Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stoch znowu cieszy się po swoich skokach

Przemysław Franczak, Łukasz Madej, Zakopane
Kamil Stoch jak zwykle w Zakopanem wrócił do równowagi. Po piątkowym skoku był z siebie zadowolony
Kamil Stoch jak zwykle w Zakopanem wrócił do równowagi. Po piątkowym skoku był z siebie zadowolony Fot. Andrzej Banaś
Skoki narciarskie. Efekt Zakopanego zadziałał na razie w kwalifikacjach. Konkursy w sobotę i niedzielę.

Jak tak dalej pójdzie, to polscy skoczkowie będą w ten weekend pod Wielką Krokwią chórem śpiewać piosenkę Krystyny Prońko „Jesteś lekiem na całe zło”. Po tygodniach posuchy piątkowe kwalifikacje do niedzielnego konkursu indywidualnego (godz. 16) były jak odtrutka na kryzys: wygrał je Kamil Stoch, Stefan Hula był tuż za nim, a w pierwszej dziesiątce wylądowali jeszcze Andrzej Stękała (6. miejsce) i Maciej Kot (7.). Taki też będzie skład Polaków w dzisiejszej „drużynówce” (godz. 16).

Stocha, który po swoim skoku zaciska pięść w geście triumfu, nie widzieliśmy już dawno. Ostatnio częściej bywał przybity nieudanymi występami, nie mógł sobie przypomnieć swoich mistrzowskich ustawień. Ale być może właśnie je odtworzył.

- Wróciła radość? - zagadnięto go w piątek. - A nie widać? - odparł z szerokim uśmiechem. - Wierzyłem, że będzie dobrze. Dzisiaj wykonałem dobrą pracę, z tego jestem najbardziej zadowolony. Tym bardziej że mogłem się cieszyć przed własnymi kibicami. To jest najfajniejsze w tym wszystkim, co robimy.

Skoczył 134 metry. Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że dwa takie skoki w konkursie zagwarantują miejsce w ścisłej czołówce. Nieźle jak na zawodnika, który jeszcze tydzień temu był zdruzgotany największą wpadką w sezonie - na MŚ w lotach, gdzie przepadł w kwalifikacjach. Takie rzeczy tylko w skokach.

- Po prostu: skaczemy u siebie, publiczność dopisuje i to dodaje skrzydeł - mówił trener Łukasz Kruczek. - A Kamil już na treningach dobrze sobie radził, doliczyliśmy się kilkunastu równych, powtarzalnych skoków - opowiadał szkoleniowiec.

Żadnych prognoz nie udało się jednak z niego wyciągnąć. -Zawody dopiero się odbędą - uciął pytany, na co stać drużynę i poszczególnych zawodników. Nawet Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego, choć wyraźnie zadowolony, nie był zbyt wylewny. - No, zobaczymy, jak będzie - stwierdził. Ostrożność w sumie zrozumiała - w tym sezonie już kilka razy przed zawodami ogłaszano koniec kryzysu i na deklaracjach się kończyło. Teraz nikt nie chce zapeszać.

Z 12 reprezentantów Polski kwalifikacji nie przebrnęli tylko Bartłomiej Kłusek (został zdyskwalifikowany za zbyt długie narty), Krzysztof Miętus i - to największa niespodzianka - Klemens Murańka.

- Od początku był tutaj jak sparaliżowany - nie owijał w bawełnę Kruczek.

- Wtopa niesamowita. Nie wiem nawet, co powiedzieć. Fizycznie czuję się bardzo dobrze, ale psychicznie było bardzo kiepsko. Nie były to moje skoki. Idąc na górę wiedziałem, że coś nie gra - zwierzał się skoczek z zakopiańskich Krzeptówek.

Reszta czeka na ten weekend z nadzieją.

- To nie jest jeszcze Jan Ziobro na sto procent, ale było całkiem nieźle. Stać mnie jednak na to, żeby skakać o niebo lepiej - ocenił się skoczek ze Spytkowic, który zajął 20. miejsce. Lepsi od niego byli jeszcze Piotr Żyła (19.) i Dawid Kubacki (15.).

Preludium Pucharu Świata oglądało na żywo kilka tysięcy kibiców. Sporo. To była obiecująca zapowiedź tego, co będzie się działo w sobotę i niedzielę.

- Jeżeli kibice dopiszą tak jak w zeszłym roku, to będzie naprawdę fajnie. Wiedząc, że mamy tych wszystkich ludzi za sobą, jest lżej. Tutaj nie muszę się mobilizować. Samo przychodzi - przyznał Stoch. - Drużynówka? Jeżeli każdy odda taki skok, na jaki go w tej chwili stać, to może być naprawdę bardzo fajnie. Jestem pełen optymizmu.

Z zawodników, którzy nie musieli się kwalifikować, najdalej skoczył Niemiec Richard Freitag - 139 m. Peter Prevc, lider PŚ i nowa gwiazda skoków („Peter! Peter!” - krzyczały do niego z trybun młode dziewczyny) był o dwa metry słabszy od Stocha.

- My jednak dobrze znamy ten obiekt, teraz ze skoku na skok nasza przewaga będzie się zacierać - przyznał Kot.

Nadzieje są jednak duże. - To co, teraz dajemy czadu? - uśmiechał się Stoch. Dajemy.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski