Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stanisław Szozda przyjechał na metę swojego życia

Redakcja
WSPOMNIENIE. Jego kolarska kariera trwała tylko 11 lat. Zakończył ją w wieku zaledwie 28 lat. Jego życie też skończyło się przedwcześnie. Wczoraj po ciężkiej chorobie Stanisław Szozda zmarł w szpitalu we Wrocławiu. Jutro skończyłby 63 lata...

Choć od jego ostatniego startu jako zawodnika minęły trzy i pół dekady, choć najwięcej laurów zdobył o 4 lata starszy od niego Ryszard Szurkowski, choć jako zawodowcy sukcesy odnosili Lech Piasecki, Zenon Jaskuła i Joachim Halupczok, kibice do dziś wspominają go jako jednego z najlepszych polskich kolarzy w historii, a wielu uważa go za cyklistę numer jeden.

Na uznanie fanów zasłużył nie tylko swoimi wynikami, ale i postawą na szosie. Był zuchwały, zadziorny, nieustępliwy, imponował odwagą, lubił atakować, nie miał respektu wobec nikogo. Był kolarskim wojownikiem, a jednocześnie sportowcem respektującym reguły fair play. Do legendy przeszła jego wypowiedź przed kamerą Telewizji Polskiej, gdy po jednym z etapów Wyścigu Pokoju wściekły na Rosjanina Walerija Lichaczowa, który na finiszu zajeżdżał mu drogę, wypalił: "Albo walczymy jak sportowcy, albo jak bandyci". Zaskoczony reporter TVP od razu przerwał rozmowę. Wówczas nie wolno było - zwłaszcza tak - krytykować radzieckich sportowców.

Urodził się w Dobromierzu na Opolszczyźnie. Przygodę ze sportem zaczął nie od kolarstwa, ale hokeja. W Pogoni Prudnik nie pograł sobie jednak zbyt wiele, bo gdy po jednym ze starć wylądował na bandzie i zaczął odczuwać bóle kręgosłupa, zrezygnował. Jego los odmienił rower (kupiony przez ojca Dominika) i... papierosy (za których palenie omal nie wyleciał ze szkoły średniej). Mając niespełna 17 lat, w lutym 1967 roku postanowił, że zrywa z nałogiem i zaczyna jeździć na rowerze. Wychowanek LZS Prudnik zaczął odnosić pierwsze sukcesy. Trafił do kadry województwa, a potem kadry Polski LZS. Jako 20-latek zdobył pierwszy tytuł mistrza kraju - z Edwardem Barcikiem w jeździe parami. Na jego talencie poznali się fachowcy: Franciszek Surmiński, Andrzej Trochanowski i Henryk Łasak.

Kibice zapamiętali go jako mistrza sprintu, a przecież w MP sięgał po tytuły w różnych wyścigach: indywidualnym, drużynowym, górskim i jeździe parami (łącznie 5 złotych medali). W 1971 roku wygrał Tour de Pologne. Największą sławę przyniosły mu starty w Wyścigu Pokoju. W 1974 roku wygrał go w wielkim stylu (zwyciężył na 6 etapach, w tym 4 kolejnych). Szurkowski wtedy nie startował.

W igrzyskach olimpijskich (w Monachium i Montrealu) sięgnął po srebra w drużynowej jeździe na czas, w MŚ w tej samej konkurencji po dwa złota i dwa brązy. Do historii przeszedł jednak jego indywidualny start w MŚ w Barcelonie w 1973 roku. Pomógł wtedy Szurkowskiemu w zdobyciu tytułu mistrza świata, gdy niedaleko od mety umiejętnie wyhamował ucieczkę z udziałem także Francuza Bernarda Bourreau i Duńczyka Vernera Blaudzuna. Zrezygnował z własnych ambicji na rzecz ówczesnego guru światowego kolarstwa amatorskiego. W innych zawodach często toczyli zaciętą rywalizację i nie zawsze im było po drodze.

W 1978 roku w Wyścigu Pokoju miał kraksę i, uderzając kręgosłupem o asfalt, mocno się poturbował. Nie mógł chodzić, tymczasem zarzucano mu tchórzostwo. Potem przeproszono, ale zadra w jego sercu pozostała. Decyzję o rezygnacji z uprawiania sportu ułatwiły urodziny córki Natalii (jego syn Radosław też próbował sił w kolarstwie).
Prowadził kadrę juniorów, ale krótko, bo nie mógł się porozumieć z PZKol. Po poznaniu Edwarda Borysewicza - trenera kadry USA i dyrektora grup zawodowych - najpierw pomagał amerykańskim kolarzom w Europie, a potem przez 2 lata za oceanem, gdzie jego podopieczni zdobyli 20 medali w mistrzostwach kraju. Po powrocie do Polski, mając inne spojrzenie na sprawy trenerskie niż działacze, nie wrócił do kolarstwa. Pytany niedawno, czym się zajmuje, odparł, że "prowadzi działalność na rynku kapitałowym". Mieszkał w Prudniku, jak i jego syn.

W ubiegłym roku, w dniu rozpoczęcia 69. Tour de Pologne, pojechał w wyścigu amatorów. Po raz pierwszy od 1978 roku. Od kilku miesięcy ciężko chorował. Jego pogrzeb odbędzie się w sobotę we Wrocławiu.

Jerzy Filipiuk

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski