Ze Stawu Płaszowskiego i okolic znikło w ciągu ostatnich miesięcy nawet 300 tys. metrów sześciennych wody. Hydrogeolodzy przyglądający się zbiornikowi nie mają wątpliwości, że woda wyciekła do pobliskich wykopów budowlanych, a stamtąd trafiła do ścieków. Straty, m.in. dla ptactwa wodnego, mogą być nieodwracalne. 20 maja firmy prowadzące na zlecenie miasta badania hydrogeologiczne i przyrodnicze mają wskazać winowajców.
Wczoraj, podczas posiedzenia Komisji Dialogu Obywatelskiego, organizacje walczące w Krakowie o ochronę środowiska chciały się dowiedzieć od urzędników (z magistrackich Wydziałów Kształtowania Środowiska i Architektury, Biura Planowania Przestrzennego oraz Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska), jak można było do takiej katastrofy ekologicznej doprowadzić i dlaczego wydano pozwolenia na budowę obiektów mogących zagrozić Stawowi Płaszowskiemu.
- Ilość wód koniecznych do odpompowania z typowej budowy w Krakowie (przez 2-3 miesiące, w czasie fundamentowania) może wynosić 100-500 tys. metrów sześc. - wyliczał dr Mariusz Czop, hydrogeolog z Akademii Górniczo-Hutniczej. - Tymczasem inwestorzy podpisują umowy ryczałtowe z Miejskim Przedsiębiorstwem Wodociągów i Kanalizacji na zrzut do ścieków śmiesznych ilości wody: rzędu 20-30 tys. metrów sześc. MPWIK tego nie opomiarowuje. Inwestorzy majstrują, by podawać jak najmniejsze ilości dopływów wody do wyrobiska - wskazywał hydrogeolog.
Miejscy urzędnicy, niestety, potwierdzają, że to prawda. Podają m.in. informacje o mataczeniu i inwestorów przy składaniu wniosków o pozwolenie na budowę.
- Przy Stawie Płaszowskim inwestor stwierdził, że będzie realizował obiekt powyżej warstwy wodonośnej. Duże nieprawidłowości wyszły dopiero podczas kontroli - podała Krystyna Śmiłek, wicedyrektorka magistrackiego Wydziału Kształtowania Środowiska.
Przyrodnicy nie mogą zrozumieć, jak urząd może przyjmować wniosek o pozwolenie na budowę jedynie na podstawie oświadczenia inwestora, że nie będzie się wkopywał w warstwę wodonośną. - To powinno być oparte na ekspertyzach, za które ktoś bierze odpowiedzialność - zwracał uwagę przyrodnik dr Kazimierz Walasz.
Urzędnicy zapewniają, że wydając pozwolenie na budowę, dokładnie analizuje się złożone dokumenty. - Nie ma jednak możliwości, by wnikać w ich treść merytoryczną, podważać kompetencje projektanta - tłumaczyła Dorota Zaucha z Wydziału Architektury. - Nie mamy do tego podstawy prawnej. Możemy co najwyżej prosić o uzupełnienie braków w dokumentacji.
Urzędnicy przyznają, że nadzoru budowlanego na inwestycjach praktycznie nie ma. W planach miejscowych nie można wpisywać wymogów dla inwestora, takich jak np. przygotowanie dokumentacji hydrogeologicznej. - Po doświadczeniach z osuszeniem Stawu Dąbskiego, a teraz i Płaszowskiego zaczęliśmy w opiniach do „wuzetek” stosować wymóg przygotowania dokumentacji hydrologicznej - w przypadku gdy inwestycja jest zlokalizowana obok zbiornika wodnego - informuje dyr. Śmiłek
Komisja Dialogu Obywatelskiego chce przygotować uchwały dla miasta, których wdrożenie poprawi sytuację.
">Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?