Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Staw Płaszowski: obnażona niemoc urzędów i matactwa inwestorów

Anna Agaciak
Anna Agaciak
Staw Płaszowski ma dziś zaledwie 20 centymetrów głębokości. Ptaki ledwo tu pływają
Staw Płaszowski ma dziś zaledwie 20 centymetrów głębokości. Ptaki ledwo tu pływają fot. andrzej wiśniewski
Kontrowersje. W magistracie przyznają, że nadzoru na budowach praktycznie nie ma. Zdaniem przyrodników należy żądać ekspertyz.

Ze Stawu Płaszowskiego i okolic znikło w ciągu ostatnich miesięcy nawet 300 tys. metrów sześciennych wody. Hydrogeolodzy przyglądający się zbiornikowi nie mają wątpliwości, że woda wyciekła do pobliskich wykopów budowlanych, a stamtąd trafiła do ścieków. Straty, m.in. dla ptactwa wodnego, mogą być nieodwracalne. 20 maja firmy prowadzące na zlecenie miasta badania hydrogeologiczne i przyrodnicze mają wskazać winowajców.

Wczoraj, podczas posiedzenia Komisji Dialogu Obywatelskiego, organizacje walczące w Krakowie o ochronę środowiska chciały się dowiedzieć od urzędników (z magistrackich Wydziałów Kształtowania Środowiska i Architektury, Biura Planowania Przestrzennego oraz Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska), jak można było do takiej katastrofy ekologicznej doprowadzić i dlaczego wydano pozwolenia na budowę obiektów mogących zagrozić Stawowi Płaszowskiemu.

- Ilość wód koniecznych do odpompowania z typowej budowy w Krakowie (przez 2-3 miesiące, w czasie fundamentowania) może wynosić 100-500 tys. metrów sześc. - wyliczał dr Mariusz Czop, hydrogeolog z Akademii Górniczo-Hutniczej. - Tymczasem inwestorzy podpisują umowy ryczałtowe z Miejskim Przedsiębiorstwem Wodociągów i Kanalizacji na zrzut do ścieków śmiesznych ilości wody: rzędu 20-30 tys. metrów sześc. MPWIK tego nie opomiarowuje. Inwestorzy majstrują, by podawać jak najmniejsze ilości dopływów wody do wyrobiska - wskazywał hydrogeolog.

Miejscy urzędnicy, niestety, potwierdzają, że to prawda. Podają m.in. informacje o mataczeniu i inwestorów przy składaniu wniosków o pozwolenie na budowę.

- Przy Stawie Płaszowskim inwestor stwierdził, że będzie realizował obiekt powyżej warstwy wodonośnej. Duże nieprawidłowości wyszły dopiero podczas kontroli - podała Krystyna Śmiłek, wicedyrektorka magistrackiego Wydziału Kształtowania Środowiska.

Przyrodnicy nie mogą zrozumieć, jak urząd może przyjmować wniosek o pozwolenie na budowę jedynie na podstawie oświadczenia inwestora, że nie będzie się wkopywał w warstwę wodonośną. - To powinno być oparte na ekspertyzach, za które ktoś bierze odpowiedzialność - zwracał uwagę przyrodnik dr Kazimierz Walasz.

Urzędnicy zapewniają, że wydając pozwolenie na budowę, dokładnie analizuje się złożone dokumenty. - Nie ma jednak możliwości, by wnikać w ich treść merytoryczną, podważać kompetencje projektanta - tłumaczyła Dorota Zaucha z Wydziału Architektury. - Nie mamy do tego podstawy prawnej. Możemy co najwyżej prosić o uzupełnienie braków w dokumentacji.

Urzędnicy przyznają, że nadzoru budowlanego na inwestycjach praktycznie nie ma. W planach miejscowych nie można wpisywać wymogów dla inwestora, takich jak np. przygotowanie dokumentacji hydrogeologicznej. - Po doświadczeniach z osuszeniem Stawu Dąbskiego, a teraz i Płaszowskiego zaczęliśmy w opiniach do „wuzetek” stosować wymóg przygotowania dokumentacji hydrologicznej - w przypadku gdy inwestycja jest zlokalizowana obok zbiornika wodnego - informuje dyr. Śmiłek

Komisja Dialogu Obywatelskiego chce przygotować uchwały dla miasta, których wdrożenie poprawi sytuację.

">

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski