Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Średniowieczni następcy Hipokratesa

Włodzimierz Knap
Średniowieczna rycina przedstawiająca szpitalną salę
Średniowieczna rycina przedstawiająca szpitalną salę FOT. ARCHIWUM
LEKARZE W ŚREDNIOWIECZU. Medycyna ówczesna znacznie różniła się od współczesnej. Lekarze wtedy i dziś w jednym byli podobni: na ogół świetnie zarabiali.

Niewiele nadal wiemy o medycynie w wiekach średnich. Powód jest oczywisty: brak dostatecznej ilości źródeł.

Mnożą się za to stereotypy. Wynikają one przede wszystkim z braku wiedzy o tamtej epoce, szczególnie w aspekcie życia codziennego. Powszechnie wiadomo, że nasi przodkowie przed wiekami żyli krótko, w dużym stopniu dlatego, iż medycyna była w powijakach, a lekarze nieraz bardziej szkodzili, niż pomagali. Oczywiście, że i dzisiaj jest podobnie. Ponadto zarówno w średniowieczu, jak i obecnie lekarze stanowili elitę finansową.

Swoją drogą, ciekawą rzeczą jest, że w Polsce średniowiecznej zdecydowanie najdłużej żyły mniszki. Przeciętna ich wieku, jak wynika z badań szczątków kostnych, wynosiła 53 lata. Była ona wyższa o prawie 19 lat w porównaniu z przeciętnym trwaniem życia kobiet zamężnych, o 12 lat mężczyzn oraz o ponad 10 lat członków dynastii piastowskiej.

Dlaczego mniszki żyły najdłużej? Bo nie rodziły. Śmiertelność okołoporodowa była wówczas ogromna.

Lekarze w średniowieczu rekrutowali się w sporej części ze stanu duchownego. Z czasem władze kościelne zakazywały im chirurgii, czyli leczenia ran, wychodząc z założenia, że kapłan nie powinien mieć styczności z nieczystą, jak wtedy uważano, krwią, a niedługo później z ciałem Chrystusa w postaci hostii podczas Eucharystii. Chirurgię, dziedzinę cieszącą się mniejszym uznaniem, uznawaną za czyste rzemiosło, przejęły zatem osoby świeckie.

Janko z Czarnkowa w sposób szczegółowy opisał przebieg choroby króla Kazimierza Wielkiego oraz próby jej leczenia podjęte przez lekarzy. Król nie przeżył, lecz opis kronikarza, jedyny tego rodzaju w polskim piśmiennictwie średniowiecznym, zdaniem znawców dowodzi, że poziom medycyny w Polsce w drugiej połowie XIV stulecia był stosunkowo wysoki.

Kazimierz Wielki spadł z konia 9 września 1370 r. w czasie polowania. Kontuzja nogi spowodowała gorączkę. Dzięki zabiegom dwóch lekarzy królewskich: Henryka z Kolonii i Mateusza ze Stachowa, została zbita. I najpewniej król pożyłby dłużej, gdyby stosował się do zaleceń lekarzy. Zalecali monarsze, by nie jadł orzechów laskowych, surowych owoców i ciężkostrawnych pokarmów, ale przede wszystkim, by nie korzystał z łaźni.

Władca nie posłuchał i poszedł do niej, gdy przybył do Sandomierza. Dostał gorączki, która wzmogła się, gdy ruszył do Krakowa, po drodze pijąc zimną wodę. Henryk z Kolonii ponownie zniwelował gorączkę. Król był jednak uparty i kiedy poczuł się lepiej, kolejny raz zlekceważył zalecenia lekarza. Wysoką gorączkę i tym razem medycy zbili, stosując środki przeczyszczające.

W drodze do Krakowa choroba kolejny raz zaatakowała króla. Na Wawelu zajęło się nim, jak można wnosić z kroniki, kilkuosobowe grono medyków, ale już nie pomogli. Monarcha zmarł 5 listopada 1370 r. Po wiekach prof. Roman Grodecki, wybitny mediewista z UJ, przedstawił lekarzowi prof. Leonowi Trochowiczowi symptomy choroby opisane przez Janka z Czarnkowa, nie mówiąc, o kogo chodzi. Współczesny uczony, lekarz, nie miał wątpliwości: powodem śmierci było zapalenie płuc.

Lekarze królów

Kolejny król Polski, który jednocześnie był władcą Węgier, Ludwik Węgierski w swoim otoczeniu miał także renomowanych lekarzy. Kiedy jednak zdrowie zaczęło mocno szwankować, a obecni przy Ludwiku medycy nie byli w stanie pomóc, zwrócił się on do króla Francji Karola V Mądrego z prośbą o zarekomendowanie sprawdzonych lekarzy.

Polecony został Jan Radlica, który legitymował się dyplomem medycyny i teologii. Oba kierunki ukończył na uniwersytecie w Montpellier. Później podjął studia w Paryżu, gdzie zdobył magistra sztuk i medycyny. Jan pochodził ze wsi Radliczyce, leżącej pod Kaliszem.

Na węgierskim dworze Ludwika Jan, którego z racji niskiego wzrostu nazywano „Małym”, szybko zyskał sławę. Pomógł królowi, który prawdopodobnie cierpiał i na trąd, i na syfilis. Radlica sporządzał także leki, m.in. przeciwko bólowi głowy.

Stał się tak sławny, że jak opisuje Jan Długosz, w czasie śniadania u Mikołaja Kuli, proboszcza kościoła św. Floriana w Krakowie, miano dokonać nań zamachu. Próbowano go otruć. Ale, jak informuje kronikarz, medyk uratował się. Kazał się przywiązać nogami do belki sufitowej i chłostać rózgami po brzuchu, dopóki wraz z krwią nie wydzieli trucizny.

Ojciec zaś Kazimierza Wielkiego, czyli Władysław Łokietek, też miał lekarza, który wcześniej leczył Przemysła II, następnie Henryka Głogowskiego. Był to lekarz Mikołaj. Jako fachowiec, zyskiwał uznanie kolejnych władców. Ci, w dowód uznania, hojnie go uposażali, m.in. Przemył II nadał mu dwie wsie (Czołowo i Sławko).

Prof. Tomasz Jurek, historyk z Poznania, uważa, że w tym samym okresie działał inny lekarz o tym samym imieniu: Mikołaj, a nazywano go Mikołajem z Polski, choć był dominikaninem pochodzenia niemieckiego. Obu Mikołajów często się utożsamia. Według prof. Jurka Mikołaj z Polski charakteryzował się tym, że w leczeniu opierał na siłach przyrody ożywionej. W praktyce polegało to na tym, że na wszelkie schorzenia zalecał jeść węże, jaszczurki, żaby. Nie on zresztą jeden, bo tego rodzaju metody były popularne. Prof. Jurek zwraca uwagę, że do instrukcji Mikołaja stosował się cierpiący na impotencję książę Leszek Czarny, a także jego małżonka Gryfina.
Na dworach Piastów, ale też Luksemburgów (w Pradze) i Andegawenów (w Budzie) przebywało liczne grono lekarzy. Historycy podkreślają, że zazwyczaj były to osoby gruntownie wykształcone, autorzy uznanych traktatów naukowych: krótko mówiąc, ówczesna europejska elita. Władcy potrafili docenić umiejętności lekarzy, hojnie ich wynagradzając, obdarzając przywilejami, rekomendując na wysokie godności kościelne, a niekiedy mianując na ważne urzędy państwowe.

Jednak praca królewskiego medyka nie zawsze była bezpieczna. Pierwszy władca Czech z dynastii Luksemburgów Jan I Ślepy (1310–1346) jednego ze swoich lekarzy kazał utopić w Wełtawie. Była to zemsta władcy za to, że lekarz ów nie potrafił monarsze uratować oka. W celu ocalenia drugiego Jan pojechał do Francji. Jednak nie udało się mu pomóc.

W państwie zakonnym

Michalina Broda z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, autorka niezwykle ciekawej książki „Lekarze w państwie zakonu krzyżackiego w Prusach w XIV– XV wieku”, w swoich badaniach znalazła potwierdzenie działalności w tym okresie ponad 70 lekarzy.

Praktykowali oni głównie na dworze wielkiego mistrza w Malborku, lecz także w najważniejszych miastach pruskich: Toruniu, Gdańsku, Elblągu. Sporadycznie również we wsiach. Pierwszym znanym w źródłach medykiem w Prusach, który pełnił także funkcję przybocznego lekarza wielkiego mistrza, był Frugerius. Michalina Broda udokumentowała jego działalność w państwie zakonnym od 1323 r., czyli rok przed tym jak Malbork stał się faktyczną siedzibą najwyższego zwierzchnika zakonu.

Najpewniej wszyscy wielcy mistrzowie mieli swoich przybocznych medyków, choć nie o wszystkich źródła zachowały się. Niektórzy mieli co najmniej dwóch lekarzy, m.in. Konrad von Jungingen (1393–1407), władca chorowity, cierpiący m.in. na kamicę nerkową. Jeden z nich, Mikołaj Birg-hayn, zalecał wielkiemu mistrzowi m.in. krew kozła i rodzynki. Michalina Broda podkreśla, że osoby zajmujące stanowisko przybocznego lekarza wielkiego mistrza darzone były wielkim zaufaniem. Często też pełniły misje dyplomatyczne.

Lekarze w państwie krzyżackim zajmowali się leczeniem także innych urzędników zakonnych oraz mieszczan. W 1404 r. władze krzyżackie wysunęły propozycję zobowiązania Torunia, Elbląga i Gdańska jako miast hanzeatyckich do utrzymywania zaprzysiężonego medyka i aptekarza. I tak się stało.

Medycy w tych miastach – czy szerzej, w ośrodkach założonych na prawie niemieckim – zobowiązywali się do ochrony praw zarówno biednych, jak i bogatych, a także– jak pisze Michalina Broda – „z pomocą Boga i świętych nie pozostawiać cierpiących bez opieki, a w pracy kierować się najlepszą wolą”. Autorka zwraca uwagę, że z 1407 r. mamy źródłowo poświadczonego lekarza miejskiego – mistrza Jana, który leczył w Starym Mieście Toruniu, a wcześniej był osobistym lekarzem wielkiego mistrza. W Gdańsku lekarze pracowali już w połowie XIV wieku.

Szpital na szpitalu

Inny toruński historyk, prof. Roman Czaja, w publikacji „Rozwój szpitali miejskich w państwie zakonu krzyżackiego w Prusach”, obliczył, że w państwie zakonnym znajdowały się 104 szpitale, które w 90 proc. działały w miastach. Istniało ponadto około 50 leprozoriów, specjalizujących się w opiece nad ludzmi chorymi na trąd.

W państwie krzyżackim znajdowały się one poza murami miejskimi. Poza szpitalami i leprozoriami władze zakonne dbały o to, by powstawały przytułki dla pielgrzymów oraz osób ubogich i samotnych. Takie instytucje działały m.in. w Elblągu, Toruniu, Gdańsku.

Medycy i chirurdzy

Lekarze w średniowieczu dzielili się na medyków i lekarzy ran, inaczej chirurgów. Ci ostatni „specjalizowali się w kuracji chorób ze­wnętrznych i zranień. Prowadzona przez nich działalność nie była ugruntowana uniwersyteckim wykształceniem. Byli raczej praktykami, a o ich znaczeniu, kompetencjach i sławie przesądzało zdobyte doświadczenie” – pisze Micha-lina Broda.

W państwie krzyżackim działał również mistrz Mikołaj. W odniesieniu do niego nie używano terminów „chirurg” ani „lekarz ran”, lecz „lekarz jąder”. Najpewniej, jak twierdzi Sven Ekdahl, szwedzki historyk zajmujący się badaniem dziejów zakonu krzyżackiego, do jego zadań należało przeprowadzanie kastracji, szczególnie na jeńcach wojennych.

Osobną kategorią medyków w wiekach średnich byli okuliści. Ciekawe, że Władysław Jagiełło wysyłał listy do wielkiego mistrza i komtura elbląskiego z prośbą o przysłanie zakonnego okulisty Henryka Holda, by ten zajął się wzrokiem wojewody krakowskiego Jana Tarnowskiego. Historycy przekonują, że takie zachowanie Jagiełły nie wynikało z tego, iż na jego dworze brakowało okulistów, bo musieli być. Prawdopodobnie o Henryka Holda dla Tarnowskiego zabiegał u wielkiego mistrza, bo ten okulista cieszył się uznaniem.

Leczenie

Lekarze w średniowieczu mieli, patrząc z dzisiejszej perspektywy, co najmniej dziwne zalecenia. Jan Theodorus wielkiego mistrza Konrada von Jungingena instruował, by ten zażywał pewien proszek po północy w środę po dniu św. Remigiusza z dobrym podgrzanym winem. Następnego dnia wielki mistrz nie miał prawa wychodzić z łóżka.

W dzień natomiast św. Dionizego, wczesnym rankiem, zalecał Theodorus wziąć łyżkę specyfiku z dzbanuszka, który oznaczył krzyżem. Do tego leku należało dodać piołun i dolać dwie łyżki środka z naczynia sygnowanego literą A. Wielki mistrz miał ten specyfik spożyć po oddaniu moczu i kału. Następnie chory powinien położyć się do łóżka i przez dwie godziny nic nie jeść i nie pić. I tak miał postępować przez jedenaście kolejnych dni.

W święto Szymona i Judy natomiast przed udaniem się spać lekarz rekomendował spożycie 13 pigułek, które miały zapobiec poceniu. Natomiast w dzień Wszystkich Świętych wczesnym rankiem, godzinę przed jedzeniem, powinien wielki mistrz zażyć inny specyfik.

Theodorus zalecał również wykonywanie flebotomii, czyli zabiegu upuszczania krwi. Radził upuścić krew z żyły pośrodkowej łokcia w niedzielę przed dniem św. Marcina. Zabieg ten należało przeprowadzić również we wtorek przed Wielkanocą.

Wówczas jednak sugerował nacięcie którejś z żył głowy lub prawej ręki. Lekarz instruował także, by wielki mistrz w czasie zabiegu położył swoją tarczę na żołądku i trzymał ją na nim przez wiele godzin. W średniowieczu upuszczanie krwi było zresztą popularną metodą leczenia. Wierzono, że wraz z upuszczaną krwią z organizmu wypływają szkodliwe humory.

Dodajmy, że lista zasad, które sporządził Theodorus dla wielkiego mistrza, była znacznie dłuższa i zawsze niezwykle dokładna, bo np. 14 kwietnia wczesnym rankiem miał spożyć driakiew z winem i wziąć kąpiel.

Ponadto lekarz ostrzegał przed przejedzeniem, radził dokładnie gryźć pokarm, unikać w czasie jednego posiłku różnorodnych dań, jeść rzeczy lekkostrawne, miękkie. Przestrzegał przed świeżym chlebem, radził unikać zwierzęcych trzewi, z wyjątkiem żołądków i wątroby. Polecał dania z kurczaków, kapłonów, kuropatw, szpaków, drozdów, koziny, cielęciny, baraniny. Zalecał, by stronić od wieprzowiny, wołowiny, mięsa z jeleni, łosi, surowych owoców oraz ciężkiego wina. Rekomendował za to rodzynki, figi, brzoskwinie i śliwki.

Włodzimierz Knap, dziennikarz

KSIĄŻKI

Michalina, Broda, „Lekarze w państwie zakonu krzyżackiego w Prusach w XIV-XV wieku”.
Książka jest pierwszą naukową publikacją dotyczącą medyków i lecznictwa w państwie krzyżackim od początku XIV stulecia po 1466 r., czyli do zawarcia II pokoju toruńskiego. Autorka sięgnęła do źródeł, w tym przechowywanych w Tajnym Państwowym Archiwum w Berlinie-Dahlem. Wydawnictwo Universitas.

Jerzy Jankowski, „Epidemiologia historyczna polskiego średniowiecza”.
Praca ukazała się w 300 egzemplarzach z inicjatywy Polskiego Towarzystwa Schweitzerowskiego w Krakowie. Jej autor przedstawia wiele informacji i wyciąga intersujące wnioski. Dowiadujemy się z niej m.in., jaka była umieralność w średniowieczu, jaki przyrost naturalny, na co nasi przodkowie chorowali, jakie czynniki powodowały schorzenia, m.in. autor uwzględnia warunki mieszkaniowe, sposób odżywiania się, życie obyczajowe, w tym seksulane, itd.

„Historia medycyny” pod redakcją Tadeusza Brzezińskiego.
Jest to dzieło napisane przez wieloosobowy zespół złożony z najwybitniejszych znawców poszczególnych dziedzin i epok. Obejmuje okres od zamierzchłych czasów, zaczynając od prehistorii, po współczesność. Publikacja skoncentrowana na medycynie powszechnej, z niewielkim uwzględnieniem polskiego wkładu w jej dzieje. Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich.

Jaen-Louis Goglin, „Nędzarze w średniowiecznej Europie”.
Celem książki jest zwrócenie uwagi na świat nędzy i cierpienia, świat biedaków. Koncentruje się na okresie między X a XV stuleciem. Autor w sposób klarowny opisuje średniowieczną rzeczywistość, w której bieda była jedną z władczyń, bo rozpanoszyła się do ogromnych rozmiarów. Volumen. Bellona.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski