Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stone

Redakcja
Nie napiszę dziś o „Listach do M.”, nie napiszę o tym, że zostały najpopularniejszym polskim filmem roku 2011 i pewnie nic tego już nie zmieni. I proszę tego nie traktować, jak mojej osobistej wojenki czy próby dokopania bestsellerowej produkcji. Nie napiszę z prostego powodu – takie kino mnie naprawdę mało interesuje.

Rafał Stanowski: FILMOMAN

W „Filmomanie” przeniesiemy się dziś w czasie. W czasy niezbyt odległe – w rok 2010. Wtedy świat poznał film „Stone” Johna Currana, twórcy u nas mało znanego, nowojorczyka, który pod koniec lat 90. błysnął głośną „Pochwałą”.

Twórca trafił na nasze ekrany w 2006 roku wraz z „Malowanym welonem”, nagrodzonym Złotym Globem za muzykę Alexandre’a Desplata. „Stone” miał mniej szczęścia. Przepadł w zalewie produkcji, nie wszedł do polskich kin, został w tym roku dopiero wydany na DVD, a od niedawna pokazuje go telewizja (płatna HBO, w ramówkach ogólnodostępnych kanałów pewnie pojawi się za kilka lat w programie typu „Kocham kino” mocno po godzinie 22 albo 24).

Historia wygląda sztampowo. Kurator sądowy (w tej roli Robert De Niro) przesłuchuje skazanego za współudział w brutalnym morderstwie więźnia (Edward Norton). Urzędnikowi zostało tylko kilka tygodni do przejścia na emeryturę, przestępca zrobi wszystko, by wyrwać się z zamknięcia. Między nimi zaczyna się rozgrywka, w której główną rolę pełnić będą emocje, dramatyczne wspomnienia, religijne książki oraz piękna żona skazańca (Milla Jovovich).

Zapowiada się klasyczny dramat więzienny. Curran podróżuje jednak nie wzdłuż lecz wszerz ram gatunku, rozciągając tory mocno wytartej sztancy. Nie oglądamy wcale rozgrywki na linii sąd – więzień, jak w głośnym „Lęku pierwotnym” (tu również w roli przestępcy wystąpił Edward Norton). Reżyser buduje dramat wielopoziomowy. Z jednej strony mamy zmaganie się więźnia z samym sobą, z brutalnym otoczeniem, z przeszłością. Z drugiej to spotkanie z pozbawionym emocji wymiarem sprawiedliwości, kurator patrzy na swych „klientów” przez pryzmat ich przestępczej kartoteki, standaryzuje, jest człowiekiem wypalonym, pozbawionym głębszych emocji. Czy w skazańcu dostrzeże autentyczną ekspiację? A może przestępca prowadzi tylko cyniczną grę, w której stawką jest odzyskanie wolności?

Curran nie rozstrzyga, nie daje się uwieść gatunkowi i nie utyka na mieliźnie. Gmatwa historię jeszcze mocniej, wprowadzając elementy dramatu rodzinnego. Portretuje dwie pary na skraju załamania nerwowego –- przestępcę i jego rozwiązłą żonę oraz kuratora i jego małżonkę (znakomita Frances Conroy znana z serialu „Sześć stóp pod ziemią”) – parę starszych osób, między którymi wygasły emocje (a może ich nigdy nie było?). W tym kontekście przypominają się filmy Todda Solondza, który także obrazuje rozpad więzi międzyludzkich.

Amerykanin doskonale operuje środkami filmowymi, obrazem, muzyką, potrafi wygrać aktorskie talenty De Niro (jedna z lepszych ról w ostatnich latach), Nortona i Conroy, a także okiełzać emocjonalność Jovovich. Buduje fabułę opierając się na sugestiach – podejmuje grę z widzem i jego przyzwyczajeniami. Sugeruje, że film potoczy się zgodnie z regułami, po czym skręca w przeciwną stronę. Ta rozgrywka trwa do finału– pełnego emocji, jednocześnie nieuciekającego od refleksji. A ostatnia scena – mistrzowska.

„Stone” nie jest może kamieniem milowym w dziejach kina, ale to intrygujący przykład filmu zrealizowanego między gatunkami.


Fot. HBO

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski