Nie jest dzisiaj najlepsza pora, by pisać o wojnie w filmach fabularnych. Niedawno Telewizja Polska przypomniała amerykańsko-niemieckie „Bękarty wojny”. Prześmiewcze, sarkastyczne dzieło Quentina Ta-rantino, podbite jego autorską wyrazistą pieczątką. Ten szyderczy pastisz pięć lat temu po premierze w Cannes wzbudzał mocno kontrowersyjne reakcje. Ciekawe, jak „Bękarty wojny” zostałyby przyjęte dzisiaj? Jako wykwit hollywoodzkiej perfekcji? Majstersztyk reżyserii? Czy może jedynie zręczna satyra?
Spróbujmy pobieżnie spojrzeć na niektóre filmowe interpretacje i obrazy kataklizmu II wojny. 1 września minęła 75. rocznica jej wybuchu.
Koszmar wojny
Po roku 1945 przez światowe ekrany przetoczyły się setki filmów odtwarzających koszmar wojennego okrucieństwa i zniszczenia. Równocześnie rosły w cenę filmowe dzieła antywojenne, utwory sławiące szlachetne racje pacyfistyczne. Po roku 1945, zanim wybuchła zimna wojna, zdążyły trafić na polskie ekrany nakręcone w USA w czasie wojny dramaty „Mściwy jastrząb” (dialogi pisał William Faulkner) i „Konwój”, poświęcony morskim amerykańskim transportom zaopatrzenia dla Armii Czerwonej.
W latach pięćdziesiątych byłoby to już niemożliwe. Nie otrzymał u nas zgody na rozpowszechnianie „Nieznany żołnierz”, utwór odsłaniający kulisy heroicznej obrony Finów przed sowiecką agresją militarną w roku 1941. Nie doczekał się w polskich kinach premiery sławny „Most na rzece Kwai”, z popularną melodią... gwizdaną na całym świecie.
Wyłącznie w warszawskim kinie Iluzjon można było w swoim czasie obejrzeć japońskie „Ognie polne” (1959), jedno z najbardziej antywojennych w kinie światowym oskarżeń bestialstwa, tortur i upodlenia. Wtedy też wybuchła polska szkoła filmowa z dziełami Wajdy, Kawa-lerowicza, Munka. Ale pod koniec dekady zaczęły się nad Wisłą pojawiać dwuznaczne pytania, podważające celowość rozdrapywania wojennych ran. Pytano, jak długo jeszcze w kinie polskim strzelać będzie pirotechnik?
Kiedy kino sposobiło się do realizacji wojennych super- produkcji, Nikita Chruszczow instalował na Kubie głowice nuklearne. Świat stanął na krawędzi III wojny światowej. Papież Jan XXIII ogłosił encyklikę „Pacem in terris” (wtenczas przypomniano jałtańskie cyniczne żarciki Stalina, który pytał: „A ile dywizji ma papież?”).
Prężenie muskułów
W roku 1962 Amerykanie nakręcili „Najdłuższy dzień”, wizję szokującą obrazami potencjału militarnego aliantów. Była to rekonstrukcja operacji „Overlord” – inwazji aliantów w czerwcu roku 1944 w Normandii. W Polsce film był wyświetlany na pokazach zamkniętych wyłącznie dla oficerów Ludowego Wojska Polskiego. Ukazane w „Najdłuższym dniu” przytłaczające wyobraźnię obrazy wojskowej potęgi Zachodu drażniły Moskwę. Tu warto wtrącić, że piętnaście lat temu do tamtej inwazji powrócił Steven Spielberg w filmie „Szeregowiec Ryan”, realizując najbardziej brutalną wizję wojny w dziejach kina.
Sowiecką repliką na „Najdłuższy dzień” miała być batalistyczna epopeja „Wyzwolenie” (1969). Siedmiogodzinny melodramat sławił triumf sowieckich wojsk nad III Rzeszą, akcentując polemiczną tezę, że o klęsce Hitlera przesądziła bitwa na Łuku Kurskim (kampania o rok wcześniejsza od lądowania aliantów w Normandii). Również wtedy zaczęły się pojawiać potężne jugosłowiańskie freski batalistyczne, „Bitwa pod Neretwą”, a następnie „Sutjeska”.
Ten ostatni, choć nie opisywał wydarzeń historycznych, nawiązywał do historii kierowanej przez Josipa Broz Tito jugosłowiańskiej komunistycznej partyzantki, która rozrastała się na terenie Serbii i Czarnogóry. Niemcy do rozprawy z tym ruchem skierowali 10 dywizji wspieranych przez czołgi i lotnictwo.
Za oceanem lata siedemdziesiąte przyniosły dzieła będące wyrazem niepokojów o politykę amerykańską. Zaangażowanie w wojnę w Wietnamie zaczęło wzbudzać w społeczeństwie amerykańskim opinie sceptyczne. Czasem budziły się opinie ambiwalentne. Zdobywca pięciu Oscarów, film „Łowca jeleni”, wyświetlony w roku 1978 na festiwalu w Berlinie Zachodnim, wywołał protest delegacji sowieckiej przeciw zniesławieniu narodu wietnamskiego. Sowieci wycofali się z udziału w imprezie (filmowcy polscy nie przyłączyli się do tej inicjatywy).
Echem szczególnie silnym odbiła się premiera „Czasu Apokalipsy” Francisa F. Cop-poli. Zainspirowany powieścią Josepha Conrada „Jądro ciemności”, twórca „Ojca chrzestnego” z zapierającym dech rozmachem opisywał wietnamskie piekło. Pojawiały się oskarżenia polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych jako kwintesencji zła. Niektórzy zachwyceni dziełem Coppoli krytycy pisali jednak: „To wielki cyrk! Gigantyczny Disneyland!”.
Kolejnym pesymistycznym filmem nawiązującym do udziału Ameryki w wojnie wietnamskiej był nagrodzony Oscarami jako najlepszy film i za reżyserię „Pluton” (1986). Jego twórca, Oliver Stone, dwadzieścia lat wcześniej – kierując się patriotyzmem – wstąpił jako ochotnik do armii i został wysłany na front do Wietnamu. Stone ukazuje w „Plutonie” wojnę jako straszliwą jatkę, wykwit desperacji, bezprawia, sadyzmu.
Jednym z głównych momentów w minionej wojnie była trwająca pół roku bitwa o Stalingrad, która pochłonęła ponad milion żołnierzy niemieckich. Rosjanie postarali się o batalistyczną, sławiącą heroizm żołnierzy wizję „Bitwy sta-lingradzkiej” w roku 1949. Ale w roku 1993 powstała inna wizja bitwy – niemiecko-szwedzki film „Stalingrad”. Jego autor Joseph Vismaier w pełnych naturalizmu sekwencjach ukazał sadyzm i okrucieństwo w szeregach wojsk hitlerowskich. Jeden z historyków kina stwierdził, że to uczciwa rekonstrukcja zdarzeń. Bohaterowie tego filmu nigdy się nie uśmiechają. Nic w nim z heroizmu, sławionego w wielu dziełach gatunku.
Filmy antywojenne
Mówimy więc o gatunku. Filmowe obrazy wojny w epoce kina zdominowanego przez elektronikę, zdjęcia komputerowe, efekty specjalne niejednokrotnie beztrosko zamazują prawdę materialną w wojnie. Według niektórych komentatorów moskiews- kich, świat A.D. 2014 nie stoi przed III wojną, lecz przed IV wojną światową. Trzecią, ich zdaniem, była zimna wojna. W świetle tego rodzaju opinii wymaga większej uwagi polski sensacyjny dramat „Jack Strong” Władysława Pasikowskiego, przypominający casus pułkownika Ryszarda Kuklińskiego, oficera, który przekazywał plany Breżniewa Amerykanom i w pewnym sensie przyczynił się do tego, że zimna wojna nie przekształciła się w kataklizm.
Kino antywojenne sięga niekiedy po czarną komedię. Formułą taką pół wieku temu posłużył się Stanley Kubrick w nieznanym z polskich ekranów, wybitnym filmie „Dr Strangelove” czy Mike Nichols w tak samo wybitnym „Paragrafie 22”.
Czy jednak dzisiaj w Polsce przyszłoby komu do głowy kręcić farsę w rodzaju „Jak rozpętałem drugą wojnę światową”? Film Tadeusza Chmielewskiego 40 lat temu robił furorę! Kino nie znosi jednostronności. Na ekranach jest miejsce dla thrillera i komedii, dla wyssanych z palca fabuł typu „Parszywa dwunastka”, „Działa Nava-rony” czy „Tylko dla orłów”. Aliści nie został wyssany z palca – nagrodzony Oscarem za reżyserię – wstrząsający antywojenny film Romana Polańskiego „Pianista”.
Świat stoi na beczce wodoru. Trwa suspens, za którym kino nie nadąża.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?