Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Statystyka uczuć

Redakcja
Najgoręcej kochają mieszkańcy Szczecina, a najszczerzej Przemyśla

Grażyna Starzak

Grażyna Starzak

Najgoręcej kochają mieszkańcy Szczecina, a najszczerzej Przemyśla

   Miłość to główna przyczyna związku dwojga ludzi, na drugim miejscu wskazywana jest wspólnota emocjonalna, na trzecim - więź seksualna. Pod tym względem Polki i Polacy są zgodni - wynika z badań ankietowych.
   Różnice w opiniach mężczyzn i kobiet pojawiają się wtedy, gdy mówią o swoich oczekiwaniach wobec partnera. Polki uważają, że miłość potrzebuje właściwej oprawy, pięknych słów i czułych gestów. Polacy uznali te wyznania za sentymentalne bzdury. Wielu z nich zachowuje się jak szwoleżerowie: szarżują, są aktywni, chcą szybko zdobyć partnerkę i możliwie szybko pożegnać, by szarżować w kierunku innej.
   Miłość po polsku nie wywołuje więc wyłącznie pozytywnych emocji. Również dlatego, że jako naród mamy zahamowania w dziedzinie seksu i bardzo ubogie, miłosne słownictwo.
   _Zobaczę ją! - wykrzykuję rankiem, gdy się obudzę i z całą radością spojrzę na piękne słońce. Zobaczę ją! I nie mam na cały dzień innego życzenia. Wszystko skupia się w tej nadziei. _Tak Goethe opisuje doznania miłosne młodego Wertera. Jednakże to, co poeta nazywa pasją i namiętnością, uczeni interpretują jako gwałtowną reakcję chemiczną zaczynającą się w mózgu i rozchodzącą poprzez nerwy i krew po całym organizmie. Człowiek jest wówczas w stresie, który raz bywa ekstazą, euforią, innym razem depresją, niosącą ze sobą bezsenność i utratę apetytu. Dwaj amerykańscy neurobiolodzy, Peele i Brodsky, są przekonani, że zakochanie jest formą nałogu. W ich opinii ludzie zakochani zachowują się jak narkomani. Najpierw, spotykając się od czasu do czasu, nabierają apetytu na siebie nawzajem. Później, gdy widują się coraz częściej, przychodzi

faza głodu.

   Wówczas zakochana para przeżywa katusze, gdy mówi sobie dobranoc. Peele i Brodsky dowodzą, że uczuciu zakochania towarzyszy wyzwalanie się hormonu stresu - adrenaliny, która jest na tyle silnym narkotykiem, że działa jak kofeina czy nawet amfetamina.
   W ich opinii miłość uzależnia podobnie jak narkotyki, hazard lub seks. Dotyczy bowiem nie tylko sfery uczuć i wrażeń, ale wyzwala również silną reakcję chemiczną zachodzącą w naszym organizmie. Udowodnili to amerykańscy eksperci z ośrodka badań behawioralnych, obserwujący obyczaje nornic preriowych, których zachowania seksualne są podobne do ludzkich. Okazało się, że zarówno w okresie łączenia się tych zwierzątek w pary, jak i w przypadku, gdy podawano im substancje narkotyczne, uaktywniały się te same receptory czołowej części mózgu. Dochodziło wówczas do identycznej reakcji chemicznej.
   Niestety, miłe doznania, wynikające z tego typu reakcji, nie trwają długo. Człowiek uodparnia się na codzienną dawkę podniet; chce ich więcej, ale organizm nie nadąża. To dlatego - w opinii naukowców - stan zakochania nie zawsze przekształca się w prawdziwą miłość. Podobno najmniej trwałą emocją jest uczucie oparte na seksie. Kiedy fascynacja mija, człowiek odwraca się od obiektu westchnień, aby szukać nowych wrażeń.
   Utracona w ten sposób miłość staje się często dramatem dla porzuconego partnera. Tragedią, która czasem prowadzi

na skraj przepaści.

   Jak wykazują statystyki, na całym świecie niespełnione uczucie jest najczęstszą przyczyną samobójstw. W Paryżu, Nowym Jorku, również w Warszawie ponad 60 proc. kobiet uratowanych od śmierci jako powód desperackiego kroku wymienia fakt porzucenia. Na każde 10 samobójstw z miłości 7 popełniają kobiety. Mężczyzni lepiej znoszą miłosne rozstania. Panie z natury przywiązują się do partnerów na dłużej, co ma swoje uzasadnienie biologiczne i znaczenie dla przyszłości jej dziecka. Z tego samego powodu jednak kobieta jest częściej skazana na cierpienia wywołane rozstaniem.
   Większe szanse na przetrwanie mają te pary, których związek oparty jest na fascynacji osobowością, charakterem i umysłem partnera. Dopiero w drugiej kolejności na udanym życiu seksualnym. Wtedy istnieje szansa, że uczucie, początkowo wspomagane adrenaliną, zacznie być kontrolowane przez tę część mózgu, która wytwarza endorfiny, zwane hormonem szczęścia. Taka przemiana sprawia, że słabną emocje, ale miłość, oparta na przywiązaniu, szacunku i seksie, oczywiście pozostaje. Niestety, bezbolesne przejście ze stanu zakochania do dojrzałej miłości nie dotyczy wszystkich par.
   Dlaczego? Seksuolodzy twierdzą, że nie mamy zwyczaju i nie umiemy rozmawiać o uczuciach. Jednych to krępuje; drudzy nie widzą takiej potrzeby. Są i tacy, którzy miłość, seks traktują wyłącznie instrumetalnie.
   Jak wykazały badania "Demoskopu" większość z nas odczuwa zażenowanie rozmawiając o sprawach płci, seksu, a nawet miłości platonicznej. Jeszcze trudniej przychodzi nam prowadzenie dysputy o problemach małżeńskich i rodzinnych. Być może dlatego, że te drugie są często konsekwencją pierwszych. Cielesność to dla więkoszości Polaków

temat tabu.

   Spora grupa rodaków nawet nie wie, jak poprawnie nazwać części człowieczego ciała. Gdy kilka lat temu seksuolog Roman Karnowski zapytał uczniów ostatnich klas szkół średnich różnych typów, jakim językiem określają pożądanie, inicjację seksualną, narządy płciowe, stwierdził, że znaczna część młodych ludzi nie rozumiała słowa moszna, a srom mylił się im z odbytem. Uczniowie klas maturalnych, przeglądając "Słownik seksualizmów polskich" Jacka Lewinsona, zawierający aż 10 tys. terminów, pytali, w jakim został napisany języku. Autor publikacji, językoznawca, nie jest tym specjalnie zdziwiony. Przypomina, że dopiero niedawno w literaturze i publikacjach prasowych potoczne wyrażenie "te rzeczy" zostało zastąpione przez słowo "seks". W latach 60. termin ten trudno było znaleźć nawet w słownikach.
   Andrzej Samson, psychoterapeuta specjalizujący się w terapii rodziny, uważa, że Polacy są wyjątkowo zacofani jeśli chodzi o relacje męsko-damskie. M.in. ze względu na nieumiejętność wyrażenia tego, co czują; tego, co chcieliby powiedzieć drugiej osobie na temat miłości, seksu. W jego opinii spora grupa ma przeświadczenie, że sprawy łóżkowe, nawet jeśli uczestniczy w nich dwoje małżonków, są w pewnym sensie grzechem. Dlatego wiele par nie umie czerpać radości z bycia we dwoje. Takie są opinie seksuologów i terapeutów, do których zgłaszają się po poradę zniechęceni do siebie partnerzy.
   Z badań socjologicznych, których wyniki zebrała prof. Krystyna Slany z UJ, specjalizująca się m.in. w problemach socjologii płci, wynika, że najwyższą ocenę swoim związkom stawiają młodzi ludzie. Oni też najwyżej cenią

udany seks.

   Czy Polacy są dobrymi kochankami? Jeśli wierzyć w raporty publikowane corocznie przez firmę Durex, światowego potentata w produkcji prezerwatyw, mieszkający między Wisłą, Odrą a Bugiem panowie nie wyróżniają się w dziedzienie ars amandi niczym szczególnym. Mają średnio 4 partnerki w życiu (Francuz ma ich 16). Kochają się około 90 razy w ciągu roku. Ten ostatni wskaźnik w ostatnich latach uległ zresztą poprawie, a nasi panowie jako kochankowie plasują się obecnie na poziomie średniej europejskiej. Pod tym względem wyprzedzają nawet kochliwych w potocznej opinii Włochów. Podobno najwięcej mężczyzn skłonnych do miłosnych uciech mieszka w Szczecinie. Tam Durex sprzedaje rekordową w skali Polski ilość swych wyrobów. Panowie w Przemyślu z kolei kupują najmniej prezerwatyw.
   Ostatnie badania przeprowadzone na zlecenie Dureksu, brzmią bardziej optymistyczne dla wszystkich, niezależnie od nacji. Wynika z nich, że w skali świata coraz rzadziej występują tzw. skoki na bok pojmowane bardziej jako sport niż wynik uczucia. Aż 75 proc. żonatych Amerykanów i 83 proc. amerykańskch żon wyznało absolutną wierność swojemu małżonkowi. Połowa Polaków z kolei przyznaje, że jeśli już decyduje się na romans, to jest on bardziej niż kiedyś trwały i pełen czułości. A także towarzyszy mu odpowiednia oprawa: zapalone świece, kadzidła i wspólna kąpiel w wodzie z aromatycznymi olejkami.
   Durex swoje, a seksuolodzy swoje. Ci ostatni twierdzą, że wszelkie sondaże na temat tego, co się dzieje w sypialni przeciętnego Polaka, są

obarczone błędem.

   Właśnie z tego powodu, że nie umiemy rozmawiać o związku dwojga ludzi. Kiedy pracownicy jednego z ośrodków badania opinii zapytali respondentów, czy są zadowoleni ze swojego życia seksualnego, 40 proc. odpowiedziało "nie wiem". Trudno się więc dziwić, że tylko co dziesiąta matka potrafi zdobyć się na to, aby wprowadzić dorastającą córkę w tajemnice alkowy, wyjaśniając jej, czym jest stosunek płciowy i co z niego może wyniknąć. Przeprowadzone na początku lat 60. badania wykazały, że zaledwie 25 proc. kobiet w dniu zawierania małżeństwa miało dokładne wiadomości na temat współżycia seksualnego. 15 proc. dopiero podczas pierwszego stosunku dowiadywało się, na czym właściwie polega. Seksuolodzy uważają, że obecnie wcale nie jest lepiej pod tym względem. Jeśli ktoś przeprowadzi podobne badania dzisiaj, uzyska lepsze rezultaty tylko dlatego, że znacznie podwyższył się średni wiek zawierania małżeństw. Najnowsze sondaże wkazują, iż 34 proc. kilkunastoletnich chłopców i 18 proc. dziewcząt nigdy nie rozmawiało z rodzicami na tematy związane z dojrzewaniem płciowym, a prawie 90 proc. z nich przyznało, że byli i są zainteresowani tym, co dzieje się z ich organizmem w tym okresie.
   Lekceważenie edukacji związanej z seksualnością człowieka, której zadaniem ma być odpowiednie przygotowanie do życia w rodzinie, skutkuje nieudanymi związkami, rozwodami, coraz większą liczbą dzieci wychowywanych tylko przez jednego z małżonków. Sondaże potwierdzają bowiem to, co widać gołym okiem, że polska młodzież

coraz wcześniej

zaczyna życie sekusalne: 65 proc. chłopców i 35 proc. dziewcząt przed ukończeniem 18. roku życia. Z badań seksuologa dr. Zbigniewa Izdebskiego wynika, że miłość i dobry seks, oprócz zdrowia, zamożności, ciekawej pracy, to dla młodych Polalów jeden z elementów udanego życia.
   Pierwsza próba nauczania młodzieży w szkole, jak sobie radzić z problemami intymnymi, podjęta w połowie lat 80., zakończyła się skandalem, ponieważ w przygotowanym z tej okazji podręczniku znalazł się rysunek gołej pary. Jeszcze więcej kontrowersji wywołała w 1993 roku praca, której autorzy m.in. w taki sposób informowali młodych czytelników o sprawach prokreacji: części ciała, służące do przekazywania życia znajdują się w niższych partiach naszego tułowia. Kolejne próby wpisania na listę obowiązkowych przedmiotów wiedzy o życiu intymnym człowieka również zakończyły się fiaskiem, a seks stał się w Polsce tematem politycznym. Każdy kolejny podręcznik był poddany surowej krytyce. Jeden dlatego, bo w opinii recenzentów powołanych przez ministra edukacji z aktualnie rządzącej opcji zachęcał do wolnego seksu; drugi na odwrót: miał rzekomo wytwarzać poczucie winy z tego powodu. Wydanie kolejnego podręcznika skończyło się niemal skandalem dyplomatycznym. Znalazł się tam bowiem rusunek transwestyty, którego ubrano w... szkocką spódnicę.
   W batalii o edukację seskualną młodego pokolenia górą są ci, którzy uważają, że nie trzeba z młodzieżą o tym mówić. Ponad połowa uczniów w wieku 18-20 lat nie ma żadnych zajęć dotyczących tych zagadnień, a swoją wiedzę czerpie z prasy, telewizji oraz, a może przede wszystkim, z Internetu.
   Komputery, Internet nie tylko zastępują nauczyciela i podręczniki z przedmiotu "wychowanie seksualne". Coraz częściej pełnią również

rolę swatki.

   Futurolodzy utrzymują, że w przyszłości staną się głównym medium kojarzenia par. - Miłość w wirtualnym wydaniu nie ma nic wspólnego z bliskością i czułością - twierdzi jeden z autorów magazynu "The Times", opisując, jak będą wygladały męsko-damskie relacje w 2020 roku. W tej wizji seks byłby oddzielony od prokreacji. Człowiek miałby być wyposażony w specjalne czujniki, odkrywające przed nami niedostępne wcześniej doznania. Chip wprowadzony bezpośrednio do mózgu spowoduje, że osiągniemy stan rozkoszy na odległość, a tradycyjnie pojęty związek dwoja ludzi będzie obecny jedynie w podręcznikach historii.
   W tym samym artykule możemy wszakże przeczytać, że mniej więcej w połowie obecnego wieku młodzi ludzie zbuntują się przeciwko wszechogarniającej ich życie technice. Pojawią się ruchy na rzecz purytanizmu i prostosty, podobne do współczesnej mody na żywność naturalną. Prof. Judith Mackey, ekspert Światowej Organizacji Zdrowia, przewiduje, że powstanie wówczas coś w rodzaju Światowego Instytutu na rzecz Seksu z Ludzkim Obliczem. I wówczas młodzi ludzie będą się uczyć z zachowanych w wirtualnym archiwum książek, co to jest prawdziwe uczucie i jak pielęgnować miłość.
   
   
   Jedna trzecia Polaków uważa, że kobieta powinna zachować cnotę do momentu ślubu lub co najmniej do zaręczyn. Jedna czwarta nie przywiązuje do tego żadnej wagi. Wśród tych, którzy nie cenią wianka, jest dwa razy więcej panów niż pań!
   Polki naczęściej skarżą się na uczuciowy chłód partnera i jego seksualny egoizm. Dla ponad 80 proc. pań podstawową sprawą w akcie miłosnym jest czułość. Natomiast dla blisko 40 proc. panów ma ona znaczenie drugorzędne. Podobnie ze stosunkiem do pieszczot. 50 proc. panów ogranicza je do minimum. Dla co dziesiątego pieszczoty są stratą czasu.
   Badania wykazują, że rodzaj zachowań seksualnych ma związek z miejscem zamieszkania. Osoby ze wschodniej części kraju mają bardziej tradycyjny stosunek do seksu niż mieszkańcy regionów centralnych, zachodnich i południowo-zachodnich. Najbardziej jednak różnicuje te zachowania poziom wykształcenia. Najwięcej osób bezpruderyjnych czy też wykazujących się inwencją w sprawach seksu spotyka się wśród ludzi z wyższym wykształceniem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski