Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stół numer 1

Paweł Kowal
Od Krakowa do Brukseli. Stół nr 1 w Nowym Jorku przykuł uwagę Polaków. Prezydent Andrzej Duda, którego wystąpienie w ONZ było udane, miał okazję porozmawiać z Barackiem Obamą i Władimirem Putinem - polska opinia publiczna uznała, że wiele znaczymy, skoro nasz prezydent je lunch z najważniejszymi na świecie.

Nie było końca komentarzom o tym, jak panowie wznosili toast różowym winem, jak męski był uścisk nowego prezydenta Polski z Putinem. Wśród narodowych traum najgorsza jest ta, że jesteśmy w karcie dań, a nie przy stole, że nieszczęścia zaczęły się od tego, żeśmy nie siedzieli przy stole w Jałcie i nas oszukano. Tym razem było inaczej.

Także dla Putina stolik nr 1 był ważny. Pierwszy raz od aneksji Krymu, interwencji zbrojnej w Donbasie na dyplomatycznych salonach traktowany był jak dawniej: Rosjanie mogli przez moment wyobrazić sobie, że dzisiejsza Rosja znaczy prawie tyle co onegdaj ZSRR. Pewnie tylko w USA zdjęcie ich przywódcy w nowojorskim towarzystwie nie zrobiło zbytniego wrażenia. Słynne waszyngtońskie think-tanki od kilku miesięcy urabiały opinię pod „jakieś porozumienie z Rosją”.

Jednak nie zawsze o miejscach decyduje Ban Ki-moon. Gdyby karty rozdawał Putin, Andrzej Duda nie siedziałby na tym miejscu. A Putin, szczególnie w Europie, potrafi rozsadzać nie tylko przy swoim stole. To wola Rosji sprawiła przecież, że ani Polska, ani przede wszystkim UE, jako całość, nie siedzi przy normandzkim stole.

Jeden z wpływowych rosyjskich intelektualistów powiedział kiedyś, że celem polityki Rosji jest, żeby Polska nie zajęła miejsca tam, gdzie załatwia się kluczowe dla Europy sprawy. Polska ma grać rolę Czarnego Piotrusia, który psuje pokój między narodami. Z tego punktu widzenia głośna wypowiedź ambasadora Rosji w Warszawie nie pozostawiała złudzeń, z jakich powodów padła. Podobne zresztą słowa padły dzień wcześniej z ust Siergieja Andriejewa w Kolegium Europy Wschodniej we Wrocławiu.

Przyjechał tam, jednak podkreślał, że swoich gospodarzy wrocławskich uważa za rusofobów. Andriejew wie, że rozważania o historii Polski nie mają sensu, jeśli nie są sygnałem wysyłanym w jak najbardziej współczesnych kontekstach. I to była istota jego wypowiedzi: sygnał, że Polska ze względu na swą rzekomą rusofobię jest w stanie w imię własnych obsesji wywoływać wojny. Dzisiaj, kiedy rozmowy Rosji z Zachodem wchodzą w fazę małego odprężenia, cała Europa ma nieustannie słyszeć sygnał, że lepiej rozmawiać bez Polaków. Tej linii propagandy rosyjskiej nowojorski szampan niestety nie zmienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski