Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stuletni weteran. Kłaniały mu się nawet sztandary

Barbara Ciryt
Jubilat na swoje setne urodziny ubrał mundur i fotografował się w otoczeniu najbliższej rodziny
Jubilat na swoje setne urodziny ubrał mundur i fotografował się w otoczeniu najbliższej rodziny Archiwum Gminy Zabierzów
Zabierzów. Kawaler Orderu Virtuti Militari i Orderu Odrodzenia Polski, były żołnierz, leśnik. Kazimierz Dryja z Zabierzowa na setne urodziny dostał awans do stopnia porucznika i odbierał honory

Nie przejmował się raną głowy zadaną przed odłamek wojennego pocisku, krwotok zatamował bandażem, który przyrastał do rany, a on oprzytomniał i wałczył dalej. Był początek II wojny. Kazimierz Dryja dobrze pamięta tamte czasy, w których został inwalidą wojennym. To on jako kapral pod Pszczyną strzelał z armaty do niemieckich czołgów. Od razu zniszczył trzy i powstrzymał natarcie nieprzyjaciela. Jego zasług nikt nie zapomniał. Otrzymał ordery nadawane najdzielniejszym.

Kazimierz Dryja ma sto lat. Jubileusz obchodził 15 października w zabierzowskim ratuszu. Z gratulacjami i honorami przyjęły go władze gminy Zabierzów i powiatu oraz wojsko. Od Janusza Kurzyna, szefa Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego w Krakowie otrzymał awans do stopnia porucznika, a do Jana Stanisława Ciechanowskiego, kierownika Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych odebrał Medal „Pro Patria”.

Jubilat urodził się w 1915 roku w Robczycach na Podkarpaciu. Wspomina, że czasy jego dzieciństwa nie sprzyjały nauce. Mimo że nie chodził do szkoły, uczył się w domu. Tak bardzo sumiennie, że mógł eksternistycznie zdawać maturę. I zdał ja w II Państwowym Gimnazjum im. św. Jacka w Krakowie.

- Spodobał mi się Kraków, przeprowadziłem się tu - mówi. Tu został powołany do wojska. Służbę zaczął w lutym 1938 roku w 6 pułku Artylerii Lekkiej w Krakowie Łobzowie. - Byłem kapralem działonu, zajmowałem stanowisko celowniczego działa 75 mm - potocznie zwanego armatą - wyjaśnia stulatek. - Właściwie kończyłem służbę wojskową, gdy wybuchła II wojna światowa - mówi. Zamiast wybierać się do domu, trzeba było iść na front.

Dryja ze swoim pododdziałem został przydzielony do oddziału piechoty pod Skawiną. Tam nastąpiło przegrupowanie i kapral działonu został wysłany na rubieże obronne pod Pszczyną. Rozpoczął walką w obronie Polski.

2 września 1939 roku, gdy na Śląsku toczyły się walki w bitwie pod Pszczyną brał udział i kapral z Krakowa. Celnym ogniem ze swojej armaty zniszczył trzy czołgi niemieckie, co spowodowało na pewien czas zatrzymanie natarcie wroga. Jednak Dyja został trafiony w głowę odłamkiem pocisku.

- Warunki były trudne, więc nie mogłem być odwieziony od razu do szpitala. Bandażami udało się zahamować krwotok. Oprzytomniałem, doszedłem do siebie i walczyłem dalej. Z Armią Kraków poszedłem jeszcze w kierunku Niepołomic, Tarnobrzega, Lublina, Janowa Lubelskiego. Nim ze swoją raną głowy dotarłem do szpitala minęło kilka tygodni. Nic nie miałam tam zszyte przez ten czas, wiec bandaż przyrastał do rany - opowiada.

Po hospitalizacji został zwolniony ze służby wojskowej i zaliczony do inwalidów wojennych. W obronie Ojczyzny walczył dalej, tyle, że w partyzantce. Potem poszedł na studia, ukończył Wydział Leśny Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Pracował w Państwowej Centrali Drzewnej w Krakowie, a następnie przez 25 lat w Najwyższej Izby Kontroli. Na emeryturę przeszedł w marcu 1981 roku.

Wojsko o nim pamiętało co jakiś czas otrzymywał odznaczenia i medale. Nie przywiązywał do nich wielkiej wagi, nawet wówczas gdy dostał Srebrny Krzyż Orderu Virtuti Militari, ale doskonale pamięta te uroczystości, gdy od gen. Monda odbierał to odznaczenie.

30 lat temu wybudował niewielki dom w Zabierzowie, ale na stałe wciąż mieszkał w Krakowie. Siedem lat temu jako 93 letni człowiek uznał, że tu w podkrakowskiej gminie będzie mógł wygodnie mieszkać i będzie miał blisko do lasu. Wtedy rozbudował swój dom i z żoną Alicją (dziś 88 letnią) przeprowadził się do Zabierzowa. Tu zamieszkał także jego syn Sławomir, a w Krakowie ma córkę Bogumiłę. Stulatek dochował się pięciu wnuków i czterech prawnuków.

Uwielbia chodzić na spacery, głównie po lesie. - Teraz już tak wiele nie chodzę, bo męczę się po dwóch kilometrach marszu - śmieje się Jubilat. Leśnictwo i hodowla roślin były pasją jego życia.

- Miałem stryja Antosia, biologa i genetyka z zamiłowania. Byłem jego ukochanym uczniem. Wpoił mi zamiłowanie do hodowli roślin. Ciągle mam na działce wyhodowane przez niego borówki alasko-kanadyjskie dostosowane do warunków polskich. Uprawiam też inne warzywa. Ostatnio np. ogórki. Chociaż kopanie w ziemi i schylanie już mi nie służy, dlatego wolę zajmować się fasolą, bo jest wysokopienna i łatwiejsza do zbierania - mówi pan Kazimierz. Nasadził sobie też modrzewie, dęby czerwone, orzechy, tuje olbrzymie, jodły.

Wśród znajomych i rodziny słynie z domowej produkcji wina. - Zawsze mam własne wino z róży, derenia, jeżyn, winogron albo wieloowocowe. Robię je, bo przecież muszę mieć czym gości poczęstować - uśmiecha się Kazimierz Dryja.

Honory dla weterana
Porucznik Kazimierz Dryja za swoją służbę wojskową w czasie wojny, odniesione rany i patriotyczną postawę otrzymał wiele odznaczeń i wyróżnień.

* Srebrny Krzyż Orderu Virtuti Militari;
* Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski;
* Krzyż „Za zasługi dla Związku Inwalidów Wojennych RP”;
* Medal „Za Udział w Wojnie Obronnej 1939 roku”;
* Odznakę „Weteran Walk o Niepodległość”;
* Medal „Za Zasługi dla Ziemi Krakowskiej”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski