Statystyki dekarbonizacji poszły do góry i o to chodzi

To dopiero początek, gdyż postępy postępu w bojach z globalnym ociepleniem nabierają postępu.

Wygaszenie wielkiego pieca, jak to się ku pokrzepieniu serc mówi, czyli zamknięcie części surowcowej huty ani o włos nie zmniejszy bilansu produkowanego CO2.

Cokolwiek by mówić, stal jest potrzebna. Tyle tylko, że zostanie sprowadzona z Ukrainy, Rosji czy Dalekiego Wschodu. Tam, gdzie taniej i tam, gdzie nie sięga światła polityka klimatyczna.

Właściwie można by wybudować tuż za wschodnią granicą wielką stalownię. Wysyłać stal do Polski i nawet pies z kulawą nogą słowa nie piśnie. Zresztą tak już się stało, gdyż proekologiczna Unia dawno przeniosła brudny, szkodzący klimatowi przemysł poza swoje granice.

Statystyki dekarbonizacji poszły do góry i o to chodzi. Nawiasem mówiąc, to dopiero początek. Niskowęglowe ramię sprawiedliwości sięgnie, a właściwie już sięgnęło, po nasz prąd, który w prawie w całości pochodzi ze spalania węgla.

Uuu, węgiel jest zły! Święty Boże nie pomoże, by rachunki nie poszły w górę, gdy do każdej kilowatogodziny trzeba doliczyć opłatę za emisję CO2. Płać i płacz. Ci, co zainwestowali w panele fotowoltaiczne na dachu własnego domu, wygrali los na loterii.

Przy okazji, jak myślicie, dlaczego Białoruś tuż przy granicy z Litwą wybudowała potężną elektrownię atomową? Wkrótce pojawi się nowy rynek zbytu.