Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stadion jak pomnik. Tak Brazylia oddała hołd wielkiej legendzie

Krzysztof Kawa, Remigiusz Półtorak, Brasilia
Garrincha (z lewej) słynął z efektownych dryblingów
Garrincha (z lewej) słynął z efektownych dryblingów Archiwum
Mundial 2014. Niekończący się spór: Pele czy Garrincha? Garrincha czy Pele? Ale czy aby na pewno tu, w Brazylii werdykt już nie zapadł?

Vera Jane jest kobietą w średnim wieku, mieszka w Brasilii, futurystycznym mieście, w którym na mistrzostwa świata zbudowano gigantyczny stadion imienia Mane Garrinchy. Właśnie tak, Estadio Nacional nie upamiętnia Pelego, ale gracza, którego nigdy nie obwołano królem.

Pele był lepszym piłkarzem, ale on dostąpił już wielu zaszczytów, uhonorowano go na wiele sposobów. Dobrze więc, że Mane ma chociaż swój stadion w stolicy Brazylii – wyjaśnia Vera Jane.

Pele był lepszy? Powtarzamy to pytanie na ulicach Brasilii wiele razy. Nikt nie zaprzeczył.

To bardzo trudne do __rozstrzygnięcia – mówi natomiast prof. Kristian Schiel z Instytutu Architektury na miejscowym uniwersytecie. – Obaj startowali z tego samego pułapu. Na początku lat sześćdziesiątych symbolizowali piękno brazylijskiej piłki. Pamiętam tamten czas. Mane taki pozostał aż do __śmierci, natomiast Pele poszedł zupełnie inną drogą. Stał się gwiazdą, ale nie brazylijską, lecz międzynarodową.

– _Garrincha, tak jak Pele, był wspaniałym dryblerem. Niestety, zniszczyła go wódka i odszedł za wcześnie _– dodaje Brazylijczyk Danilio, strażnik pracujący w polskiej ambasadzie w Brasilii.

Pił już ojciec Mane, syn poszedł w jego ślady. Gdy wychodził na boisko razem z Pele, reprezentacja Brazylii nie przegrała ani razu. W 1958 i 1962 roku wspólnie zdobyli mistrzostwo świata. W 1970 roku, gdy Pele był u szczytu sławy, Garrincha już nie grał. Reporter „L’Equipe” ustalił, że w 1983 roku mieszkał w lokalu wynajętym dla niego przez brazylijską federację. Gdy po trzech dniach nieustannego picia trafił do szpitala, przyjęto go na oddział pod zmienionym nazwiskiem. Zmarł następnego dnia.

Nikomu nie ufajcie
Chcieliśmy zrozumieć Garrinchę, jego świat, ludzi, którzy otaczali go przez większą część życia. W trakcie mundialowej gorączki to bardzo trudne, bo wokoło są raczej ludzie z klasy średniej, dobrze wykształceni, pochodzący z dużych miast. Trzeba przenieść się na brazylijską prowincję, pobyć z miejscowymi, poznać ich myśli. A i tak będzie to jedynie namiastka namiastki tego, co w jego świecie było prawdziwe i realne.

Przenieść się – łatwo powiedzieć. „Tam lepiej nie jedźcie”, „Nie ufajcie przypadkowo poznanym ludziom”, „Pościągajcie zegarki, schowajcie telefony”. To nie są rady z przewodnika, to słowa, jakie usłyszeliśmy w autobusie wiozącym nas na przedmieścia Brasilii. Opuszczamy muzeum sztuki na otwartym powietrzu, jak ktoś obrazowo nazwał centrum stolicy Brazylii, i zmierzamy w kierunku Taguatingi. To dzielnica, która powstała jeszcze zanim Brazylijczycy zrealizowali artystyczny projekt Oscara Niemeyera i Lucio Costy. Ktoś przecież musiał ich idee fixe wcielić w życie, ktoś musiał przenosić cegły, wozić beton, wstawiać okna. Brasilia została zaplanowana na desce kreślarskiej jako miasto dla pół miliona mieszkańców, bo jedna trzecia ze ściągniętej tu siły roboczej miała wyjechać od razu, a kolejna część po kilku latach. Zostali wszyscy, dzisiaj metropolia liczy trzy miliony mieszkańców.

Za Taguatingą jest Ceilandia. Tam, gdzie docieramy, nie ma cudów architektury. Nie ma budynków, które są dziełami sztuki. Są tylko brzydkie, jednokondygnacyjne budowle. To nie slumsy, ale widać, że domy powstały minimalnym kosztem.

Przez ulice przelewa się ludzka fala. Czujemy na sobie wzrok mijających nas mieszkańców. Tutaj turyści nie zapuszczają się, tutaj nie ma czego zwiedzać, nie ma jak się zabawić. To znaczy może jest, ale w inny sposób, niż by to sobie goście ze świata wyobrażali.

Życzliwość za murem
Wybieramy Ceilandię, bo chcemy zobaczyć miejscowy stadion. Porównać mieszczący 70 tysięcy widzów Estadio Nacional z Estadio Maria de Lourdes Abadia, który służy młodzieżowym drużynom z piłkarskich szkółek Brasilii. Widzimy maszty reflektorów, ale obiekt otacza bardzo wysoki mur. Żelazna brama zamknięta na cztery spusty. Stróż z pobliskiej szkoły podchodzi z nami i łomocze z całych sił. Strażnicy nie mają nic przeciwko, byśmy weszli do środka. Niewysoki, ale energiczny Francisco znajduje klucze i wprowadza nas na małą trybunę w rogu boiska. Jedna płyta z wypaloną słońcem trawą, miejsc na trybunach najwyżej czterysta. Ale ważniejsi od obiektów są tutejsi ludzie. Życzliwi, przyjaźni, otwarci na obcych.

Antonio Gomes pracuje nieopodal w akademii, która szkoli chłopców w wieku od siedmiu do siedemnastu lat. – Mam pod opieką stu dwudziestu chłopaków. W samej Ceilandii takich szkółek jest czterdzieści – wyjaśnia.
A przecież Brasilia składa się z jeszcze siedmiu takich „dzielnic”. W jednej z nich akademię założył Cleber Guedes de Lima, piłkarz, a później skaut Wisły Kraków. Jego podopieczni rozgrywają mecze i turnieje właśnie tu, na Estadio Abadiao. W pobliskiej miejscowości Samambaia powstała z kolei Vila Olimpica Rei Pele. W 2009 roku sam Pele przyjechał otworzyć ośrodek, z którego dziś korzysta 3500 osób.

Pokażmy, jacy jesteśmy ważni
Wracamy do centrum. Tu, przy sztucznym jeziorze Paranoa, powstał sektor sportowy. Jachty, korty i boiska treningowe, wszystko w najwyższym standardzie. Znów jesteśmy w świecie, do którego Garrinchy nie udało się wprowadzić. Choć przecież właśnie w nim, na gigantyczną skalę, został upamiętniony.

Ana Lucia Mendonza, która zwiedziła kawał świata, bo mieszkała i w Stanach Zjednoczonych, i we Francji, i w Sao Paulo, dzisiaj czuje się wyrazicielką tego, o czym myśli wielu mieszkańców stolicy.

Garrincha zasługuje na godne upamiętnienie, ale nie sądzę, aby akurat w ten sposób ktoś zrobił mu przysługę – mówi. – Zresztą już dawny stadion, który stał w tym samym miejscu, nosił jego imię. Gdy rząd federalny wspólnie z władzami lokalnymi podejmował decyzję o rozbudowie, zwyciężyła chęć pokazania, jacy jesteśmy ważni. Wbrew zdrowemu rozsądkowi, bo dużą część pieniędzy, które tu wydano, można było przeznaczyć na opiekę zdrowotną i edukację. Ja bym tak zrobiła, tylko że u nas nikt nie pytał ludzi o zdanie. Miało być z rozmachem i __jest!

Fachowcy potrafią ocenić, jak niewspółmiernie wysokie koszty pochłonął obiekt Mane Garrinchy. Prof. Kristian Schiel nawet nie próbuje ukrywać ironii, gdy pytamy go, po co stolicy taki stadion, skoro w Brasilii nie ma nawet drużyny drugoligowej.

– _Nie pierwszy raz słyszę to pytanie. Wiele osób się temu dziwi. Dosyć powszechne jest bowiem przekonanie, że taki obiekt jest niepotrzebny, a __przynajmniej nie musiałby kosztować ponad czterysta milionów euro. Przypuszczam, że znaczną część tej kwoty, może nawet połowę, mogła pochłonąć korupcja _– przyznaje.

Zapraszał na zabawę
Garrincha by nie zrozumiał, o co tyle szumu. On do pieniędzy nie przywiązywał żadnej wagi. Gdy jako piłkarz miał ich w nadmiarze, rozdawał znajomym i przyjaciołom. Umarł w biedzie.

Południowoamerykańscy autorzy prześcigali się w poszukaniu porównań na jego temat. „Kiedy był w formie, boisko przypominało cyrk, a piłka – posłuszne zwierzę. Cały czas nad nią panował. Jego gra była jedną wielką zabawą, na którą wszystkich zapraszał” – pisał Urugwajczyk Eduardo Galeano, jeden z najbardziej znanych pisarzy w Ameryce Płd.

Dla poety Carlosa Drummonda de Andrade był z kolei niepozornym śmiertelnikiem, dzięki któremu cały kraj mógł choć na chwilę zapomnieć o swoich smutkach. „Najgorsze jest to, że smutki wracają, a Garrinchy już nie ma. A przydałby się, abyśmy znowu mogli marzyć” – napisał dzień po jego śmierci w dzienniku „Jornal do Brasil”.

W 2010 roku kibice Botafogo Rio de Janeiro, klubu, z którym piłkarz był związany najmocniej, ufundowali 300-kilogramowy pomnik na jego cześć przed stadionem Joao Havelange’a, na którym odbędzie się ceremonia otwarcia igrzysk olimpijskich. Za dwa lata „niepozorny śmiertelnik” znów znajdzie się w centrum uwagi całego świata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski