Przemysław Knapik (przodem) Fot. Jerzy Zaborski
Teraz prowadzący duet Jarosław Pacholarz z Wisły Sandomierz i Sławomir Zubel z Bochni mają po 10 goli. W przypadku Knapika jesień należy podzielić na dwie fazy, podobnie jak Beskidu.
- Na początku rundy, kiedy rywale skupiali uwagę głównie na Tomku Moskale, miałem więcej miejsca przed bramką na oddanie strzału - uważa napastnik Beskidu. - Potem to się zmieniło. Z jednej strony nieco się zaciąłem, co trafia się chyba każdemu napastnikowi, ale też zmieniła się moja rola w zespole. Pod nieobecność Tomka Moskały, którego trapiły kontuzje, musiałem starać się brać na swoje barki ciężar gry. Tak, to już szósty rok jestem w Beskidzie, więc jestem jednym z nielicznych weteranów zespołu, choć mam dopiero 25 lat. Starsi ode mnie są tylko Darek Chowaniec z bramkarzem Markiem Kudłacikiem. Nie jestem już młokosem, na którego nikt nie zwraca uwagi na boisku i mogę sobie postrzelać. Po dobrym początku rundy jesiennej rywale także mnie dokładnie pilnowali, nie tylko Tomka Moskałę.
Biorąc pod uwagę, że w poprzednim sezonie zdobył cztery bramki, i wszystkie wiosną, obecny dorobek bramkowy nie jest zły. Zawodnik przyznaje, że poprzedni sezon był chyba dla niego najtrudniejszym w przygodzie z futbolem. Czuł, że oczekiwania wobec niego są większe, ale jakoś nic nie chciało wpaść do bramki. Nie każdy kibic potrafił dostrzec, że już wtedy wykonywał na boisku taką pracę, jak w drugiej połowie zakończonej rundy. Wtedy nie było w Beskidzie Moskały i od popularnego "Knapola" oczekiwano przede wszystkim bramek.
- Pewnie, że drzemią we mnie jeszcze rezerwy, bo zdobywając z Beskidem mistrzostwo IV ligi, strzeliłem 16 goli w sezonie - wspomina napastnik Beskidu. - Jednak nie chciałbym robić planów na przyszłość. Ważne, żeby dopisywało mi zdrowie. Nie przypominam sobie, żebym wygrał w seniorach ligową klasyfikację strzelców. Trzy gole do prowadzącego duetu to z jednej strony niewiele, ale przecież konkurencja nie będzie próżnować.
Jako lider zespołu dał się poznać w meczu przeciwko Łysicy Bodzentyn, zremisowanym 1:1.
- Zdobyłem wtedy gola, ale rywale wyrównali w doliczonym czasie - żałuje Przemysław Knapik. - Jednak najwięcej satysfakcji sprawiło mi trafienie w zwycięskim meczu z Bochnią 3:0, na własnym boisku. Na pełnej szybkości minąłem jednego obrońcę, potem, balansem ciała, zwiodłem innego i wtedy Tomek Moskała był na pozycji spalonej, więc nie mogłem mu zagrać piłki. Pobiegłem więc dalej, położyłem bramkarza, by spokojnie "wjechać" z piłką do siatki.
Ten rok będzie dla Knapika szczególny. - Mam nadzieję, że w tym roku skończę studia, a potem pomyślę nad zmianami w swoim życiu - mówi z uśmiechem zawodnik, który nie zdradził, czy chodzi mu tylko o stan cywilny.
Jerzy Zaborski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?