Dla Polski Ludowej był wrogiem do tego stopnia, że trzeba go było chyłkiem pod osłoną nocy wywieźć z Warszawy i trzymać w odosobnieniu bez wyroku sądu, tylko na mocy dekretu rządowego, odsuwającego arcybiskupa warszawskiego od pełnionych przez niego funkcji. Kiedy jednak w państwie ludowym zawrzało, uwolniono go z miejsca odosobnienia i podobnie po cichu przywieziono do Warszawy, by pomógł w opanowaniu gorących politycznie nastrojów. I potem mimo ostrych konfliktów podczas obchodów milenijnych i peregrynacji jasnogórskiego obrazu było już tylko lepiej.
Premier przesłał jubilatowi na 75. urodziny stosowny bukiet kwiatów, a kanałami dyplomatycznymi zwrócono się do papieża, by nie przyjął rezygnacji prymasa wraz z osiągnięciem przez niego kościelnego wieku emerytalnego. A podczas uroczystego pogrzebu niekoronowanego króla Polski, jak mówiono, dostojnicy państwowi ze czcią schylali czoło przed jego trumną, a któryś z nich powiedział: „Patriotą to On był”. Rzeczywiście, gdy był poza granicami, nigdy o Polsce, a wiedział doskonale, jaka ona wtedy była, słowa złego nie powiedział, ani powiedzieć nie pozwalał. „W kraju mam obowiązek mówić prawdę, ale poza nim - to jest moja ojczyzna”.
A kiedy zagraniczni dziennikarze naciskali go, jak się żyje Kościołowi w kraju rządzonym przez komunistów, mówił: „Mieszkamy tysiąc lat w domu i oto do tego domu przyszedł lew. Staramy się nie nadepnąć mu na ogon”. I tyle.
Follow https://twitter.com/dziennipolskiDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?