Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sumienie polskiego socjalizmu

Rozmawiał Włodzimierz Knap
Adam Ciołkosz podczas procesu brzeskiego
Adam Ciołkosz podczas procesu brzeskiego fot. nac
1 października 1978. W Londynie umiera Adam Ciołkosz, syn ziemi krakowsko-tarnowskiej, człowiek szlachetny. Komunizm był dla niego Największym wrogiem socjalizmu. Rozmowa z prof. Anną Siwik, historykiem

- Wyobraża sobie Pani minę Adama Ciołkosza słyszącego, że spadkobiercy partii komunistycznej mienią się dziś spadkobiercami PPS, Piłsudskiego, Daszyńskiego, Niedziałkowskiego, Pużaka, a także jego?

- Wie pan, na co zmarł Adam Ciołkosz?

- Rozumiem. Kolejnego zawału - drugiego lub trzeciego - nie przeżył. A czy w dzisiejszej rzeczywistości odnalazłby się na scenie politycznej III RP?

- Odnalazłby się, bo był niezwykle zaradny, a przy tym był człowiekiem czynu, przekonanym i zagorzałym demokratą, parlamentarzystą z krwi i kości, wrażliwym szczególnie na sprawy społeczne. I nie łudźmy się: Sejm II RP nie był istotnie lepszy od tego, z którym mamy obecnie do czynienia. Nie narzekajmy jednak nadmiernie na jakość parlamentaryzmu zarówno w międzywojniu, jak i po 1989 r. Parlamentaryzm, by mógł kwitnąć, najpierw musi dojrzeć, a to wymaga czasu, czyli odpowiednio długiego praktykowania.

- Napisała Pani dwie książki o powojennych polskich socjalistach działających i mieszkających na emigracji. Skąd wzięły się Pani zainteresowania nimi?

- Zafascynowali mnie niezłomną postawą ideową, wiernością idei socjalistycznej, ale tej prawdziwej, a nie głoszonej przez przywódców najpierw PPR, potem, po wchłonięciu PPS, PZPR. Socjaliści polscy, w tym Adam Ciołkosz, którzy zostali po II wojnie światowej na emigracji, chcieli pełnić - i pełnili - rolę depozytariuszy świata wartości socjaldemokratycznych. Podkreślali, całkowicie zasadnie, że komuniści rządzący w tzw. Polsce Ludowej nie mają nic wspólnego z socjalizmem.

- Ciołkosz od schyłku lat 20. XX stulecia kategorycznie przekonywał, że komunizm i socjalizm to dwa bieguny.

- Bo też już w międzywojniu różnica między komunistami a socjalistami była zasadnicza i mocno widoczna. Jeszcze przed wojną obie formacje były wobec siebie wrogie, choć część socjalistów komunizowała. Ale nawet tacy socjaliści twardo opowiadali się za systemem demokratycznym w przeciwieństwie do komunistów. W mocno negatywnym stosunku wobec komunistów Adam Ciołkosz nie był odosobniony. Podobne stanowisko zajmował m.in. inny wybitny socjalista, a jego długoletni przyjaciel Zygmunt Zaremba, z którym po wojnie bardzo silnie zaangażowali się w działalność socjaldemokracji europejskiej.

- Ciołkosz po wojnie wierzył, że socjalizm w Polsce w końcu zwycięży. Błądził, bo nic takiego nie nastąpiło i szybko zapewne nie nastąpi?

- I tak, i nie. W okresie PRL, gdyby odbyły się wolne wybory, to taka formacja, jaką przed wojną była PPS, najpewniej w cuglach wygrałaby wybory. Przecież program „Solidarności” z 1980 r. w warstwie społeczno-gospodarczej był bliski modelowi socjaldemokratycznemu, przede wszystkim w wersji szwedzkiej.

- Adam Ciołkosz był bohaterem już jako młody człowiek. Gdy miał 18 lat, został podporucznikiem, a mając 27 lat, posłem na Sejm.

- Od młodości miał cechy przywódcze i odwagę. Chęć działania rozsadzała go. Jako 17-latek wstąpił do Polskiej Organizacji Wojskowej, brał udział w walkach o Lwów, Warszawę i Wilno. W bitwie nad Niemnem został ranny. W powstaniu śląskim dowodził pociągiem pancernym; został odznaczony Śląskim Krzyżem Waleczności. W 1920 r. brał też udział w akcji plebiscytowej w Prusach Wschodnich.

Tam po raz pierwszy zapoznał się z celą więzienną. Po wojnie ukończył studia prawnicze na UJ oraz Szkołę Nauk Politycznych w Krakowie. PPS-owcem został w 20. roku życia i od początku był bardzo aktywny. Szefował sekcji akademickiej PPS na UJ, reprezentował akademickich socjalistów w Biurze Międzynarodówki Młodzieży Socjalistycznej. W 1924 r. rozpoczął pracę w socjalistycznym dzienniku „Naprzód”. Mandat poselski zdobył w okręgu tarnowskim (zdobył blisko 25 tys. głosów). Był rok 1928. Miał 27 lat.

- Czemu zawdzięczał swój wybór?

- Głównie świetnym relacjom z robotnikami, a także z chłopami.

- W Sejmie był sekretarzem klubu PPS, ale czy czymś szczególnym się wyróżnił?

- Nie zdążył, bo w 1930 r. został aresztowany i osadzony w twierdzy wojskowej w Brześciu nad Bugiem. Jednak do tego czasu zasłynął jako obrońca pokrzywdzonych. Lidia Ciołkoszowa, żona, opowiadała mi, że po porady do niego ustawiały się długie kolejki. Już jako więzień został wybrany ponownie do Sejmu (z listy Centrolewu; w okręgu tarnowskim w 1930 r. uzyskał blisko 65 tys. głosów). W procesie brzeskim został skazany na 3 lata więzienia i 10 lat pozbawienia praw obywatelskich. Musiał oddać mandat poselski. Karę odsiadywał w Tarnowie, Krakowie i Wiśniczu. Wyszedł z więzienia w 1934 r. W roku następnym stanął na czele PPS w Krakowie i działał niezwykle aktywnie. W II RP słynął również jako obrońca mniejszości narodowych, zwłaszcza żydowskiej i ukraińskiej, które w sumie stanowiły niemal jedną czwartą ludności przedwojennej Polski.

- Choć Piłsudski zniszczył mu karierę polityczną, wtrącił do kryminału, to jednak Ciołkosz zachował do końca szacunek wobec Marszałka.

- Miał dla niego uznanie za dokonania sprzed 1926 r., lecz kategorycznie nie akceptował późniejszych antydemokratycznych jego zachowań.

- Po śmierci gen. Władysława Sikorskiego mógł faktycznie zostać premierem?

- Tak, ale powiedział „nie”. W okresie natomiast rządów Sikorskiego jego rola nie mogła być zbyt wielka m.in. dlatego, że był przeciwnikiem tzw. układu Sikorski-Majski.

- Po wojnie zastanawiał się, czy wrócić do Polski?

- O ile wiem, nigdy takiego rozwiązania nie rozważał. Polscy socjaliści na emigracji mieli doskonałe rozeznanie na temat sytuacji w kraju. Zdawali sobie sprawę, czym zakończyłby się ich powrót, a przede wszystkim wiedzieli, czym jest system, który wprowadzać zaczęli komuniści. Ciołkosz i inni socjaliści na emigracji mieli poczucie misji polegającej na informowaniu, czym jest PRL, kim są rządzący nią komuniści. Oni chcieli wolnej Polski, o nią zabiegali, byli prawdziwymi patriotami.

- Po wojnie Ciołkosz był zdeklarowanym przeciwnikiem władzy komunistycznej i na jego stanowisko niewiele wpłynął Październik ’56. Swoją niezłomnością różnił się od swojego przyjaciela Zygmunta Zaremby. Który z nich miał rację?

- Obaj; po części. Zaremba, też zawzięty antykomunista, po 1956 r. uważał jednak, że system władzy w PRL będzie ewoluował, słabł. Wyznawał, podobnie jak Juliusz Mieroszewski z „Kultury”, pogląd, że reżim łagodnieje, kroczkami zmierzać będzie w kierunku demokracji, a wpływ na to mieć będzie nacisk klasy robotniczej oraz wewnątrzpartyjne sprzeczności, choćby w wyniku działań tzw. rewizjonistów. W związku z tym, według Zaremby i Mieroszewskiego, należało popierać wszelkie siły, także w łonie partii, które mogą ten proces przyspieszyć.

Ciołkosz był sceptyczny. Dostrzegając zmiany, uważał, że polscy socjaliści na emigracji powinni walczyć o uwolnienie Polski spod moskiewskiej kontroli. Dopiero po zerwaniu zależności od Moskwy możliwa będzie budowa ustroju demokratycznego o modelu zbliżonym do zachodnioeuropejskiego socjalizmu. Dla Ciołkosza komunizm był największym wrogiem socjalizmu i dlatego nie dokonywał subtelnych rozróżnień na bardziej i mniej liberalnych komunistów. Koegzystencję z komunizmem uważał za niemożliwą.

- Ale uważał, że w wolnej Polsce komuniści mogą działać.

- Tak, bo to był człowiek do szpiku kości przesiąknięty ideami demokratycznymi. Dodam, że z czasem Zaremba zaczął przyznawać rację Ciołkoszowi, choć faktem jest też, że system sowiecki ulegał zmianie, bo przecież inny był ZSRR za Stalina, Breżniewa, a inny za Gorbaczowa.

- Jakim był mówcą?

- Przemawiał z temperamentem i namiętnością. Miał zawsze przygotowany plan przemówienia, zaopatrzony był w wycinki prasowe, dane statystyczne. Lubił wdawać się w polemiki i nie zawsze był układny wobec oponentów, choć gdy przesadził, potrafił przeprosić publicznie. Bardzo dużo przy tym czytał i to w kilku językach. To był rasowy intelektualista.

- Stefan Kisielewski nazwał go „najpoczciwszym człowiekiem świata i najbardziej naiwnym, jaki istniał”. Miał rację?

- Naiwny Ciołkosz nie był. Z jednej strony był realistą, ale nie przeszkadzało mu to być również idealistą. Realnie oceniał system panujący w Polsce, nie dał się omamić, a zarazem przez całe dorosłe życie wierzył w ideę socjalistyczną, żył nią.

- Ciołkosz był również dziennikarzem i historykiem. Jak Pani ocenia jego dokonania na obu tych polach?

- Na obu był bardzo dobrym fachowcem. Jako publicysta był rzetelny, miał dobre pióro, a jako historyka wyróżniała go solidność i pogłębiona analiza.

- Jaki był jego stosunek do Kościoła jako instytucji w okresie PRL?

- Pozytywny, bo chociaż Ciołkosz, podobnie jak większość socjalistów na emigracji, był ateistą, to widział w Kościele oręż w walce z komunistami oraz instytucję, która podtrzymuje polskość.

- W jakich warunkach mieszkali Ciołkoszowie w Londynie?

- Skromnych, ale w związku z tym, że oboje małżonkowie byli ludźmi pracowitymi, bez większych problemów wiązali tzw. koniec z końcem. Mieszkali w kamienicy przy Balmuir Gardens, która z czasem zaczęła pełnić rolę centrum socjalistów na emigracji. Miałam szczęście spotkać się jeszcze z Lidią Ciołkoszową (1900-2002) u nich w domu.

- Ona była również osobą niezwykłą?

- Niewątpliwie. Małżeństwem natomiast byli chyba idealnie dobranym, choć jedno i drugie łatwych charakterów nie miało. To byli ludzie temperamentni.

***
Prof. Anna Siwik jest prorektorem AGH, znawczynią dziejów polskiej emigracji socjalistycznej, napisała m.in.: „PPS na emigracji w latach 1945-1956”, „Polskie uchodźstwo polityczne. Socjaliści na emigracji w latach 1956-1990”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski