Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sroczka kaszkę warzyła

Paweł Kowal
Od Krakowa do Brukseli. Rząd był w sprawie przetargów czy raczej decyzji, od kogo kupujemy rakiety i śmigłowce, jak roztropna sroczka, której i tak na koniec nie starczyło dla wszystkich i musiała odfrunąć. Ale wcześniej dzieliła: Temu dała na łyżeczce,/ Temu dała na miseczce,/ Temu dała na spodeczku.

Od dłuższego czasu Warszawa i pół Krakowa huczały od wyliczanki, że jeśli Amerykanin sprzeda nam rakiety, to od Francuza kupimy śmigłowce, a Niemiec w takim razie sprzeda nam łodzie podwodne czy armaty. Może w tym jest i pewna logika, choć jak twierdzi Jerzy Buzek, nie ma w Europie kraju, który produkowałby helikoptery, ale nie kupował ich dla własnej armii.

Faktycznie trudno sobie wyobrazić, by Francuzi kupili kilkadziesiąt takich maszyn wyprodukowanych przez Sikorsky’ego w Mielcu. Może nawet sroczka dobrze kombinowała, że część któregoś z zamówień warto zrealizować u któregoś z europejskich partnerów i jemu dać zarobić. Wszak to ci partnerzy współdecydują i będą współdecydować w najbliższych latach o wielu sprawach w relacjach z Rosją czy Ukrainą.

Czy jednak był pomysł na polityczną rozmowę z Francją i Niemcami? Czy potrafiliśmy wyciągnąć wnioski z dotychczasowych doświadczeń wywołanych interwencją zbrojną Rosji na Ukrainie?

To nieprawda, że każdy, kto się upomina o polskie przedsiębiorstwa, jest zwykłym lobbystą. A jeśli tak, to nie powinno być nic słodszego dla polityka w Warszawie niż usłyszeć, że lobbuje za polskimi inżynierami. Problem polegał na tym, że w odniesieniu do każdego z wielkich zakupów można było zabezpieczyć interesy polskich uczonych i przemysłu. Ale sroczce zabrakło sprytu, by położyć coś konkretniejszego na polską miseczkę.

Trzeba sobie powtarzać jak pacierz: przeminęły z wiatrem czasy, gdy wydawało się, że historia dla naszej części Europy się kończyła, że będziemy budować już tylko drogi i boiska. Dolary przeciwko orzechom można postawić, że w najbliższych latach wzrosną wydatki na wojsko, będziemy krajem frontowym. Polacy muszą mieć jasny sygnał, że rząd ma koncepcję jak w kontekście takiego wariantu ustawić polską gospodarkę.

Inaczej w którejś kampanii wyborczej ludzie pójdą za populistą, który przyobieca cięcia w budżecie wojskowym. Polacy mają prawo usłyszeć, że jest pomysł jak nie stracić, a zarobić na byciu państwem frontowym Zachodu. Jak pobudzić uczelnie do nowych programów badawczych, jak nakierować pieniądze na projekty, które będą służyły nie tylko wojsku, ale i cywilom. Wszak większość genialnych wynalazków współczesności zaczynała karierę w koszarach. Nigdy dosyć powtarzania, nie da się zbroić Polski bez społecznej akceptacji dla wydatków na wojsko. Szkoda, że sroczka odleciała, tym razem nic na talerzyku nie zostawiwszy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski