Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strażacy pięć razy wyjeżdżali, by ratować samobójcę. Alarmy były fałszywe

Redakcja
Stanisław Śmierciak
Sądeccy policjanci szukają osoby, która w grudniu co najmniej pięć razy stawiała na nogi służby, informując o rzekomej próbie samobójczej.

Strażacy podejrzewają, że za fałszywymi alarmami stoi jedna osoba. Najpewniej mająca problemy psychiczne. Wezwania, które odbierają dyżurni, są podobnej treści. Mężczyzna dzwoni z niezarejestrowanego numeru i zwykle podaje, że jego kolega chce targnąć się na swoje życie. Po tym się rozłącza i strażacy nie są w stanie się z nim ponownie skontaktować.

- Ostatnie takie wezwanie odebraliśmy w sylwestra. Mężczyzna powiedział, że jego kolega leży na torach kolejowych w Królowej Polskiej i chce popełnić samobójstwo - informuje bryg. Marian Marszałek, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej PSP w Nowym Sączu.

We wskazane miejsce natychmiast udali się strażacy z OSP z Królowej Górnej i Mystkowa oraz jeden zastęp zawodowych strażaków z Nowego Sącza. Dołączyli policjanci i pracownicy służby ochrony kolei.

- Przeszukali torowisko na długości półtora kilometra oraz pobliski teren - zaznacza Marian Marszałek. - Sprawdzili też tunel kolejowy. Pracownicy kolei poinformowali maszynistę pociągu jadącego przez Królową o tym, że pod skład może rzucić się samobójca. Spowolnił jazdę. Robiliśmy wszystko, żeby nie doszło do nieszczęścia - dodaje rzecznik sądeckich strażaków.

Mimo wysiłku nie odnaleziono mężczyzny, który rzekomo chciał odebrać sobie życie. Strażacy zarejestrowali w końcu zdarzenie jako złośliwy fałszywy alarm, podobnie jak cztery inne tego typu zgłoszenia w grudniu.

Dzień wcześniej, czyli 30 grudnia, po godz. 17, udali się na most św. Kingi w Starym Sączu. Informację o tym, że człowiek chce skoczyć z mostu, również przekazał anonimowy rozmówca. Strażacy sprawdzili most na jego całej długości oraz teren pod przeprawą. Samobójcy nie znaleźli. Udali się więc na pobliski most na Popradzie, żeby sprawdzić, czy przypadkiem dzwoniący nie pomylił lokalizacji. Tam również nikogo nie zastali.

- Seria fałszywych alarmów zaczęła się 17 grudnia - podkreśla Marszałek. - Wtedy po raz pierwszy udaliśmy się do Starego Sącza, by zapobiec tragedii. Byliśmy na miejscu zgłoszenia, gdy otrzymaliśmy kolejne.

Tym razem mężczyzna twierdził, że jego kolega chce skoczyć z mostu kolejowego w Nowym Sączu niedaleko restauracji Panorama. Strażacy pojechali sprawdzić teren, ale samobójcy nie znaleźli. Było też trzecie zgłoszenie takiej samej treści, dotyczące mostu kolejowego w Grybowie. Tam pojechali sami policjanci.

Tymczasem osoby, które ze złości lub dla zabawy wywołują niepotrzebną czynność służb ratunkowych poprzez fałszywy alarm lub wprowadzają je w błąd może spotkać kara.

- Kodeks wykroczeń przewiduje areszt, ograniczenie wolności albo grzywnę do 1500 złotych - podkreśla mł. asp. Iwona Grzebyk-Dulak, rzeczniczka prasowa Komendy Miejskiej Policji w Nowym Sączu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Strażacy pięć razy wyjeżdżali, by ratować samobójcę. Alarmy były fałszywe - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski