- Sam nie wiem. Z tego względu, że o wszystkim dowiaduję się mediów. A przyznam szczerze, że te doniesienia na pewno nam nie pomogły. Mówię o zespole, bo jeśli chłopcy czytają, że trenera ma nie być po meczu z Wisłą Kraków, to nie jest to dla nich motywujące. Jeżeli ktoś w taki sposób chciał nam pomóc, to mu się to udało. Ja z klubu nie mam żadnego sygnału, poza moim sygnałem, ponieważ po meczu ze Zniczem Pruszków powiedziałem prezesowi i członkom rady nadzorczej, że jednym ze sposobów wyjścia z trudnej sytuacji w rozgrywkach ligowych jest zmiana trenera. Nie może być tak, że trener szuka winnych wokół siebie, a nie widzi winy w sobie. Ja winę w sobie widzę i całą odpowiedzialność za pracę szkoleniową biorę na siebie, natomiast też trochę inaczej umawiałem się z prezesem Ryszardem Krauze, a głos decydujący należy do prezesa. Mamy awansować do ekstraklasy, a szans na to, żeby tego dokonać, nie straciliśmy. Mamy bardzo ważne spotkanie w niedzielę ze Śląskiem. Ten mecz może w naszej sytuacji wiele zmienić. I sądzę, że tak właśnie będzie. A po tym spotkaniu będziemy inaczej rozmawiać, o ile będzie mi dane dalej z drużyną pracować. Jeśli nie, to będzie pracował ktoś inny, a ja będę kibicował Arce, bo wierzę, że stać ją na powrót do ekstraklasy, choć będzie ciężko, ale stać tę drużynę na wywalczenie trzeciego miejsca. DP A co Pan sądzi o możliwości zweryfikowania nałożonej na Arkę kary degradacji?
DP Pojawiły się różne domysły, spekulacje, jak naprawdę przedstawia się Pana sytuacja w klubie po serii porażek w II lidze, grozi Panu dymisja? - zapytaliśmy wczoraj trenera Arki, Wojciecha Stawowego.
- Tym akurat głowy sobie nie zaprzątamy. Natomiast chcielibyśmy skończyć coś, co zaczęliśmy w trudnych dla klubu okolicznościach.
Rozmawiał: (SAS)
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl