Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świata, w którym chrześcijanie czuli się bezpiecznie, już nie ma

Remigiusz Półtorak
Wiara. Wy, w Europie, nazwaliście to „arabską wiosną”. A u nas zaczęła się zima. I to krwawa – mówi „Dziennikowi” bp Libanu Dżihad Battah

W tym roku święta będą wyjątkowo smutne dla bliskowschodnich chrześcijan. A przynajmniej dla tych, którzy tam zostali, bo ich liczba topnieje w błyskawicznym tempie.

Nikt nie ma dokładnych danych, ale szacunki, które podaje bp Battah są wymowne. Tylko w ostatnim czasie z Iraku musiało wyjechać grubo ponad 100 tysięcy osób prześladowanych za wiarę. W nowym społeczeństwie, które ciągle szuka swojej tożsamości – po traumatycznych przeżyciach z minionej dekady – nie mieli czego szukać. – _Sytuacja zaczęła dramatycznie pogarszać się już od 2003 roku, od obalenia Saddama.
Z moich informacji wynika, że Irak mogły opuścić w tym czasie nawet 2 miliony chrześcijan. Z Syrii aż takiego exodusu nie było, ale wojna domowa, która trwa od ponad trzech lat spowodowała, że setki tysięcy osób migrują wewnątrz kraju. W __poszukiwaniu odrobiny spokoju _– mówi nam bp Dżihad Battah, który choć kieruje wspólnotą w Bejrucie jest z pochodzenia Syryjczykiem; urodził się w Damaszku. Także dlatego ma informacje z pierwszej ręki.

Jeśli bowiem chrześcijanie opuszczają najbardziej zagrożone tereny – a zdarza się, że wyludnione zostają całe wioski w północnym Iraku albo na pograniczu syryjsko-tureckim – to często znajdują schronienie właśnie w Libanie, tam gdzie odsetek wyznawców Chrystusa jest ze wszystkich krajów regionu największy. Nawet do 40 proc. Pod kuratelą biskupa w Bejrucie jest teraz 800 rodzin, które niedawno musiały opuścić Irak i Syrię.

Nikt nie ma jednak wątpliwości, że dla wielu z nich Liban jest tylko punktem przesiadkowym, aby wyruszyć w dalszą podróż w nieznane. Najlepiej do Europy, a przy odrobinie szczęścia i pieniędzy – za ocean.

Te wszystkie liczby są wymowne, ale nie oddają ludzkich tragedii i nie pokazują dramatycznych wyborów, przed którymi codziennie stoją chrześcijanie. Szczególnie po tym, jak dżihadyści z Państwa Islamskiego ogłosili budowę kalifatu na podbijanych przez siebie terenach, gdzie ludność – według ich rozumowania – powinna być religijnie „czysta”. To znaczy – islamska w najbardziej skrajnym wydaniu.

Papież Franciszek nie lubi nadużywać słów, ale w tej sprawie jest wyjątkowo twardy. Podczas ostatniej pielgrzymki do Turcji mówił, że chrześcijanie są wyrzucani z Bliskiego Wschodu. W wywiadzie dla barcelońskiej Vanguardii posunął się nawet krok dalej, twierdząc, że prześladowania są dzisiaj większe niż w pierwszych wiekach po Chrystusie.

Syryjska Rakka, uznawana za „stolicę” dżihadystów, stanowi pod tym względem najbardziej znamienny przykład. Jeszcze przed rozpoczęciem wojny domowej na dwieście tysięcy ludzi mieszkało tam około półtora tysiąca chrześcijan. We względnym spokoju. Dzisiaj – nawet jeśli niewielu z nich zostało, bo nie mieli dokąd uciec, to prawie nikt o nich nie wie. O najmniejszych symbolach świątecznych nie ma mowy; szopki w tym roku nie będzie, z kościoła został zdjęty krzyż.

Historia Arseena, młodego lekarza, który potajemnie wyemigrował z żoną i synem do Turcji jest charakterystyczna dla wielu rodzin chrześcijańskich, postawionych przez ekstremistów pod ścianą. – _Nie chciałem wyjeżdżać. Tam był mój dom, moi znajomi, byłem w dobrych relacjach z muzułmanami. Aż do czasu pojawienia się Państwa Islamskiego. Wtedy zagrożenie stało się zbyt wielkie, bo dżihadyści nie chcieli nas zostawić w spokoju. A ja byłem już na liście osób, które sprzeciwiały się nowej polityce _– mówi Arseen na łamach magazynu „Valeurs actuelles”.

Schronienie znalazł w południowej Turcji, u kuzyna. Choć dostanie się tam też nie było proste, a gdyby wcześniej nie odłożył trochę pieniędzy, pewnie nawet niemożliwe. Najpierw wyjechała żona z synem, bo tak było jej łatwiej przejść przez kontrolę Państwa Islamskiego. Dopiero potem Arseen. Potajemnie. Dzisiaj mogą swobodnie opowiadać przez skype’a, w jakim strachu ciągle żyli i na jakie widoki byli narażeni. – _Niedaleko naszego domu znajdowało się miejsce, gdzie na widok publiczny wystawiano chrześcijan, którzy nie chcieli podporządkować się nowym rządom ani przechodzić na islam. Dżihadyści zawieszali na 3-metrowych metalowych tyczkach głowy zabitych mężczyzn i kobiet. Baliśmy się, że kiedyś spotka to także nas _– mówi żona Arseena.

Dr hab. Przemysław Turek z Instytutu Bliskiego i Dalekiego Wschodu UJ przyznaje, że takie sytuacje zdarzają się, ale nie są dominujące. – Chrześcijanie są postawieni przed wyborem, jeśli nie przejdziesz na islam, to uciekaj albo cię zabijemy. Kto może, ucieka.

Ale bywa też, że nie wszyscy chcą. Na początku grudnia głośne stało się morderstwo czterech młodych Irakijczyków, którzy woleli umrzeć niż wyzbyć się wiary chrześcijańskiej. – _Dla mnie to są męczennicy, bo zginęli w __imię Chrystusa. Nie dali się złamać _– mówi z przekonaniem bp Battah.
Ciągle nie wiadomo, czy taki sam los nie spotkał włoskiego jezuity Paolo Dall’Oglio. Od lipca ubiegłego roku na jakikolwiek znak, że żyje, czekają nie tylko jego bliscy. Kapłan, wydalony wcześniej przez władze, pojechał do Rakki, aby negocjować uwolnienie Kurdów. Słuch po nim zaginął.

_– Paolo Dall’Oglio był sztandarową postacią opozycji. Jeśli nagle zniknął w takich okolicznościach i wciąż nie wiemy, co się z __nim dzieje, to jest kolejny dowód, że islam został zdominowany przez ekstremistów _– tłumaczy o. Zygmunt Kwiatkowski, też jezuita. A wie, co mówi, bo w Syrii spędził 31 lat – w Homs, Aleppo i Damaszku. Z tymi, którzy tam zostali ciągle utrzymuje kontakt. I w miarę możliwości stara się pomagać, bo wsparcie materialne, oprócz duchowego, jest równie ważne. Szczególnie teraz, gdy nie ma pracy, a pogrążony w chaosie kraj nie zapewnia w wielu regionach podstawowych warunków do utrzymania.

I pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno sytuacja chrześcijan nie tylko nie była zła, a wręcz się polepszała. Choćby materialnie.

– _Byli przez państwo szanowani. Co prawda chrześcijanin nie mógł poślubić muzułmanki, chyba że przeszedł na islam, ale w sferze publicznej dominowała zasada, aby religia nie nastawiała ludzi przeciwko sobie. I __przyznam szczerze, że nie przypominam sobie ani jednej sytuacji, żeby ten antagonizm był widoczny _– mówi o. Zygmunt.

Dlatego dzisiaj bardzo gorzko wyraża się o nieudolnym budowaniu demokracji i o fatalnych tego konsekwencjach.

Wystarczy zastanowić się jak było, a jak jest. Jakie stawiano sobie cele i co rzeczywiście osiągnięto. Bo efekt jest taki, że zginęło milion ludzi, Państwo Islamskie zajęło miejsce opozycji, a chrześcijanie znaleźli się w ślepym zaułku. Ktoś powinien wyciągnąć wnioski, a najbardziej ci, którzy do tego doprowadzili.

Jezuita przypomina, że na początku XX wieku było w tym regionie 20 proc. chrześcijan. I nie ma złudzeń, że proces, który obserwujemy polega na wypędzeniu ich z Bliskiego Wschodu.

_– W historii mieliśmy już nieraz do czynienia z prześladowaniami chrześcijan na Bliskim Wschodzie _– mówi prof. UJ Przemysław Turek.

Ma na myśli choćby słynny utwór Norwida w połowie XIX wieku na cześć emira Abd Al-Kadera, który sprzeciwił się pogromowi na terenie Wielkiej Syrii. Dzisiaj sytuacja jest o tyle bardziej dramatyczna, że została zachwiana krucha, ale jednak równowaga, która długo się utrzymywała. _– Wiem o tym z autopsji, bo jeszcze za czasów Hafiza al-Assada, ojca Baszara, spędziłem tam rok. To był spokojny ustrój totalitarny, w którym jeśli chrześcijanie siedzieli cicho i __nie angażowali się politycznie, mogli czuć się bezpiecznie _– mówi prof. UJ Przemysław Turek.

Tamtego świata już jednak nie ma, a zmiany następują nadzwyczaj szybko. Chaldejski patriarcha Louis Raphael Sako prognozuje nawet, że jeśli tak dalej pójdzie, za dziesięć lat zostanie w tym regionie zaledwie kilka tysięcy chrześcijan.

Akurat na święta Bożego Narodzenia to nie jest najbardziej radosny przekaz.

„Największa czystka religijna”

Jürgen Todenhöfer, 74-letni pisarz i polityk niemiecki spędził 10 dni w Państwie Islamskim, na terenach kontrolowanych przez dżihadystów, był m.in. w meczecie, gdzie Abu Bakr al-Baghdadi ogłosił powstanie kalifatu. Wczoraj Niemiec opowiedział o swoich doświadczeniach telewizji CNN. Mówił o tym, że: b Państwo Islamskie jest mocniejsze i bardziej niebezpieczne niż Zachód sobie wyobraża; b 130 tys. chrześcijan zostało wygnanych z irackiego Mosulu opanowanego przez ekstremistów; b bojownicy PI twierdzą, że kiedyś podbiją też Europę i przygotowują się do największe w historii czystki religijnej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski