18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Straszny los małego narodu

Redakcja
Fot. Wacław Klag
Fot. Wacław Klag
- Jeszcze na początku obecnego dziesięciolecia o Czeczenii mówiło się sporo w Polsce, bo toczyła się tzw. druga wojna czeczeńska. Teraz głośno jest ponownie, ale tylko dlatego, że Rosja domagała się od Polski wydania Ahmeda Zakajewa, premiera rządu Czeczenii na emigracji. Zakajew przyjechał w ubiegłym tygodniu do naszego kraju na Światowy Kongres Narodu Czeczeńskiego. Moskwa sama przypomniała o Czeczenii. Czy sytuacja tego narodu przypomina los Polski w czasie zaborów?

Fot. Wacław Klag

ROZMOWA Z PROF. JÓZEFEM SMAGĄ

- To trafna analogia. Czeczeni cechują się niezwykle silną pamięcią historyczną. Zapewne tak potężny jej poziom jest w dużym stopniu efektem tego, że nic tak dobrze nie robi na samoświadomość małych narodów, jak prześladowania. To, co mówię, jest znaną prawidłowością socjologiczną. Jednocześnie twierdzę, że Czeczeni są absolutną elitą wśród narodów mieszkających na Kaukazie. Zdaję sobie sprawę, że dzielenie nacji na bardziej lub mniej zdolne, wyjątkowe, inteligentne, jest czystą głupotą, ale coś w fenomenie Czeczenów musi być na rzeczy, bo nawet najwybitniejsi pisarze rosyjscy to zauważyli, a dwóch z nich pozostawiło bezcenne świadectwa o swoich kontaktach z Kaukazem. Pierwszym był Michał Lermontow, który przez carską władzę był trzykrotnie zsyłany jako oficer w ekspedycjach przeciw Szamilowi (pod którego przywództwem Czeczeni walczyli o niepodległość). Drugim - Lew Tołstoj, który przebywał na Kaukazie jako oficer armii carskiej. Lermontow w "Bohaterze naszych czasów" ceni Czeczenów za waleczność, odwagę, wielkoduszność, gościnność, wierność w przyjaźni i wyjątkowość na Kaukazie, lecz równocześnie przypisuje im zdradliwą zmienność, wybuchowość i niezrozumiałą nienawiść wobec Rosjan. Jednak mimo osobistych doświadczeń Lermontow nie wątpił w wyższość Rosjan nad prymitywnymi góralami i nie uważał, że uczestniczy w podboju wolnych narodów. Lew Tołstoj pozostawił natomiast o wiele bardziej bezstronne i wyważone świadectwo. W "Hadżi Muracie", wstrząsającej powieści o walecznym naibie (namiestniku) z Czeczenii, nie szczędził opisów okrucieństw Rosjan na Czeczenach. Tołstoj potępia krwawy bezsens "zbrojnego posłannictwa cywilizacyjnego" Rosji. Stwierdza jednoznacznie, że jest to wojna niesprawiedliwa, zaborcza i niesie ze sobą wyłącznie zniszczenie i barbarzyństwo. Tołstoj był jednak wyjątkiem, bo większość pisarzy rosyjskich na Czeczenię i Kaukaz patrzyła oczami Rosjan-zdobywców.

- Jednak Aleksander Sołżenicyn w "Archipelagu Gułag" wręcz zachwyca się Czeczenami. Pisze: "Był naród, który nie uznawał żadnych ustępstw. Chodzi przy tym nie o buntownicze jednostki, mowa o całym narodzie. Byli to Czeczeni".

- Sołżenicyn stwierdza wręcz, że nawet NKWD-owska administracja obozów czuła respekt przez Czeczenami. Niestety, w latach 90. Sołżenicyn diametralnie zmienił o nich zdanie, uznając ich za bandytów.

- Ale faktem jest też, że Rosjanie, w tym ich wybitni pisarze, np. Dostojewski (we "Wspomnieniach z domu umarłych"), przedstawiali Czeczenów jako naród, który wywyższa się nad nich, a nawet gardzi nimi.

- Trudno nie przyznać przynajmniej części racji Rosjanom. Na całym zresztą Kaukazie regułą jest, że Rosjanie nie cieszą się szacunkiem. Gruzini np., podczas rozmów o Rosji, zwłaszcza gdy są na nią wściekli, mówią dla poprawienia sobie nastroju, że gdy u nich była najwyższej próby kultura i cywilizacja, to na terytorium przyszłej Rosji ówczesna ludność chodziła po drzewach. Dodam, że wśród Czeczenów popularna jest legenda, zgodnie z którą są oni potomkami Noego.
- Kiedy Czeczeni utracili suwerenność?

- Ostatecznie w drugiej połowie XIX wieku, po kilkudziesięcioletniej walce z Rosją.

- Wcześniej byli narodem wolnym?

- Tak, choć Rosja od XVI stulecia próbowała podbić Kaukaz.

- Polacy, pod zaborami, co kilkadziesiąt lat próbowali wybić się na niepodległość. A Czeczeni?

- Zachowywali się podobnie. Powstawali kilka razy przeciwko Rosji, głównie przeciwko okrucieństwom popełnianym na nich po 1917 r. przez komunistów. W 1944 r. Stalin nakazał deportować niemal cały naród czeczeński. W latach 1957-1958 pozwolono mu powrócić na swe ziemie.

- Czy kiedy ku upadkowi chylił się Związek Sowiecki, Czeczeni ponownie chcieli zrzucić jarzmo rosyjskie?

- Nie tak było. Borys Jelcyn - w sierpniu 1990 r. w Kazaniu - zachęcał rosyjskie republiki, by "wywalczyły sobie tyle wolności, ile tylko są w stanie udźwignąć". Czeczeni słowa Jelcyna mocno wzięli do serca i wystąpili ze struktur Związku Sowieckiego jeszcze przed Rosją, w październiku 1991 r.

- Często powtarzana jest teza, że do pierwszej wojny czeczeńskiej (1994-1996) nie doszłoby, gdyby na czele Czeczenii nie stał gen. Dżochar Dudajew, który przez Rosję był przedstawiany jako jastrząb dążący do siłowej konfrontacji?

- To mocno krzywdząca opinia. Dudajew, który w armii sowieckiej doszedł do stopnia generała wojsk powietrznych - jako jedyny Czeczen - był na początku lat 90. realistą. Nie dążył do usamodzielnienia państwowego Czeczenii, lecz do jej autonomii w ramach Federacji Rosyjskiej. Wielokrotnie ponawiane przez Dudajewa próby znalezienia kompromisu z Moskwą rozbijały się o odmowę prezydenta Jelcyna, który wymawiał się m.in. pilną operacją nosa. Czeczenia chciała uzyskać autonomię taką, jaką cieszył i cieszy się Tatarstan, a była ona niemała. Przypomnę, że Włodzimierz Cimoszewicz, gdy był premierem, podpisał w Kazaniu z rządem Tatarstanu umowę o dostarczaniu ropy naftowej do Polski. Oznacza to zatem, że z wyjątkiem wojska, polityki zagranicznej oraz waluty Tatarstan miał i ma daleko idącą niezależność. Taką samą chciała mieć też Czeczenia. Przypomnę, że Galina Starowojtowa, członkini Dumy, doradczyni prezydenta Jelcyna ds. narodowościowych, obrończyni praw człowieka, która w 1998 r. została zamordowana na klatce schodowej swojego domu, opowiadała, że na początku lat 90. Czeczeni byli bardzo wstrzemięźliwi. Starowojtowa rozmawiała wtedy m.in. z Dudajewem, prezydentem Czeczenii w latach 1991-1996. Wspominała, że Dudajew i jego otocznie nie chcieli oderwać Czeczenii od Rosji, a dążyli jedynie do uzyskania autonomii.

- Dlaczego zatem Rosja nie zgodziła się na przyznanie szerokiej autonomii maleńkiej Czeczenii?

- Jelcyn nie przystał na autonomię, bo nie był pewny, jak zakończy się dla niego walka o fotel prezydenta. Paweł Graczow, ówczesny minister obrony, chciał mu pomóc. Obiecał swojemu pryncypałowi "lekki spacerek", dosłownie - dwugodzinną wojnę z udziałem jednego oddziału, która zwiększy szanse Jelcyna na reelekcję. Również druga wojna czeczeńska zaczęła się z powodu chęci umocnienia władzy za cenę ludzkiej krwi przez nowego gospodarza Kremla - Władimira Putina.
- Drugą wojnę czeczeńską, która rozpoczęła się jesienią 1999 r. i trwała do 2002, Rosja prowadziła pod hasłem operacji antyterrorystycznej. Czy rzeczywiście jej przywódcy mieli prawo tak ją określać?

- Nie. 25 lipca 1998 r. Duma uchwaliła ustawę o walce z terroryzmem. Nie przewidywała ona stosowania broni masowego rażenia, lotnictwa, artylerii i czołgów, wyrzutni rakietowych, bomb próżniowych lub kasetowych w walce z terrorystami. Skoro zatem przeciwko Czeczenom rzuciła wszystkie wymienione środki, to w myśl prawa rosyjskiego wojny tej nie można nazywać operacją antyterrorystyczną, a normalną wojną. Przypomnę, że Siergiej Juszenkow, który był szefem komitetu ds. wojskowych Dumy, przyznał, że wojnę Rosja toczyła metodami pozaprawnymi. Dodam, że prowadziła ją za pomocą metod skrajnie barbarzyńskich.

- Drugą wojnę poprzedziła seria zamachów terrorystycznych w Bujnaksku, Moskwie i Wołgodońsku, w których zginęło ponad 200 osób. Rosja o zamachy oskarżyła Czeczenów.

- Nigdy jednak Czeczenom tego nie udowodniono. Gen. Aleksander Lebiedź, który podpisał z Czeczenami pokój w sierpniu 1996 r., podkreślał, że odpowiedzialność za zamachy ponosi Federalna Służba Bezpieczeństwa, a były premier Siergiej Stiepaszyn przyznał, że Moskwa już od marca 1999 r. przygotowywała kolejną wojnę czeczeńską. Ale, co gorsza, władzom udało się przekonać opinię publiczną, że kaukascy górale to genetycznie uwarunkowani przestępcy, dlatego nie szokowało Rosjan zdanie gen. Władimira Szamanowa, dowódcy 58. armii, biorącej udział w wojnie, że "bandytami są również żony i dzieci bandytów". W podobnym duchu wypowiadał się też ówczesny prezydent Rosji Władimir Putin.

- Częste porwania ludzi dla okupu, akcje terrorystyczne oraz głoszenie fundamentalistycznej wersji islamu nie przyczyniają się do poprawy wizerunku Czeczenów w ostatnich latach na świecie.

- Tak, ale chciałbym podkreślić, że przed wybuchem wojen w latach 90. takie zjawiska praktycznie nie miały miejsca w Czeczenii. Okrutne wojny, ogrom zniszczeń, musiały doprowadzić do wystąpienia patologii. Przypomnę też, że Czeczeni całe wieki byli wyznawcami islamu dalekiego od radykalizmu. Więcej, tam nie było ani jednego meczetu! Oni są pragmatykami.

- Czy Czeczenia mogła lepiej wykorzystać okres między pierwszą a drugą wojną, gdy była praktycznie niezależna?

- Nieszczęściem każdej rewolucji są jej bohaterowie. I tak też było w przypadku przywódców czeczeńskich, którzy zamiast zgodnie współpracować, kłócili się. Niesłychanie trudno też budować państwowość od podstaw, zwłaszcza jeśli potężny sąsiad utrudniał to z całą mocą. Trzeba pamiętać, że kraj był doszczętnie zniszczony przez wojnę, brakowało środków na jego odbudowę. Nie bez znaczenia były też porwania ludzi dla okupu, które stały się niemal chlebem powszednim. Nie przysparzały one Czeczenii uznania na arenie międzynarodowej.
- Czy Czeczenia ma prawo do uzyskania niepodległości?

- Każdy naród ma prawo do samostanowienia, o czym mówi Karta Narodów Zjednoczonych.

- Czy w przewidywalnym czasie ma na nią szanse?

- Moim zdaniem nie ma żadnych szans, ponieważ władze wszystkich liczących się państw uważają, że problem Czeczenii jest wewnętrzną sprawą Rosji. Jedyną szansą dla Czeczenów byłoby uznanie jej niepodległości przez samą Rosję, ale nic nie wskazuje na to, aby chciała tak postąpić.

- Czym dla Rosji jest Kaukaz?

- To jest ważne pytanie i istotny problem. Moim zdaniem Rosja powinna wyjść z Kaukazu. Jej władze powinny w końcu zrozumieć, że ten region jest "ciałem obcym" w Federacji Rosyjskiej, czymś w rodzaju wewnętrznej kolonii. Dowodem na taki stan rzeczy może być m.in. wyodrębnienie 19 stycznia 2010 r. przez prezydenta Dmitrija Miedwiediewa północnego Kaukazu w odrębny okręg federalny. By zrozumieć znaczenie tego aktu dla Kremla, należy przypomnieć, że wprowadzone kilka lat temu okręgi federalne miały na celu zunifikować państwo rosyjskie. Są to bowiem duże terytoria, a przy ustalaniu ich granic brano pod uwagę kryterium geograficzne, a nie np. narodowe czy religijne. Kaukaz znalazł się wówczas w Południowym Okręgu Federalnym, razem z kilkoma ściśle rosyjskimi obwodami. W styczniu tego roku nastąpiła zmiana, tym samym Moskwa przyznała, że Kaukaz Północny jest regionem odosobnionym, wyjątkowym w całym państwie rosyjskim.

- Czeczenią od kilku lat rządzi Ramzan Kadyrow. Jak Pan ocenia to, co robi?

- Z pewnością wywalczył od Moskwy więcej niezależności niż jego poprzednicy, włącznie z Dudajewem czy Machadowem. Kadyrow brutalnie, ale uporał się z wewnętrzną opozycją, co jego poprzednikom się nie udało. Doprowadził przy tym do względnej stabilizacji Czeczenii. Stale podkreśla lojalność wobec państwa rosyjskiego, jej władz, zwłaszcza Putina. Dzięki takiej grze wywalczył m.in. to, że młodzi Czeczeni odbywają służbę wojskową tylko w swojej republice, stolica, czyli Grozny, ma status lotniska międzynarodowego. Chwaląc władze Rosji, Kadyrow dostaje w zamian pieniądze na inwestycje i dzięki nim odbudowuje m.in. Grozny. Porównałbym go do naszego Druckiego-Lubeckiego (ministra skarbu w Królestwie Polskim) czy margrabiego Wielopolskiego. Przy tym Rosja nie musi się bać Kadyrowa, bo w razie, gdyby próbował iść za daleko, może go zniszczyć, zlikwidować.

- Czeczeni nie chcą już niepodległości?

- Ta idea nie ma dzisiaj wielu zwolenników. Społeczeństwo jest bardzo zmęczone wojną. Nie można ciągle spać z karabinem pod głową. Warto też pamiętać, że w Czeczenii około 80 proc. ludzi nie ma pracy.

- Czy Czeczenia, gdyby uzyskała szeroką autonomię albo nawet niepodległość, miałaby szansę funkcjonować jako normalne państwo?

- Czeczeni są narodem inteligentnym, kreatywnym, pracowitym i mają duże złoża dobrej ropy. Wśród byłych narodów, które wchodziły w skład ZSRR, wyróżniali się również tym, że niemal wszyscy mówili swoim językiem. Są mniejsze państwa, które świetnie sobie radzą.
Rozmawiał: WŁODZIMIERZ KNAP

Prof. Józef Smaga jest znawcą historii i kultury rosyjskiej. Kieruje Komisją Wschodnioeuropejską w PAU, wykłada na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie. Napisał m.in. "Narodziny i upadek imperium, Rosja w XX stuleciu", "Dekadentyzm w Rosji", współautor leksykonu "Kto jest kim w Rosji".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski