieczne. - Pracownicy ci harowali za nieludzką stawkę pięć złotych za godzinę - przypomina związkowiec. Dziś nie wolno już zapłacić na pełnym etacie mniej niż 2 tys. zł miesięcznie, a na umowie-zleceniu - mniej niż 13 zł za godzinę. To efekt zmian wprowadzonych 1 stycznia.

- Ale nie tylko. Od dłuższego czasu, głównie z powodu zmian demograficznych oraz wysokiej emigracji, pracodawcy narzekali, że nie mogą znaleźć pracowników. To musiało wywołać presję na podwyżki płac - tłumaczy Andrzej Kubisiak.

Hasło do podwyżek dał wielki handel. Biedronka zaoferowała nowym pracownikom stawki powyżej płacy minimalnej. Przebił ją Lidl i tym tropem podążyły inne sieci. Szwedzka IKEA zwiększyła np. stawkę godzinową z 15 do 20 zł. Wybuchła bezprecedensowa wojna o szeregowego pracownika. Teraz przyszła pora na podwyżki dla średniaków. Kto ich nie wprowadzi, najpewniej straci cenne kadry.

Ludzie porównują swe pensje, biorąc przy tym pod uwagę kwalifikacje i doświadczenie. Wywołuje to presję na podwyżki

Najniższe płace w Polsce zbliżyły się oficjalnie do zeszłorocznej mediany, czyli kwoty dzielącej pracujących Polaków na dwie równe połowy: jedna zarabia więcej, druga mniej.

- Oznacza to silne spłaszczenie wynagrodzeń. Płace pracowników początkujących, bez kwalifikacji, niewiele się różnią od płac ludzi z doświadczeniem, dyplomami, certyfikatami, uprawnieniami. To powoduje frustrację średniaków i nie jest zdrowe - mówi Adam Lach, wiceszef małopolskiej „Solidarności”.

Z sygnałów, jakie Lach otrzymuje z różnych branż wynika, że po okresie szybkiego wzrostu najniższych płac wzmaga się presja na podwyżki dla osób lokujących się dotąd pośrodku tabeli wynagrodzeń. Powód jest prozaiczny: sieci handlowe, zwłaszcza Lidl i IKEA, wywindowały stawki dla szeregowych pracowników do ok. 3000 zł, a tymczasem - jak wynika z raportu firmy Sedlak&Sedlak - mediana wynagrodzeń ogółu szeregowych pracowników w Polsce, także tych wykwalifikowanych i doświadczonych, wynosiła w ub. roku sporo mniej, bo 2650 zł. Na Mazowszu było to 3000 zł, ale na Podkarpaciu jedynie 2450 zł. W Małopolsce mediana wyniosła 2700 zł, przy czym więksi pracodawcy, zwłaszcza zagraniczni, płacili wyraźnie lepiej (od 2800 do 3000 zł) od małych i mikro (2300 tys. zł).

Przewodniczący małopolskiej „Solidarności” Wojciech Grzeszek już ponad miesiąc temu apelował na łamach „Dziennika Polskiego”, by pracodawcy „wyrzucili stare siatki płac do kosza i stworzyli nowe”. - Ludzie z kwalifikacjami i wykształceniem winni zarabiać wyraźnie więcej, a nie prawie tyle samo co początkujący - przekonuje.

Największe spłaszczenie płac można zaobserwować w ochronie zdrowia. Mediana wynosi tam zaledwie 2050 zł, co oznacza, że pensje większości szeregowych pracowników oscylują wokół płacy minimalnej (głównie za sprawą żenujących pensji pielęgniarek). Niewiele lepiej jest w kulturze i sztuce (mediana 2300 zł). W przemyśle lekkim (2700 zł) oraz w transporcie i logistyce (2800 zł) różnica między pensją pracownika z kwalifikacjami i bez wynosi zaledwie 300 zł. Trochę większa jest w energetyce (mediana 3000 zł), a najwyraźniejsza w informatyce (mediana 3500 zł).

Andrzej Kubisiak z agencji pracy Work Service mówi, że w ramach bezprecedensowej wojny cenowej o szeregowego pracownika, jaka wybuchła pod koniec ub. roku, wielkie sieci handlowe wykupiły za miliony złotych uliczne billboardy i promowały na nich swe nowe, wyraźnie atrakcyjniejsze, oferty pracy. - Jeszcze parę lat temu to było nie do pomyślenia. Teraz, z braku kadr, pracodawcy stanęli pod ścianą - wyjaśnia. Jego zdaniem najwyższa pora na podwyżki dla średniaków.

- Ludzie coraz namiętniej porównują swe pensje, biorąc przy tym pod uwagę kwalifikacje i doświadczenie. Wywołuje to presję na podwyżki - mówi Kubisiak. Pracodawcy nie zawsze są gotowi tej presji ulec (co potwierdza ostatni raport NBP), a ludzie reagują coraz częściej zmianą miejsca pracy. Większość znaczących podwyżek w Polsce odbywa się właśnie z tego powodu, co - zdaniem ekspertów - oznacza, że pracodawcy nie do końca zdają sobie sprawę, jak istotne dla ich firm są wykwalifikowane i lojalne kadry.

- Porównujemy swoje niezmieniane od 2012 roku wynagrodzenia z ofertami pracy, jakie widzimy na billboardach sieci handlowych i jesteśmy coraz bardziej zażenowani - mówi Grażyna Ralska, szefowa małopolskiego okręgu Związku Nauczycielstwa Polskiego. Przypomina, że związek jest w tej sprawie w sporze zbiorowym, a zaoferowane przez rząd podwyżki o 1,3 proc. (nauczyciel dyplomowany dostanie 40 zł brutto) określa jako „żebracze”.

- Obserwuję radykalizację znacznej części środowiska i nie wykluczam, że bez satysfakcjonujących rozwiązań skończy się to strajkiem - mówi Ralska. Na początek ZNP domaga się podwyżki pensji zasadniczej nauczyciela o 10 proc.

Zdaniem Agaty Łyko z oświatowej „Solidarności” trzeba wypracować plan wieloletnich podwyżek dla nauczycieli (w tym „godziwej podwyżki” w 2018 r.). W przeciwnym razie prestiż zawodu będzie spadał, a najlepsi fachowcy zaczną się rozglądać za alternatywnym zajęciem. Na przykład na kasie w Lidlu...

Część firm kombinuje i nie płaci 13 zł za godzinę

Minimalna stawka za godzinę pracy wynosi oficjalnie 13 zł. W rzeczywistości wielu pracowników, zwłaszcza w ochronie i budownictwie, nie otrzymuje takich pieniędzy, bo muszą... płacić pracodawcy za różne rzeczy.

- Od stycznia mój szef wymaga opłaty 5 zł za godzinę wypożyczenia munduru. Częstsze są też kary finansowe za spóźnienia i przysypianie - mówił nam tydzień temu pracownik jednej z krakowskich firm ochroniarskich.

Sławomir Wagner, prezes Polskiej Izby Ochrony, słyszał o takich praktykach. Podobnie Jan Styliński, prezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. - Rynek jest silnie konkurencyjny, przedsiębiorcy przerzucają więc część kosztów na pracowników - tłumaczy.

Dla Państwowej Inspekcji Pracy owo „przerzucanie” jest łamaniem prawa. Inspektorzy zapowiadają zmasowane kontrole nieuczciwych pracodawców.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski