W Proszowicach jest osobą doskonale znaną. Przez wiele lat był nauczycielem, pracownikiem inspektoratu oświaty, przede wszystkim jednak dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 2, która już po jego przejściu na emeryturę została przekształcona w Gimnazjum. - Zawsze mówiłem o niej „moja szkółka” - wspomina.
Nawet jako emeryt nie potrafił długo rozstać się z zawodem nauczycielskim, prowadząc lekcje w podproszowickich placówkach. Od kilku lat z powodzeniem pracuje na rzecz seniorów, kierując Zarządem Rejonowym Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów. Niestrudzenie organizuje wycieczki krajoznawcze, wyjazdy do kin i teatrów, spotkania integracyjne. - To jest bardzo potrzebna organizacja. W naszych imprezach bierze udział nawet po 300 osób. Staramy się też regularnie wspierać naszych najbiedniejszych członków. Nie byłbym jednak w stanie tak dobrze nią kierować, gdybym nie miał do pomocy wielu zaangażowanych osób. Chcę im z tego miejsca bardzo podziękować - mówi i zapowiada, że mimo upływu lat ciągle czuje się na siłach, aby kandydować na funkcję prezesa związku na kolejną kadencję.
Stanisław Świerkosz był za swoją pracę wielokrotnie nagradzany. Lista odznaczeń i wyróżnień liczy kilkanaście pozycji, a najważniejsze z nich to Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski i Złoty Krzyż Zasługi.
Przeszedł linię wschodniego frontu i chcieli go zastrzelić
Być może jednak nie byłoby tego wszystkiego, gdyby w końcu stycznia 1945 roku nie czuwała nad nim Opatrzność. To wtedy do jego rodzinnej Suchej Beskidzkiej weszli czerwonoarmiści. - Ojciec posłał mnie do Stryszawy, gdzie mieszkała ciotka. Dał mi na drogę bańkę, żebym przyniósł w niej do domu mleka - opowiada.
Do przejścia miał 15 kilometrów. Bańkę na mleko szybko stracił. Zabrali mu ją rosyjscy żołnierze, myśląc, że znajdą w środku coś ciekawego... Mimo to poszedł dalej. - Po około siedmiu kilometrach nagle wszystko ucichło. Rosjanie gdzieś zniknęli. Nie było żołnierzy, ani cywilów. Nie było samochodów. Kompletna cisza. Dochodziłem już do Roztoki, gdy z lasu wyskoczyli Niemcy. Jeden załadował karabin i mierzył we mnie krzycząc „szpieg”. Chciał mnie zastrzelić.
W takiej sytuacji młodemu chłopakowi mogło stanąć przed oczami całe dotychczasowe życie spędzone w Suchej Beskidzkiej z rodzicami i siedmiorgiem rodzeństwa. Ojciec był magazynierem w Gminnej Spółdzielni, mama zajmowała się domem. Mieli hektar pola, którego uprawa pozwalała im przeżyć. Naukę w szkole podstawowej rozpoczął przed wojną, a skończył w czasie okupacji. - Po wybuchu wojny do naszej szkoły chodziły też dzieci niemieckich urzędników, którzy przyjechali do Suchej. My zajmowaliśmy parter i pierwsze piętro, a oni drugie piętro. Długo to nie trwało, bo zejście na dół dla małych Niemców kończyło się często źle. Z powodu tych incydentów wypędzono nas ze szkoły i rodzice musieli wynająć do nauki pomieszczenia w domach.
Nocną bitwę Rosjan z Niemcami przeczekali w piwnicy
Gdy w 1943 roku skończył szkołę, musiał iść do pracy do niemieckiego bauera. Polegała głównie na plewieniu grządek. Gdy raz właściciel zastał go śpiącego podczas pracy, dostał nieźle w kość. Było ciężko, choć zdarzały się szczęśliwe trafy. Takie jak wtedy, gdy wycofujący się przed Rosjanami Niemcy zgubili worek z mąką. - Znaleźliśmy go i z bratem zaciągnęliśmy do domu. Mieliśmy dzięki temu co jeść - mówi.
Szczęście dopisało mu również podczas spotkania z Niemcami, gdy nieświadomy niczego przeszedł przez linię frontu. - Był tam służący w niemieckiej armii Ślązak, znający język polski. Zapytał gdzie idę, posłał po komendanta i w końcu kazali temu żołnierzowi, który przed chwilą chciał mnie zastrzelić, iść ze mną do domu ciotki.
Krewna wcale nie ucieszyła się na jego widok. W okolicy było bardzo niespokojnie. W nocy rozegrała się bitwa między Rosjanami a Niemcami. Szesnastoletni Staszek i cała rodzina przesiedzieli całą noc w piwnicy. - Gdy wyszliśmy rano na zewnątrz, było już po wszystkim. W dwóch izbach leżało około 20 rannych. Niektórzy krzyczeli, żeby ich dobić. Potem część zabrały wojskowe karetki, a tych, którzy zmarli, podwody wywiozły na cmentarz.
Jak nie zostałem dyrektorem
Po wojnie mógł kontynuować naukę. W 1950 roku zdał maturę, a gdy ukończył Wieczorową Szkołę Pedagogiczna w Krakowie, rozpoczął pracę w charakterze nauczyciela w Limanowej. Następnie była niespełna roczna służba wojskowa w Batalionie Obsługi Lotnictwa w Mirosławcu, a po jej zakończeniu znalazł pracę w szkole w Czulicach. Stąd już niedaleko do Proszowic, ale trafił do nich drogą nieco okrężną. - Podczas wyborów do Powiatowych Rad Narodowych dyrektorka szkoły w Czulicach powiedziała, że kandydatów na radnych przywieziono w teczkach. Za to miała być usunięta ze stanowiska, a funkcję dyrektora miałem objąć ja. Nie zgodziłem się. To była bardzo zacna, uczciwa kobieta. Nie chciałem robić jej takiego świństwa - wspomina.
Zamiast zostać młodym dyrektorem, został słuchaczem Studium Nauczycielskiego, a przedtem poprowadził w Suchej Beskidzkiej kolonie dla dzieci z krakowskich domów dziecka. - W tym czasie kapitaliści zrzucili nam stonkę. Musieliśmy chodzić z dziećmi po poletkach ziemniaków i jej szukać. Żywej wprawdzie nie było, ale przed nami wychodziły w pole specjalne brygady i naklejały na ziemniaczane liście papierowe stonki. Trzeba było je wszystkie odnaleźć i oddać - opowiada.
Dyrektorem został dopiero kilkanaście lat później. Po ukończeniu SN pracował w Szkole Podstawowej nr 1 w Proszowicach, ucząc głównie biologii i wychowania fizycznego. Potem był zastępcą inspektora oświaty, a w 1970 roku objął kierownictwo nowopowstałej SP nr 2, którą kierował 15 lat, czyli do przejścia na emeryturę. - Starałem się zawsze żyć dla drugiego człowieka. Dla przedszkolaków, uczniów, a teraz dla emerytów. Nie wiem skąd mam tak dobrą kondycję fizyczną i umysłową. Może to stąd, że zawsze byłem aktywny - przekonuje Stanisław Świerkosz, dziękując jednocześnie wszystkim, którzy poparli jego kandydaturę w plebiscycie Dziennika Polskiego na Seniora Roku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?