Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stanisław i Cecylia Deciowie Walentynki obchodzą codziennie od 60 lat, choć przed ślubem znali się tylko dwa tygodnie!

Halina Gajda
Halina Gajda
fot. halina gajda
Chodzili ze sobą tydzień. Potem on zapytał: chcesz mnie? Po kolejnym tygodniu narzeczeństwa wzięli ślub. Żyją ze sobą zgodnie 60 lat.

Katarzyna Tokarz, sołtyska Ropicy Górnej o Deciach - Stanisławie i Cecylii - mogłaby opowiadać godzinami. - Mają ponad osiemdziesiąt lat, a energii tyle, że ho-ho - śmieje się.

- Nie ma zabawy, imprezy we wsi, żeby ich nie było. A tak w ogóle, to z parkietu schodzą jako ostatni - dodaje. Pani Cecylia, na sołtysowe opowieści, reaguje uśmiechem. Pan Stanisław zaś, od razu wykłada: - Trzeba dbać o żonę, żeby miała taką kondycję - mruży znacząco oko, jak dwudziestolatek. - Prawdę mówię? - zwraca się do żony z uśmiechem.

Wywołana do odpowiedzi żona, popatruje na niego. Kiwa głową: oj ty, oj ty.

Pani Cecylia miała niewiele ponad dwadzieścia lat. Pracowała w Regietowie. W sklepie. Ze Stanisławem znali się, ale w zasadzie tylko z widzenia. Któregoś dnia, młody wówczas Staś zaczepił Cecylkę. Wymienili parę grzecznościowych zdań. Potem ona zwolniła się z pracy i pojechała do rodziny, na zachód kraju. Pracowała tam, ale od czasu do czasu przyjeżdżała w rodzinne strony. Podczas któregoś z tych urlopów natknęła się na Stanisława. Umówili się już konkretniej - spotykali niemal każdego dnia. Na koniec urlopu, Stanisław zaproponował jej: pobierzmy się. - Zawsze lubiłem konkrety - mówi zadowolony.

Rodzice obojga mieli zdecydowanie mniej entuzjazmu niż młodzi. Mama Stanisława załamywała ręce: z czego będziecie żyli, gdzie mieszkali? Sugerowała, że może jeszcze czas, że może się zastanowi. Był stanowczy. - Oboje nie mieliśmy nic, więc uznałem, że może we dwoje coś uda się stworzyć - mówi już z powagą.

By uciąć dyskusje i rodzinne rozważania, wziął Cecylkę za rękę i poprowadził do USC. Znajomy urzędnik miał wiele zrozumienia dla młodych, sprawę ślubu załatwił niemal od ręki. Od razu załatwili termin kościelnego - 16 lutego 1958. Rodzinom zostało już tylko zaakceptować fakt dokonany. Nikt już nie nawet nie wspominał, że ta cała ich znajomość to miała raptem dwa tygodnie. - No, tydzień, jak to dzisiaj mówią młodzi, chodziliśmy ze sobą, tydzień byliśmy narzeczonymi, a potem to już ślub był - przedstawia w telegraficznym skrócie pani Cecylia.

Stanisław znalazł pracę w Śnietnicy, w tamtejszym nadleśnictwie. Powoził taką konną taksówką albo jak kto woli, służbowym taborem. Ona sprzątała w biurach. Na świat zaczęły przychodzić dzieci. - Dobrze nam tam było - wspominają zgodnie. - Ale sielanka nie trwała długo, bo jakieś trzy lata. Przyszedł nowy nadleśniczy, nie potrzebował już woźnicy. Trzeba się było zbierać - dodają.

Zanim trafili do Ropicy Górnej, jeszcze kilka razy przyszło im zmieniać miejsce zamieszkania. W końcu kupili niemal ruinę. - Spróchniałe belki były poutykane słomą - wspomina pan Stanisław. Poszedł do pracy do Fabryki Maszyn. Wreszcie mogli zacząć budować własne miejsce na ziemi. Szczęśliwe, bo doczekali się siedmiorga dzieci, 21 wnuków i 11 prawnuków. I chyba są jedynymi, którzy mają swój przysiółek we wsi. - Dzieci wybudowały swoje domy niedaleko rodziców, stąd zatrzęsienie Deciów w jednym miejscu - informuje sołtyska. - Tak się jakoś przyjęło, że to Deciówka - śmieje się.

Moc rodziny przejawia się nie tylko w ten sposób. Otóż przynajmniej raz w roku spotykają się wszyscy. Wtedy w ruch idzie Deciodrzyj, czyli rodzinny śpiewnik. Nie ważne, co kto wokalnie potrafi, ważne by śpiew był wspólny i gromki. A na co dzień? Wieczorami lubią zagrać w karty. W tysiąca. - Oczywiście, że każdy chce wygrać, więc sposoby na to bywają różne - śmieją się tajemniczo.

Recepta na szczęście według Deciów
1. Nie od razu ma się wszystko - nawet jeśli lista braków jest długa, najważniejsze jest, że ma się siebie. To cztery ręce i dwie głowy, które można mądrze wykorzystać.
2. Budowanie więzi zaczyna się od drobnych spraw: podania szklanki z herbatą, ale też młotka i gwoździ, gdy wymaga tego sytuacja.
3. Miejcie swoje małe sprawy, rytuały. Nie musi to być nic wielkiego, wystarczy na przykład wieczorna gra w karty (byle nie dla pieniędzy).
4. Wspólne cele, wspólny system wartości. Trzeba być jak konie w zaprzęgu, iść w jednym kierunku. W przeciwnym wypadku katastrofa jest niemal pewna.
5. W małżeństwie nie ma miejsca na rywalizację i pokazywanie, kto jest lepszy.
6. Trzy magiczne słowa: proszę, dziękuję, przepraszam. Mają wielką moc budowania i leczenia.

ZOBACZ KONIECZNIE:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Stanisław i Cecylia Deciowie Walentynki obchodzą codziennie od 60 lat, choć przed ślubem znali się tylko dwa tygodnie! - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski