Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Student szantażował księży i biznesmenów

EK
Działacze samorządowi, biznesmeni i księża byli szantażowani przez krakowskiego studenta. Groził ujawnieniem kompromitujących nagrań i zdjęć. Żądał pieniędzy za milczenie i - jak sam przyznaje - wielokrotnie je otrzymywał. 25-letni szantażysta jest studentem piątego roku Wydziału Zarządzania na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie. Do wtorku przygotowywał się do obrony pracy magisterskiej. Wieczorem wpadł w ręce policji.

PRZESTĘPCZOŚĆ. Wpadł, gdy zgłosił się po okup

- Został zatrzymany w zasadzce. Szantażował osobę znaną w regionie. Wysłał jej list, w którym groził, że ujawni kompromitujące materiały, które zdyskredytują ją w oczach opinii publicznej, a za dyskrecję zażądał pieniędzy. Wpadł, gdy zgłosił się po okup - mówi młodszy inspektor Dariusz Nowak, rzecznik małopolskiej policji.
Funkcjonariusze z krakowskiej Komendy Powiatowej przyznają, że podobne listy pojawiały się już od kilku lat. Niektórzy adresaci otrzymywali je systematycznie - m.in. znany w regionie sołtys i ksiądz. Już kilka miesięcy temu policjanci zorganizowali podobną zasadzkę. Zaczaili się na szantażystę w pobliżu miejsca, w którym polecił samorządowcowi złożyć okup. Mimo że ten nie przyniósł tam pieniędzy, policjanci znaleźli kopertę z gotówką, co wskazywało, iż było to miejsce wyznaczone do regularnego składania okupu. Sam szantażysta uniknął wtedy wpadki, nie zgłosił się po haracz, prawdopodobnie wyczuwając podstęp.
Szczęście opuściło go we wtorek wieczorem. Noc spędził w policyjnym areszcie, wczoraj był przesłuchiwany. Jego wyjaśnienia zaskoczyły nawet policjantów. Wyznał, że już od 7 lat szantażował różne osoby ze "świecznika" i stawiał im finansowe żądania. Niezbyt wygórowane - od niektórych za milczenie domagał się zaledwie 100 zł, od innych 3-5 tys. zł. O cenie decydowała zarówno waga informacji, jak i pozycja szantażowanego.
Podczas przesłuchania student przyznał, że wpadł na ten pomysł jeszcze jako licealista. Jego pierwszą ofiarą była koleżanka, lubiąca bawić się w dyskotekach. Wysłał do niej list, w którym zagroził, że opowie wszystkim znajomym o frywolnym zachowaniu adresatki, a na dodatek sporządzi fotomontaż z jej fotografii oraz zdjęć pornograficznych. Postawił ostre ultimatum: "Zapłacisz, albo te zdjęcia wszyscy obejrzą". Ponieważ dostał pieniądze (kilkaset złotych), doszedł do wniosku, że każdy boi się kompromitacji i każdy ma coś na sumieniu.
- Na swe kolejne ofiary wybierał ludzi, którzy cieszyli się dobrą opinią oraz popularnością w swym środowisku. Byli wśród nich m.in. lekarz, nauczyciel, ksiądz, przedsiębiorca. Zbierał plotki, słuchał pogłosek i - nawet ich nie sprawdzając - budował scenariusz szantażu. Pisał np. w liście: "Wiem, jaki jesteś i wszyscy się o tym dowiedzą, chyba że włożysz w kopertę tysiąc złotych". Niektórzy adresaci lekceważyli szantaż, kilka osób zgłosiło nam o tym i z nami współpracowało. Ale w wielu wypadkach groźba ujawnienia mrocznej tajemnicy skutkowała - przyznaje podinsp. Marek Korzonek z Komendy Powiatowej Policji w Krakowie.
Pożywką były dlań głównie sprawy obyczajowe, ale także rzekome finansowe przekręty. Na przykład ktoś miał usunąć z domu samotną staruszkę, umieścić ją w domu starców, a potem przejąć jej majątek. Ktoś inny miał mieć kochankę, a jeszcze inny - prowadzić rozwiązły tryb życia. Szantażysta blefował, że posiada kompromitujące zdjęcia lub nagrania. Groził, że je ujawni, a wtedy albo dotychczasowa kariera legnie w gruzach, albo trzeba będzie spowiadać się przed prokuratorem. Oprócz szantażu stosował też zwykłe groźby. Jednemu z podkrakowskich przedsiębiorców zagroził np. okaleczeniem córki, sklepikarzowi - rozbiciem szyby.
- Od 7 lat było to stałe źródło dochodów podejrzanego. Mogło mu płacić od kilkunastu do kilkudziesięciu osób. Niektórzy składali okup nawet kilkakrotnie, choć w rzeczywistości żadnych kompromitujących materiałów nie zdobył - mówi mł. insp. Dariusz Nowak.
25-letniemu studentowi za te przestępstwa grozi do 3 lat więzienia. O wielu z nich opowiedział w czasie wczorajszego przesłuchania, chociaż niektórych szczegółów już nie pamiętał, np. kto i jaką kwotę mu ostatecznie zapłacił. - Było tego za dużo, żeby wszystko spamiętać - przyznał. Pytany o motyw, machnął ręką i stwierdził, że chodziło wyłącznie o pieniądze. Ale, jak twierdzą policjanci, wielkiego majątku nie udało mu się zgromadzić. Na razie prawdopodobnie za kraty nie trafi. Policja ma bowiem zamiar wnioskować jedynie o zastosowanie dozoru.
(EK)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski