Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strzelał gole Haszkowi

Rozmawiał Andrzej Stanowski
Marcin Jaros ostatnio był zawodnikiem Unii, z którą zagra jutro
Marcin Jaros ostatnio był zawodnikiem Unii, z którą zagra jutro FOT. ANNA KACZMARZ
Rozmowa z MARCINEM JAROSEM, nowym hokeistą Comarch Cracovii, który czeka na debiut.

– Niespodziewanie rozstał się Pan z Unią Oświęcim. Dlaczego?

– To przykra sprawa, nie chcę do niej wracać. Powiem tylko tyle: prezes poinformował mnie, że klub rozwiązuje ze mną kontrakt. Nie podał przyczyn.

– Szybko zgłosiła się po Pana Cracovia?

– Jeszcze w tym samym dniu rozmawiałem z trenerem Rudolfem Rohaczkiem. Zresztą już przed sezonem były plany, abym grał w krakowskim klubie, ale ostatecznie zostałem w Oświęcimiu. Myślę, że dobrze mi zrobi zmiana otoczenia, może za długo byłem związany z jednym klubem?

– No właśnie, przez całą karierę grał Pan tylko w dwóch klubach – Unii Oświęcim i Zagłębiu Sosnowiec.

– Urodziłem się w Oświęcimiu, w Unii stawiałem pierwsze hokejowe kroki. Z tym zespołem cztery razy zdobyłem tytuł mistrza Polski, raz Puchar Polski.

Na początku tego stulecia Unia miała świetną ekipę, grali w niej tak znani hokeiści jak Jacek Zamojski, Waldemar Klisiak, Mariusz Puzio czy Adrian Parzyszek. Mieliśmy wtedy znakomitego trenera Białorusina Andrieja Sidorenkę, bardzo dużo mu zawdzięczam.

To najlepszy szkoleniowiec z jakim pracowałem, także w reprezentacji. Potem przez trzy lata występowałem w Zagłębiu Sosnowiec, w 2010 wróciłem do Oświęcimia, były jeszcze dwa brązowe medale.

– Uznawany był Pan za jeden z największych talentów w polskim hokeju, mówiono, że będzie Pan następcą Mariusza Czerkawskiego. Jak Pan na to dzisiaj patrzy?

– Myślę, że w hokeju sporo osiągnąłem. Rozegrałem blisko 100 spotkań w reprezentacji, byłem na kilku mistrzostwach świata. Miałem propozycję gry za granicą, ale nic z tego nie wyszło. Patrząc z perspektywy lat na pewno niektóre sprawy poprowadziłbym inaczej. Ale teraz trzeba się cieszyć z tego, co jest.

– Plotkowano, że lubił się Pan zabawić?

– Byłem młody, nie stroniłem od dyskotek.

– Polskim kibicom zapisał się Pan w pamięci, grając w „Spodku” w meczu Polska – Gwiazdy NHL w 2004 roku. Dwukrotnie pokonał Pan legendarnego czeskiego bramkarza Dominika Haszka...

– To były bardzo przyjemne chwile, choć mam świadomość, że mecz miał charakter pokazowy i nie była to gra ze 100-procentowym zaangażowaniem. Powiem szczerze, o tych bramkach to już trochę zapomniałem.

– Myśli Pan jeszcze o powrocie do reprezentacji?

– Nie, to jest już karta zamknięta. Mam swój wiek, reprezentacja ma stabilny skład, wielu młodych graczy. Życzę im sukcesu na krakowskich mistrzostwach świata.

– Jak długo chce Pan jeszcze pograć w hokeja?

– Tak długo, jak dopisywać będzie zdrowie i hokej będzie mnie bawił. Nadal daje dużo radości i satysfakcji, więc gram.

– Podobno w domu rośnie Pana następca?

– Czteroletni Ksawier był już parę razy na lodzie. W domu uwielbia grać w hokeja, ma swoją hokejkę, ja staję na bramce, on strzela. Zobaczymy, czy pójdzie w moje ślady.

– Przenosi się Pan do Krakowa?

– Nie, mamy z żoną swoje mieszkanie w Sosnowcu, do Krakowa jest niedaleko, z dojazdem nie będzie więc żadnego problemu.

– Już w piątek czeka Cracovię mecz w Oświęcimiu z Unią. Będzie Pan chciał coś udowodnić prezesom Unii?

– Nie mam zamiaru niczego udowadniać, ale na pewno mobilizacja z mojej strony będzie większa.

– A jak Pana przyjmą kibice w Oświęcimiu?

– Zobaczymy jak to będzie. Liczę się, że atmosfera może być dla mnie nie za bardzo przyjemna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski