Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świat według Haliny Kunickiej nie jest wcale taki straszny

Adam Kuźniarski
O życiu Kunickiej można poczytać w jej biografii „Świat nie jest taki zły”
O życiu Kunickiej można poczytać w jej biografii „Świat nie jest taki zły” fot. Andrzej Banaś
Książki. Znana piosenkarka opowiada o swoim życiu, wzlotach i upadkach w książce spisanej przez Kamilę Drecką. Tłumaczy także, dlaczego nie chce śpiewać przebojowych melodyjek

– Skąd pomysł na książkę o Pani?

– Najpierw był reportaż Kamili Dreckiej, nawiasem mówiąc mojej sąsiadki z bramy, który opowiadał o mnie trochę inaczej, niż zwykle się o mnie mówiło.

– W jaki sposób?

– Pokazał moje życie bardziej od strony prywatnej.

– Po przeczytaniu książki odniosłem wrażenie, że to opowieść o tym, jak panie się ze sobą zaprzyjaźniały.

– Tak, to prawda. Jest tak, jak pan mówi. Najpierw była to znajomość dwóch kobiet, które znały się tylko na „dzień dobry” na klatce schodowej. Później dobrze nam się ze sobą rozmawiało, a po czasie miałam pewność, że jeśli coś powiem, to nie zostanie to zinterpretowane na opak. Na końcu zaprzyjaźniłyśmy się z Kamilą.

– I nie obeszło się nawet bez małych zgrzytów?

– Zgrzyty to za dużo powiedziane. Opowiedziałam Kamili o swoim dzieciństwie, o tym, że nie znałam swojego ojca, który pojechał na front, ponieważ był żołnierzem, i zginął w niewyjaśnionych okolicznościach, o naszym wyjeździe do Warszawy. Kamila niechcący skasowała naszą dwugodzinną rozmowę. Biedna, bardzo to przeżyła i z ciężkim sercem mi się do tego przyznała. Cóż, nagrałyśmy to jeszcze raz.

– Jak długo powstawała książka?

– Ponad pół roku spotykałyśmy się ze sobą, kiedy tylko miałyśmy na to czas: rozmawiałyśmy o tematach ważnych dla mnie, o osobach, na których wciąż mi zależy. Ta książka powstała dlatego, że mój dom – kiedyś pełen ludzi, radości, miłości i przyjaźni – stał się pusty. Wraz z chorobą Lucjana Kydryńskiego, mojego męża, przestałam występować, przestałam poświęcać czas innym ludziom. Zrobiło się pusto i smutno. Po jego śmierci długo nie mogłam sobie poradzić z tym, że jego już nie ma, i tak naprawdę nigdy sobie z tym nie poradziłam. Ale siedząc w pustym domu w fotelu, powiedziałam sobie, że muszę z niego wstać i wyjść z domu, bo Lucjan by tego właśnie chciał. Otworzyłam więc swój świat na ludzi.

– Jak to jest opowiadać całe swoje życie, szczególnie tak barwne życie?

– Myślę, że to na pewno spore wyzwanie, ale przecież to nie jest opowiadanie dzień po dniu. Są tu opisane problemy każdego człowieka, które również mnie dotyczyły. Dużą rolę miała tutaj Kamila, która naprowadzała mnie na tematy, niejednokrotnie przypominała mi o sprawach, które pewnie – gdyby nie ona – uleciałyby mi zupełnie z głowy. Nie opowiadałam swojego życia, tylko wyszukiwałyśmy wspólnie najważniejsze chwile, czy postacie w moim życiu.

– Ma Pani na swoim koncie piosenki, których słuchają trzy pokolenia, i myślę, że będą z nami jeszcze bardzo długo. Jak powstają takie przeboje, jak „To były piękne dni” czy „Orkiestry dęte”?

– Podejrzewam, że na to pytanie jeszcze nikt nie zna odpowiedzi. Bo to jest jeden wielki znak zapytania (śmiech). Bo my po prostu nie wiemy. Ani kompozytor, ani autor, ani wykonawca, ani aranżer. Każdy z nas stara się wnieść do nowej piosenki coś od siebie, coś, co by ją niosło. Nieraz już się okazywało, że wszyscy myśleli: „To jest taka wspaniała melodia. Piękna, każdy ją zaśpiewa natychmiast”. A później okazywało się, że publiczności się nie spodobała.

– Często tak się zdarzało?

– Tak. Bywało, że się nie przyjmowały piosenki. Ja w swoim śpiewaniu przez lata miałam taki okres, że dużo piosenek stawało się przebojami. Natomiast później bardzo zmieniłam swoje muzyczne zainteresowania.

– Chciała Pani odejść od przebojów. Dlaczego?

– Postawiłam przede wszystkim na słowo, tekst piosenki. Pomyślałam, że nie chcę tylko odtwarzać melodyjki, chciałabym pięknym słowem zachwycić publiczność. I stąd nagrałam takie płyty, jak „W innym lesie, w innym sadzie” – opartą wyłącznie na cudownej twórczości naszych wielkich poetów, takich jak Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Władysław Broniewski czy Bolesław Leśmian.

Do tej płyty piękną muzykę napisali: Andrzej Kurylewicz, Wanda Warska i Włodzimierz Nahorny. Kolejna płyta, która miała tekstem piosenek ubogacać słuchaczy, to „12 godzin z życia kobiety” z tekstami Wojtka Młynarskiego, do której muzykę skomponował Jurek Derfel. Od kiedy wróciłam do koncertowania, to po występach przychodzą do mnie młodzi ludzie, mówiąc, jak się cieszą, że na moich recitalach jest wciąż tyle nowych piosenek z bogatym tekstem. Już wiem, że chcę śpiewać coś, co mogłoby zostać na dłużej w pamięci publiczności.

– A jak zmieniła się Pani publiczność?

– Z tym bywa różnie, ale muszę przyznać, że po koncertach czy spotkaniach przychodzą ludzie i mówią, że pamiętają takie wspaniałe piosenki, jak „Orkiestry dęte” czy „Niech no tylko zakwitną jabłonie”. Wiem, że dzięki tym piosenkom zostałam w pamięci publiczności,co jest dla każdego artysty największym skarbem i zawsze jestem za to ogromnie wdzięczna.

– Jeśli mogłaby Pani powiedzieć w dwóch słowach o Pani przyjazdach do Wrocławia...

– W dwóch słowach się nie da (śmiech). Tyle ich było... Zwykle występowałam w Teatrze Polskim, na tej wielkiej, cudownej scenie. Śpiewałam wtedy z grupą Ptaki. Zawsze na moich występach był nadkomplet, zawsze była przepełniona sala. Podczas któregoś z przyjazdów śpiewałam piosenkę „Wierzę w miłość”. Zaczyna się w ten sposób, że najpierw śpiewam sama, później dołącza do mnie jeden instrument, później drugi instrument, później do tego jeszcze klawisze. Coraz głośniej i głośniej. I podczas któregoś z występów trudno powiedzieć, co działo się z akustykiem – może był po jakimś drinku, ale co zwrotka to zamiast podgłaś-niać, wyciszał mój mikrofon. Przy czwartej zwrotce musiałam śpiewać tak, że myślałam, że zaraz mi struny głosowe popękają.

– Podczas jednego ze spotkań z fanami powiedziała Pani: „Chce mi się żyć, bo Państwo są ze mną”.

– Bo to jest prawda, mówiłam z głębi serca. To jest coś, co wciąż mi daje powód do tego, żeby wstać rano i cieszyć się. Ktoś na mnie ciągle czeka. Po takich spotkaniach zawsze myślę sobie, że naprawdę warto było śpiewać i istnieć przez te wszystkie lata. To jest bezcenne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski