MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Stracił przytomność, ocalił Gargułę

Bartosz Karcz
Alan Uryga z lodem na karku opuszcza boisko w Chorzowie
Alan Uryga z lodem na karku opuszcza boisko w Chorzowie FOT. ARKADIUSZ ŁAWRYWANIEC
Alan Uryga przedwcześnie zakończył swój udział w meczu z Ruchem. Pomocnik Wisły i Bartłomiej Babiarz zderzyli się głowami.

– Nawet nie wiem, czy zderzyliśmy się z Babiarzem głowami czy uderzył mnie łokciem – mówi Uryga. – Koledzy powiedzieli mi, że zderzyliśmy się głowami. Nie bardzo to pamiętam, bo straciłem na moment przytomność.

Dlatego lekarz podjął decyzję, że lepiej będzie, jeśli opuszczę boisko. Teraz jednak czuję się dobrze i wygląda na to, że nie będę musiał nawet jechać do szpitala. Jeśli moje zejście z boiska miało skutkować tym, że wygraliśmy, to trochę absurdalnie mogę powiedzieć: dobrze, że tak się stało.

Tym ostatnim zdaniem Uryga nawiązał do sytuacji, która miała miejsce bezpośrednio przed pechowym zdarzeniem. Wtedy to bowiem przy linii stał już gotowy do wejścia na boisko Mariusz Stępiński.

Miał on zmienić Łukasza Gargułę. Ponieważ jednak gry kontynuować nie mógł Uryga, trener Franciszek Smuda podjął decyzję, że Stępiński na boisko wejdzie za młodego pomocnika, a Garguła będzie grał dalej. Okazało się to dla Wisły korzystne, bo to właśnie „Guła” w 75 min idealnie podał do Pawła Brożka, który strzelił zwycięską bramkę dla Wisły.

Po ostatnim gwizdku Gar­guła nie krył satysfakcji z tej asysty. – Cieszę się, że znów mogłem wystąpić od pierwszej minuty, bo wiadomo, jak ta runda wyglądała w moim wykonaniu – mówił. – Na koniec udało się zagrać prawie cały mecz i zaliczyć asystę. Odnieśliśmy bardzo cenne zwycięstwo, a teraz nadchodzi moment, żeby się trochę podleczyć. Miałem przez ostatnie miesiące trochę problemów zdrowotnych i mogę być tylko zadowolony, że dotrwałem do końca jesieni.

Zarówno Garguła, jak i Uryga zwracali uwagę na fatalny stan boiska i właśnie nim tłumaczyli, że poziom sobotniego meczu nie był najwyższy.

– Proszę mi wierzyć, że na tak kiepskim boisku jeszcze w tym sezonie nie graliśmy – mówi Uryga. – Ciężko było rozgrywać piłkę. Często graliśmy górą, bo nie chcieliśmy podawać dołem, żeby nie ryzykować. Zresztą, jak to może się skończyć, przekonał się Sta­warczyk, któremu piłka podskoczyła, popełnił błąd i strzeliliśmy dzięki temu pierwszą bramkę. Mimo wszystko mieliśmy kilka niezłych momentów, choć był to głównie mecz walki.

– Nie chcę się tłumaczyć, ale boisko było w fatalnym stanie – dodaje Garguła. – Było zmrożone, nierówne, przez co nie dało się normalnie rozgrywać piłki. Mimo wszystko udało nam się przeprowadzić kilka fajnych akcji, choćby tę, po której strzeliliśmy drugiego gola. Przede wszystkim jednak cieszy to, że wygraliśmy i z większym spokojem możemy teraz udać się na świąteczny odpoczynek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski