Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stefan Horngacher: Polacy uwielbiają skoki, a każde zwycięstwo jeszcze bardziej rozbudza apetyty

Przemysław Franczak
Przemysław Franczak
Stefan Horngacher
Stefan Horngacher Pawel Relikowski / Polska Press
- Obserwacje w Lahti będą bardzo pomocne przy konstruowaniu planów na olimpijski sezon - mówi STEFAN HORNGACHER, trener polskich skoczków. W czwartek o godz. 17.30 konkurs na dużej skoczni.

- „Na mistrzostwach świata liczą się trzy pierwsze miejsca” - mówił Maciej Kot po konkursie na normalnej skoczni. Podpisałby się Pan pod tym zdaniem?
- Rozumiem punkt widzenia Maćka, sam przecież byłem zawodnikiem. Jednak jako trener muszę spoglądać szerzej. Nie był to przecież dla nas zły konkurs. Prawda, zabrakło medalu, ale było bardzo blisko. Nie stało się nic, co powodowałoby, że musielibyśmy się martwić przed kolejnymi zawodami. Trzeba robić swoje i patrzeć do przodu.

- Przez Polskę przetoczyła się dyskusja na temat sędziowskich not dla brązowego medalisty Markusa Eisenbichlera. W kadrze to też był temat, który trzeba było przegadać?
- Nie ma sensu rozmawiać o rzeczach, których nie możemy zmienić. Noty były takie a nie inne, nie ma z czym dyskutować. Jedyna możliwość jest taka, żeby w następnym konkursie postarać się skoczyć jeszcze dalej i jeszcze ładniej.

- Stoch i Kot byli trochę rozczarowani wynikami. Jak powinien reagować trener w takich sytuacjach? Jak zatroszczyć się o tę stronę mentalną?
- Na gorąco nie można tego robić, zaraz po zawodach w zawodnicy mają w sobie za dużo emocji. Trzeba dać się im z tym przespać dzień-dwa, wtedy można zacząć rozmowy, zastosować trochę psychologii. Jednak w tym przypadku potrzeby, żeby podnosić ich na duchu, nie było. Oni są świadomi własnej wartości.

- Trener skoków narciarskich powinien być dobrym psychologiem?
- Nie tylko skoków. Ja zwracam na to uwagę, bo gdy sam skakałem zdarzały mi się wahania formy. Wiem, jak ważne może być wtedy wsparcie trenera.

- Od kiedy zaczął Pan pracować w Polsce, zaczęła się seria sukcesów. Wygraliście prawie wszystko. Rozpuściliście trochę polskich dziennikarzy i kibiców.
(śmiech) - Nie da się wygrywać za każdym razem. Chciałbym, ale to niemożliwe. Jednak gdy coś nie idzie po twojej myśli, to masz jeszcze większą motywację, żeby następnym razem było lepiej. My wciąż mamy rezerwy i wciąż sporo pracy przed nami.

- Pan już myśli o igrzyskach w PjongCzangu?
- Na to jest jeszcze za wcześnie, natomiast obserwacje z mistrzostw w Lahti na pewno będą bardzo pomocne przy konstruowaniu planów na olimpijski sezon.

- Presja. Pan nie lubi tego słowa, prawda?
- Od początku pracy w Polsce jestem o nią pytany. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że Polacy uwielbiają skoki i każde zwycięstwo jeszcze bardziej rozbudza apetyty, ale cóż, jesteśmy sportowcami, z sukcesami też trzeba nauczyć się żyć.

- Co jest dla Pana najtrudniejsze w pracy z polską reprezentacją?
- Nie ma takiej jednej rzeczy, która odróżniałaby pracę u was od pracy w Austrii czy Norwegii. Może są drobne różnice, ale skoki to wszędzie ta sama materia.

- Kto będzie głównym faworytem w konkursie na dużej skoczni?
- Kraft, Wellinger, Eisenbichler, Tande, Prevc, Stoch, Kot… Dużo ich. Nie wiem, nie da się tego przewidzieć.

- Jest za to duża szansa, że zatriumfuje austriacka szkoła trenerska.
- Na to się zanosi.

- Jakie są jej tajemnice?
- Mamy bogate tradycje. Nie tylko w skokach, ale w ogóle w sportach zimowych. U nas na wysokim poziomie stała i stoi edukacja trenerów, wielu mądrych ludzi było zaangażowanych w tworzenie programów, szkół. Lata temu zaczął działać system, rozwijany rok po roku. I najwyraźniej działa dobrze.

- Po konkursie na normalnej skoczni Heinz Kuttin, trener Austriaków i Pański przyjaciel, przyznał, że z Panem rywalizuje bardziej niż z innymi szkoleniowcami.
(śmiech) - Coś w tym jest. Po zawodach nie mieliśmy okazji porozmawiać zbyt długo, ale trochę się przekomarzaliśmy. Szczegóły zostawię jednak dla siebie. Od lat jesteśmy bliskimi przyjaciółmi i nasza rywalizacja na skoczni w roli trenerów na pewno tego nie zmieni.

- W czwartek karty może rozdawać pogoda?
- Przyjeżdżam tu od lat i wiem, że jednego dnia rano po obudzeniu mogę zobaczyć słońce, a następnego śnieżycę lub drzewa uginające się od wiatru. Takie jest Lahti. Nie przejmuję się jednak tym, na co nie mam wpływu.

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski