Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stadion Śląski pachnie historią, ale nie pachnie ultranowoczesnością

Krzysztof Kawa
Stadion Śląski wrócił do świata żywych. Przebył długą drogę, pokonał wiele trudności, co słono - nas wszystkich - kosztowało. Byłoby lepiej - i dla niego, i dla nas - gdyby zburzono stare mury, a na miejscu postawiono nowe.

Tak jak to zrobiono w Londynie. Odwołuję się do Anglików, bo pewnie nie ma drugiej takiej nacji, która kultywowała by tradycję z równie dużym pietyzmem. Gdy jednak przychodzi co do czego, to nad pochwałę przeszłości przedkładają utylitaryzm. Dlatego dzisiaj z łezką w oku wspominają stare Wembley, a zachwycają się widokiem modernego.

My postawiliśmy na rozwiązanie brazylijskie. W Rio de Janeiro nikt nie wyobrażał sobie zburzenia Maracany. Przed mundialem i igrzyskami wzięto się więc za lifting.

Część zburzono, część zdemontowano, inne fragmenty rozebrano lub wymieniono. Pokazał się światu obiekt wciąż ten sam, choć nieco inny. Przy okazji usunięto muzeum autochtonicznej ludności indiańskiej, wbrew logice, bo przecież stadion został wpisany na listę narodowego dziedzictwa nie za wartość architektoniczną, ale rolę, jaką pełni w brazylijskiej kulturze.

Śląski właśnie takową spełnia w naszej tradycji. Pachnie historią, ale, niestety, jednocześnie nie pachnie ultranowoczesnością. Rozlokowane w korytarzach gabloty z pamiątkami wyglądają jak żywcem przeniesione z lat 70.

Niektóre pomieszczenia jak były ciasne, tak nimi pozostały. Użyte materiały, w tym przy konstrukcji dachu, nie nadają obiektowi efekciarskiego błysku. Mają być za to przyjazne dla muzyków i wrażliwości akustycznej fanów, ale czy tak w istocie będzie przekonamy się dopiero latem, gdy na Śląsk zjadą Guns N’Roses.

Dla Nawałki i jego piłkarzy ważniejsze są inne zalety „Kotła Czarownic” - te bardzo wymierne, jak najlepsza w Europie murawa i całkiem ulotne, odwołujące się do ducha, klimatu, atmosfery. Jego legendę zaczęli na nowo tworzyć ci gracze, którzy przy komfortowym prowadzeniu dali sobie wbić dwa gole tylko po to, by dobić Koreańczyków w doliczonym czasie.

Selekcjoner jest przekonany, że tak pomyślne zakończenie mogłoby się na innym stadionie nie ziścić. Już miał powiedzieć, że chciałby przyjeżdżać do Chorzowa jak najczęściej, ale ugryzł się w język, bo dobrze wie, że nie po to Narodowy zbudowano, by stolica miała oddawać palmę pierwszeństwa śląskiej „Maracanie”.

ZOBACZ KONIECZNIE:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski